[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wspaniale! - powiedziaÅ‚a z szerokim uÅ›mie­
chem.
J.J. też się uśmiechał.
- Dzięki - powiedziała, podając mu bransoletkę.
- Jeśli chcesz, jest twoja.
Musiał zrozumieć, o co jej chodzi, bo oczy mu
zabłysły. Złapał plastikowy pasek, zakręcił się na pięcie
i wybiegł z pokoju, unosząc cenne trofeum.
Całkowicie wyczerpana, Nina opadła na poduszkę.
Stanowczo musi dziś odpocząć, aby jutro poczuć
się lepiej. Ledwo jednak zamknęła oczy, usłyszała
tupot bosych stópek. J.J. wróciÅ‚, w jednej rÄ™ce trzy­
majÄ…c jej bransoletkÄ™, w drugiej wyciÄ…gajÄ…c ku niej
pięć galaretek.
W minionym tygodniu Nina niewiele jadła, a jej
żoÅ‚Ä…dek dopiero wracaÅ‚ do normalnego stanu. Galare­
tki zapewne nie były najlepszym pożywieniem dla
rekonwalescentki, ale Nina uśmiechnęła się szeroko,
zrobiÅ‚a minÄ™ peÅ‚nÄ… nabożeÅ„stwa i powoli, przewraca­
jąc z zachwytu oczami, zjadła wszystkie.
122 " MARZENIA SI SPEANIAJ
- Pyszności - powiedziała w końcu. - Dziękuję.
Wciąż siÄ™ uÅ›miechajÄ…c, J J. wybiegÅ‚ z pokoju. Ocze­
kiwała, że za chwilę wróci z innym smakołykiem, ale na
szczęście tym razem udało jej się zasnąć spokojnie.
Gdy siÄ™ obudziÅ‚a, pokój zalewaÅ‚o Å›wiatÅ‚o zachodzÄ…­
cego słońca, a na brzegu łóżka siedział John.
- Cześć - powiedział.
- Cześć.
- Dobrze się spało?
- Bardzo dobrze.
- Lepiej siÄ™ czujesz?
- W tej chwili tak. Ale wiem, że za pięć minut znów
będę zmęczona - dodała z pretensją do samej siebie.
- To minie.
- Mam nadziejÄ™.
- Jesteś głodna?
- Nie. Gdy siÄ™ przebudziÅ‚am ostatnim razem, po­
częstowano mnie pięcioma galaretkami.
- Tak, słyszałem.
- On jest taki słodki, John.
- Też tak uważam.
- Czy przypomina swojÄ… mamÄ™? - PomijajÄ…c wÅ‚o­
sy, nie widziała w J.J. żadnego podobieństwa do
Johna.
Zastanowił się.
- Nie potrafię powiedzieć - rzekł w końcu. - Gdy
patrzÄ™ na J.J., widzÄ™ po prostu jego. Ma w sobie coÅ›, co
go wyróżnia, może z powodu problemów ze wzrokiem
i sÅ‚uchem, nie wiem. Ale chyba nigdy go nie porów­
nywałem ani z innymi członkami rodziny, ani z innymi
dziećmi.
- Jest bystry, szybko łapie. Od razu zrozumiał, o co
mi chodzi.
- Mówisz o bransoletce?
MARZENIA SI SPEANIAJ " 123
- Opowiadał ci?
- Pokazał. Poprosił, żebym ją skleił na powrót, by
mógł ją nosić. - John uniósł wzrok. - Ach, o wilku
mowa. - Machnął przyzywająco ręką i powiedział,
szeroko i wyraznie otwierajÄ…c usta. - Chodz tu do nas.
- Jak dobrze sobie z tym radzi? - spytała Nina, nie
zmieniajÄ…c wygodnej pozycji.
- Z czytaniem z warg? Krótkie, proste zdania
rozumie znacznie łatwiej niż inne czterolatki, bez
takich problemów, a za rok, dwa będzie już w tym
naprawdę dobry. - Uniósł chłopca i posadził sobie na
kolanach. - J.J., to jest Nina. - Parsknął śmiechem.
- Oczywiście lepiej by było, gdyby patrzył na moje
usta, gdy do niego mówię, a nie gapił się na ciebie. No,
ale trudno mu się dziwić - dodał ciszej.
Nina znowu pomachała chłopcu dłonią, a on tak
samo jej odpowiedział. Jego przegub opasywała teraz
plastikowa bransoletka. Wokół ust widniała cienka
pomarańczowa linia.
- Czy jadłeś spaghetti z sosem pomidorowym?
- spytała, obrysowując palcem własne wargi.
J.J. powoli złączył czubki palców i rozsunął je lekko
spiralnym ruchem. Z kolei John opuścił odwróconą do
góry dÅ‚oÅ„ od ust w drugÄ…, nadstawionÄ…. J.J. uÅ›miech­
nÄ…Å‚ siÄ™ z zadowoleniem.
- Pokazał  spaghetti" - wyjaśnił John Ninie - a ja
go pochwaliłem.
Nina była poruszona.
- Czy dobrze zna język migowy?
- Radzi sobie mniej wiÄ™cej tak samo jak z czyta­
niem z warg. Pracujemy nad tym z terapeutkÄ…, a potem
jeszcze ćwiczymy w domu. Spaghetti to jedno z jego
ulubionych dań i często je robię, więc pokazuje ten
znak z łatwością. - Pochylił się i pocałował syna
124 » MARZENIA SI SPEANIAJ
w czoło. - Ale w sumie, jak na czterolatka, jest całkiem
bystry.
Widoczne porozumienie i miłość między ojcem
i synem obudziły w Ninie coś w rodzaju zazdrości.
- Czy denerwuje się przy ludziach, którzy nie znają
języka migowego?
- Złości się, gdy czegoś chce, a nie jest zrozumiany,
ale wszystkie dzieci tak samo reagują. Jeśli chodzi
o język migowy, to denerwuje się tylko wtedy, gdy
druga osoba, nie rozumiejÄ…c, okazuje zdenerwowanie.
- A jego opiekunki? Potrafią się z nim porozumieć?
- Trochę. Dziewczynki radzą sobie z tym lepiej niż
dorośli, bo traktują to jak zabawę. Zapewne nie byłoby
to dla nich takie Å›mieszne, gdyby tylko tak mogÅ‚y siÄ™ po­
rozumiewać. - John odchyliÅ‚ siÄ™ na bok, zrobiÅ‚ kilka zna­
ków do J J., który kiwnął głową i zsunął się z kolan ojca.
John również wstał. - Pomoże mi przynieść ci kolację.
Nina Uniosła się na łokciu.
- John, przecież sama mogę pójść do kuchni.
- Jeszcze nie dzisiaj.
- Ależ mogę - obstawała przy swoim. Czuła się
wypoczęta, więc drażniła ją rola bezradnej pacjentki.
- Po co, skoro mogę przynieść ci jedzenie tutaj?
- Bo nie powinieneś mnie tak obsługiwać.
- Powinienem. Przecież właśnie dlatego tu jesteś.
Tylko dlatego doktor zgodził się wypuścić cię ze szpitala.
- Nie chcÄ™...
- To trudno - uciÄ…Å‚ z nietypowÄ… dla niego ostro­
ścią. - Ale tak będzie. -I wyszedł za J.J. z pokoju.
Gdy wrócił z tacą, Nina nie podjęła dyskusji. Udało
jej się zjeść zaledwie połowę spaghetti z sosem i jeszcze
mniej sałaty, gdy poczuła nawrót słabości.
- Pózniej zjem resztę - obiecała, opadając na podu-
kę. John zabrał tacę z jej kolan, a ona natychmiast usnęła.
MARZENIA SI SPEANIAJ " 125
Przebudziła się na chwilę jakiś czas pózniej i ujrzała
J.J. w piżamie, bawiącego się koło jej łóżka kolorową
ciężarówką i dwoma samochodami. Od czasu do czasu
wydawał z siebie niski, buczący dzwięk, zapewne
naÅ›ladujÄ…cy warkot. Nina byÅ‚a ciekawa, czy rzeczywiÅ›­
cie kiedyś słyszał prawdziwą ciężarówkę, czy tylko
wyczuwał wibracje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl