[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i będzie karać mnie do utraty sił. Obiecywała, że będzie naj-
okrutniejszą panią, jaką jakikolwiek niewolnik kiedykolwiek
miał. Jak możesz sobie wyobrazić, bardzo mnie to wszystko
zdumiało. Wcześniej, kiedy ją widziałem, wisiała w poprzek
kolan swego pana, a on bił ją bez litości. Teraz siedziała na
44
białym koniu, miała na sobie przepiękną czarną aksamitną suknię haftowaną złotą nitką, a
włosy splecione w dwa warkocze i związane złotymi wstążkami. Już się szykowała do
przewieszenia mnie przez siodło, ale wyrwałem się i uciekłem. Kazała Kapitanowi Straży
przywlec mnie z powrotem, po czym ukarała mnie na samym środku targowiska, na oczach
wszystkich wieśniaków. Doskonale się przy tym bawiła.
 Jak ona mogła?!  zawołała Różyczka z oburzeniem.
 Powiedziałeś, że nosiła włosy spięte w dwa warkocze?
 Owszem. Podobno nigdy nie nosi ich rozpuszczonych.
Mówi, że za bardzo przypominają jej czasy, kiedy była niewol
nicą.
 Ależ to chyba nie lady Juliana?!
 Tak. To ona. Skąd ją znasz!
 Była moją dręczycielką na zamku. Moją panią... tak jak
królewicz był moim panem  wyjaśniła. Do tej pory miała
przed oczyma śliczną twarz lady Juliany i jej grube warkocze.
Jak często biegała pod razami jej trzepaczki na Zcieżce Konnej?
 Och, jakie to okropne z jej strony! I co się potem stało? Jak
udało ci się uciec?
 Powiedziałem ci już, wyrwałem się i uciekłem. A Kapitan
Straży przywlókł mnie z powrotem. Jasne było, że nie chcę
wracać do zamku.  Roześmiał się.  Powiadano mi, że prosiła
i błagała w moim imieniu. Obiecywała własnoręcznie mnie ujarz
mić. Bez niczyjej pomocy.
 Potwór!  szepnęła Różyczka.
Książę osuszył jej ramiona i twarz.
 Wyjdz z balii  polecił.  I bądz" już cicho. Wydaje
mi się, że pani Lockley jest w kuchni.  Potem dodał szeptem:
 Pani Lockley nie chce mnie puścić. A Juliana nie jest jedyną
niewolnicą, która została na służbie i stała się postrachem in
nych. Może pewnego dnia sama staniesz przed takim wyborem
i nagle będziesz mieć trzepaczkę w ręce i wszystkie te nagie
zadki na swoje skinienie. Zastanów się nad tym  dodał, a je
go ciemna twarz zmarszczyła się w dobrodusznym uśmiechu.
 Nigdy!
 Dobrze... musimy się spieszyć. Kapitan czeka.
Obraz lady Juliany nagiej, z Rogerem, drażnił Różyczkę. Jakżeby chciała mieć okazję choć
raz przełożyć ponętną damę przez kolano! Poczuła gwałtowne ciepło między udami. O czym
też ona myśli?! Na samo wspomnienie Kapitana poczuła słabość. Nie miała żadnej trzepaczki
w rękach ani żadnego niewolnika na swoje skinienie. Była nagą, niegrzeczną niewolnicą,
która zaraz zostanie wysłana do twardego żołnierza, najwyrazniej lubiącego buntowniczki. Na
wspomnienie jego spalonej słońcem, przystojnej twarzy i głębokich, lśniących oczu,
pomyślała: Jeśli jestem uważana za tak strasznie niegrzeczną dziewczynkę, będę się
zachowywać stosownie do tej roli.
KAPITAN STRA%7łY
W drzwiach pojawiła się pani Lockley. Odwiązała ręce Różyczki od gałęzi i szorstkimi
ruchami pocierała jej włosy. Potem wykręciła jej ręce na plecy i popchnęła przed sobą do
wnętrza budynku, a następnie na piętro po wąskich, krętych, drewnianych schodach, które
znajdowały się za ogromnym paleniskiem. Dziewczyna czuła ciepło komina przez ścianę,
lecz pani prowadziła ją tak szybko, że nie była w stanie zwracać uwagi na szczegóły.
Pani Lockley otworzyła niewielkie, ciężkie, dębowe drzwi, zmusiła dziewczynę do klęknięcia
na progu i popchnęła ją do przodu z taką mocą, że Różyczka musiała szybko wyciągnąć ręce
przed siebie, żeby złagodzić upadek.
 Oto i ona, mój przystojny Kapitanie  rzekła.
Różyczka usłyszała za sobą zgrzyt zamykanych drzwi. Uklękła, nadal niepewna, co zrobi; jej
serce zabiło żywiej na widok znajomych wysokich butów z cielęcej skóry i ciepłego blasku
ognia płonącego na niewielkim palenisku, a także ogromnego drewnianego łoża pod
spadzistym dachem. Kapitan siedział w ogromnym fotelu obok długiego, ciemnego,
drewnianego stołu.
Czekała, ale on nie wydawał jej żadnego rozkazu.
Zamiast tego poczuła, jak zbiera w garść jej włosy i w ten sposób podnosi ją i zmusza do
przyczołgania się ku niemu i uklęknięcia dokładnie na wprost niego. Patrzyła na niego ze
zdumieniem. Znowu zobaczyła tę piracką, przystojną twarz, wspaniałe, złote włosy, z których
był niewątpliwie dumny, i zielone oczy głęboko osadzone w pociemniałej od słońca twarzy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl