[ Pobierz całość w formacie PDF ]

konik polny. Robiła to w sposób tak sugestywny, że inna małpka dała się nabrać i podbiegła, by
zbadać sytuację. Pierwsza galago uciekła ze środkiem kwiatka w mordce, a dwie inne popędziły za
nią i zbiły się w bezładne kłębowisko na podłodze. Po walce środek kwiatka, rozszarpany na
drobne strzępy, poniewierał się po całej klatce. Ponieważ zabawa z kwiatkiem dała małpkom tyle
radości, zacząłem wkładać im co wieczór dwa lub trzy „nagietki”, z których zjadały płatki, reszta
zaś służyła im do zabawy w wolnoamerykankę.
Choć obserwowałem galago co wieczór i podziwiałem ich błyskawiczne, zwinne ruchy, nie
miałem pojęcia, jakie potrafią być szybkie — dopóki jedna z nich nie uciekła.
Skończyły właśnie posiłek i wyjmowałem z klatki puste miski, gdy jedna z małpek wybiegła nagle
przez otwarte drzwicz— ki, przemknęła po moim ramieniu i zeskoczyła na druciany dach.
Wyciągnąłem rękę, żeby złapać ją za ogon, lecz zwierzątko odbiło się od drutów jak gumowa
piłeczka i przysiadło na samej górze, wpatrując się we mnie. Zbliżyłem się powoli i ostrożnie, ale
zaledwie wyciągnąłem rękę, małpka skoczyła naprzód. Przeleciała około ośmiu stóp i wylądowała
lekko jak piórko na jednym ze środkowych masztów namiotu, przywierając doń niczym
przyklejona. Runąłem za nią i nawet pozwoliła mi się zbliżyć do siebie. Następnie bez ostrzeżenia
puściła maszt, wylądowała na moim ramieniu i natychmiast wskoczyła na inną klatkę. Po
półgodzinnym pościgu byłem już zgrzany i wściekły, małpka natomiast doskonale się bawiła.
Złapałem ją jedynie dzięki łutowi szczęścia. Zeskoczyła ze sterty starych pudeł prosto na moją
moskitierę, myśląc zapewne, że wyląduje na twardej powierzchni. Siatka ugięła się, rzecz jasna,
pod ciężarem i uwięziła zwierzątko w swoich fałdach. Pochwyciłem małpkę, zanim zdołała
wyplątać się z sieci. Później zawsze byłem bardzo ostrożny, otwierając klatkę galago.
Rozdział czwarty, w którym gryzą mnie Rozbójnicy
Każdy, kto mijałby klatkę w sąsiedztwie małpek galago, miałby prawo pomyśleć — słysząc
przerażające odgłosy, które dobiegają ze środka — że znajduje się w niej para tygrysów lub innych
równie groźnych i hałaśliwych zwierząt. Niemal przez cały czas słychać było warczenie,
skrzeczenie, piski i chrząknięcia połączone z sapaniem i pomrukami. Harmider ten był dziełem
trzech zwierzaków nieco mniejszych od przeciętnej świnki morskiej, a nazywanych przeze mnie
Rozbójnikami. Były to młode kuzimanze, niewielkie drapieżniki podobne do mangusty. Jak na
swoje rozmiary, stanowiły większe utrapienie niż prawie wszystkie pozostałe zwierzęta razem
wzięte.
Gdy się u mnie zjawiły, każdy był mniej więcej wielkości małego szczura i dopiero co otworzyły
im się oczy. Ich sierść miała rudawą barwę i rosła w sterczących kępkach, noski zaś były
wydłużone i różowe, jak z gumy, i węszyły ciekawie na wszystkie strony. Początkowo musiałem
karmić maluchy mlekiem, co nie było łatwe, ponieważ wypijały go więcej niż jakikolwiek znany
mi osesek; a ponadto były o wiele za małe, żeby pić z butelki, którą karmiłem inne niemowlaki.
Musiałem więc owinąć watą koniec patyczka, zanurzać go w mleku i dawać im do ssania.
Dopóki nie miały zębów, była to bardzo dobra metoda, ale gdy ząbki zaczęły im się wyrzynać,
rzecz stała się kłopotliwa. Małe były tak łakome, że wgryzały się w watę niczym buldogi, nie
zamierzając rozluźnić chwytu i nie pozwalając mi zanurzyć patyczka w mleku. Często wbijały
zęby w watę tak mocno, że ściągały ją z patyka i potem próbowały połknąć. Musiałem wkładać im
palec do pyszczków i wydłubywać watę z gardeł, żeby zapobiec uduszeniu. Bardzo tego nie lubiły,
bo zawsze wtedy wymiotowały, później zaś znowu robiły się głodne i trzeba było powtarzać całe
przedstawienie.
Zaledwie wyrosły im ostre ząbki, zaczęły nabierać odwagi i rozmachu i z największą ochotą
wtykały swe długie nosy w cudze sprawy. Początkowo trzymałem je w koszyku przy łóżku, aby
było mi łatwiej karmić je w nocy. Góra koszyka nie była zbyt solidnie umocowana i Rozbójnicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl