[ Pobierz całość w formacie PDF ]

flegmę. Inny pytałby, niepokoił się...
 No, ale już gadaj  przerwał mu Mech. Weisblat przysunął krzesło:
 Perfumy dają dwadzieścia dwa procent, mydła zaledwie dziesięć, instrumenty
chirurgiczne w ogóle leżą, gumowy towar w najlepszym wypadku czternaście, chemikalia od
dziesięciu do trzynastu... Nie mówię, żeby to był zły interes. Daj nam Boże zawsze. Ale czy
tak się robi majątek?
 Eee, tam!  pogardliwie machnął ręką Mech.
 Ja się pytam  namiętnie powtórzył Weisblat  czy tak się robi majątek? Czy tym doszli
do milionów taki Abram Lichtarz albo Wiewiórkowski?... Nie, panowie!... Trzeba nabrać
rozmachu, trzeba znalezć coś lepszego. Tamto jako podstawa przedsiębiorstwa  w porządku.
Ale teraz dobry interes to tylko koks.
 Jak to koks?  zdziwił się Domaszko.
Kelner podawał zupę i Weisblat zamilkł. Gdy już zupa była nalana, wyjaśnił:
 Kokaina...
 Ce, ce, ce  zacmokał Mech.
Domaszko zmarszczył czoło:
 Wwóz kokainy jest zakazany.
 Otóż to  potwierdził Weisblat  dlatego właśnie to jest interes.
44
 Nie ma o czym mówić  stanowczo pokręcił głową Domaszko bo ja się na to nigdy nie
zgodzę.
 Dlaczego?  zdumiał się Mech.
 Jeżeli mówię o koksie  przytrzymał go za rękę Weisblat  to z tego powodu, że
znalazłem murowane zródło. %7łe nie fałszowany, dam głowę, a ekspedycja i transport do nich
należy.
 Nie chcę o tym słyszeć.
 Oj, jaki pan dziwny  zaszeptał Mech  przecież żadnego niebezpieczeństwa  wsypy
nie ma. Chodzi tylko o pieniądze.
 Chodzi o kokainę  zaprotestował Domaszko  wwóz jest przestępstwem to raz, po
wtóre dostarczanie tego narkotyku jest nową zbrodnią. Nie, panowie, dajmy temu spokój. Ja
jestem człowiekiem uczciwym i na takie rzeczy nie pójdę.
Mech rozłożył ręce, jakby chciał powiedzieć:  to trudno, lecz Weisblat uśmiechnął się i
zaczął tłumaczyć.
Przede wszystkim rozwiał wszelkie obawy wykrycia. Transport z Berlina na ryzyko
dostawcy. Kokaina bardzo mało zabiera miejsca i będzie dostarczana jednemu właścicielowi
małej drogerii na Muranowie. Jak złapią, to jego. Dalej trzeba wziąć pod uwagę czy to jest
nieuczciwością? Nie wszystkie zakazy rządu są słuszne i mądre. Przecież i on, Weisblat, czy
dajmy na to Mech, może zostać posłem i otrzymać tekę ministra. I on może wydać na
przykład zakaz sprowadzania książek czy pierników. Co na to wtedy powie pan Domaszko?
 Powiem, że wtedy nie wolno importować książek, a wolno kokainę. To jasne.
 Otóż to  potwierdził Weisblat  a rządy się wciąż zmieniają, może i znajdzie się taki. I
co wtedy będzie? Kokaina spadnie w cenie, a mądrym okaże się ten, kto już od dawna wziął
się do koksu. Więc o co chodzi?... O to, że pan Domaszko nie chce rąk maczać w całym
interesie? To nie będzie maczał. Może nawet o niczym nie wiedzieć. Zrobi się cichutko.
Tylko kapitał obrotowy trzeba przerzucić z perfum i innych towarów na koks. Reszta
wspólników nawet nie przewącha. Obroty zmniejszyły się i tyle.
 O, i oszukiwanie wspólników!  wtrącił Józef.
 Po co oszukiwanie? Jeżeli kochany pan Józef tak kwestię stawia, to nawet możemy im
dać normalne zyski. Zaksięguje się po prostu transakcje z ręki do ręki, pan Mech już to
sprytnie załatwi. I interes jest czysty, jak łza.
 A powiedzże jakie dochody  zaszeptał Mech.
Twarz Weisblata rozjaśniła się. Wyjął notes, ołówek i zaczął Domaszce prezentować
kalkulację, pozycję po pozycji. Józef niechętnym, lecz uważnym okiem śledził ruchy jego
ołówka. Weisblat skończył i trzykrotnie podkreślił cyfrę, bardzo wymowną cyfrę czystego
zysku:
 450 procent!
 No!?... Każdy dolar w ciągu dwóch miesięcy przynosi cztery i pół przychówka. Jeżeli
puścimy w to tylko pięć tysięcy, to po roku wyjmiemy minimum 300 000 dolarów! Pan
rozumie? Po sto tysięcy dla każdego z nas!
Nastało milczenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl