[ Pobierz całość w formacie PDF ]

suknię, ale Simon jest w głębi serca bardzo staroświecki i wolałby strój
bardziej konwencjonalny. – Zamilkła na chwilę. – Tylko musisz bardzo
uważać na koronę. Jest niezmiernie delikatna, a jedno z ramion obluzowało się
nieco.
Rhianna wpatrywała się w Margaret Rawlins z fascynacją i osłupieniem.
Pamiętała matkę Simona jako całkiem miłą kobietę, doskonałą kucharkę,
całym sercem oddaną rodzinie, chętnie biorącą udział w rozmaitych lokalnych
imprezach. Jak mogła się zmienić w takiego apodyktycznego potwora? A te jej
uwagi na temat Simona...
Czy „staroświecki" i „konwencjonalny" pan młody nawiązuje namiętny
romans z inną kobietą na trzy miesiące przed ślubem? Czy wyznaje jej miłość?
Aranżuje wypad na Bahamy, aby spędzić z nią kilka kradzionych chwil? I
wreszcie popełnia niewybaczalny błąd, wpędzając ją w ciążę?
Popatrzyła na Carrie, która siedziała z udręczoną miną, i na Moirę
Seymour z mocno zaciśniętymi ustami.
Nagle drzwi otworzyły się, pani Henderson wtoczyła do pokoju wózek z
zastawą do herbaty i napięcie nieco opadło. Choć zapewne jedynie na chwilę.
Poza doskonałą herbatą podano maleńkie kanapeczki oraz świeżo wyjęte
z pieca, jeszcze ciepłe ciasteczka, a także wielką misę bitej śmietany i salaterkę
domowej roboty dżemu truskawkowego, lekki jak piórko biszkopt i ogromny
placek z owocami.
Pani Rawlins bez końca celebrowała układanie welonu wśród
ochronnych warstw bibułki, nie pozwalając innym dobrać się do tych
apetycznych wspaniałości. Rhianna szczerze nad tym ubolewała, ponieważ
22
„przypadkowo" wylana filiżanka mocnej herbaty mogła rozwiązać kwestię
welonu raz na zawsze.
Musiała wymyślić jakiś inny sposób.
Jakby od niechcenia sięgnęła po koronę i podeszła z nią do okna, udając,
że chce się jej lepiej przyjrzeć.
– Uważaj! – zawołała za nią pani Rawlins. – Przypominam, że jeden z
prętów jest bardzo kruchy.
– Widzę! – zawołała Rhianna radośnie. Wymacała już palcami
wspomniany pręt, częściowo oderwany od podstawy. – Chyba zdołam to
naprawić!
I tak jestem tu najmniej pożądanym gościem, więc nie mam nic do
stracenia, pomyślała. Wystarczy jedno mocniejsze szarpnięcie.
– O, Boże! – Jej głos załamał się ze zdenerwowania. – Całkiem się
oderwał! Strasznie panią przepraszam, pani Rawlins. Jak mogłam być taką
niezdarą?!
– Pokaż mi to natychmiast! – Margaret Rawlins zerwała się na równe
nogi, czerwona ze złości. –Może da się zreperować?
– Bardzo wątpię. – Diaz również wstał i wyjął z rąk Rhianny zniszczoną
koronę. – Ale chyba lepiej, że to zdarzyło się teraz, a nie podczas ceremonii. –
Uśmiech, z jakim zwrócił się do zdenerwowanej pani Rawlins, był samym
czarem. – Chyba zgodzi się pani ze mną?
– No... tak – przyznała po chwili. Podniosła z kanapy pudło z welonem i
zwróciła się do przyszłej synowej: – Lepiej zanieś to na górę, Caroline, zanim
zdarzy się następny wypadek – powiedziała, rzucając oskarżycielskie
spojrzenie na Rhiannę.
– Dobrze – zawołała entuzjastycznie Carrie i spojrzała znacząco na
przyjaciółkę.
23 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl