[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kupiła im trzy Diet Cokes, natomiast A. A. ustawiła się za nią, dzierżąc torebkę pełną
łakoci ze stoiska ze słodyczami. Zapłaciły i wyszły.
- Pop Rocks? - zaproponowała A. A., rozdarłszy foliowe opakowanie. Wysypała maleńkie
cukierki na dłoń i wysunęła ją w ich stronę.
Ashley potrząsnęła głową.
- Chyba wiesz, że można umrzeć, jeżeli popija się Pop Rocks colą - ostrzegła, spoglądając
znacząco na Diet Coke w dłoni Lili.
- Nieprawda, to tylko jeszcze jedna legenda miejska i tyle - odparowała Liii, ale Ashley
zauważyła, że przełknęła starannie napój, nim włożyła garść Pop Rocks do ust.
- Fajnie by było zaprosić Billy'ego na potańcówkę -stwierdziła Ashley, po czym otworzyła
torbę popcornu bez soli i wsadziła do niej rękę.
-Akurat. Chodz do nas na imprezę, zaczynamy o czwartej i kończymy o szóstej - zakpiła
Liii. - Na pewno nie będzie mógł się oprzeć.
Czasami Ashley życzyłaby sobie, żeby Lili nie była taka przyziemna. W końcu każdej
dziewczynie wolno marzyć, no nie?
- Chłopcy z siódmej klasy są tacy dziecinni - stwierdziła A. A., która już wcześniej mówiła,
że potańcówka wcale jej nie interesuje, zwłaszcza że zadaje się z kimś, kto jest starszy i o
wiele fajniejszy. - Nie mogę sobie wyobrazić związku z chłopakiem w naszym wieku. Co
można z takim robić, grać w Monopoly?
- Ale i tak możemy się dobrze bawić - upierała się Ashley. Nie znosiła, gdy A. A.
przechwalała się tym swoim niby chłopakiem i wywyższała się, jakby była ponad to
wszystko, co uważała za ich dziecinadę. Jeszcze kilka miesięcy temu podglądały
siódmoklasistki podczas potańcówek i nie mogły się doczekać, kiedy i one będą mogły
wziąć w nich udział. - Możemy wszystkie wpaść do mnie, żeby się przygotować, bo to
przecież tylko krok od szkoły. A nie uważacie, że ten pomysł z VIP-ami to genialna rzecz?
- spytała.
- Tak. No właśnie, właściwie czasami mogłabyś odpuścić Lauren - rzuciła niedbale Lili.
- Niby dlaczego? - spytała kwaśno Ashley. Przecież Lili była przy tym, kiedy wszystkie
uznały, że Lauren jest takim samym zerem jak przedtem. I czy to nie Liii we własnej
osobie wpadła na pomysł ze świńską operacją plastyczną? - Co się z tobą dzieje?
Zakochałaś się w niej, czy co?
Liii zaczerwieniła się.
-Jak tam sobie chcesz. Nieważne.
Ashley tak była zajęta swoją złością na Lili, że nie zauważyła, jak Billy zatrzymał się przy
przejściu dla pieszych i teraz wszystkie trzy znalazły się zaledwie o kilka kroków za nim.
- O rany! Zaraz się odwróci! Patrzy w naszą stronę! Zobaczy nas! - wyszeptała
gorączkowo. Jeszcze chwila, a zostaną zdemaskowane. Nie mogła sobie wyobrazić gorszej
kompromitacji. Zupełnie jakby ktoś ją przyłapał całkiem bez ubrania.
- Co teraz zrobimy? - Lili wpadła w panikę.
- Musimy się schować! - szepnęła głośno A. A.
- Za mną! - rzuciła rozkaz Ashley, jak generał prowadzący wojska w czasie bitwy - i dała
nura w krzaki róż, tam szukając schronienia.
- O rany! Chyba się skaleczyłam!
- Czyj to był pomysł?
- Au, kolec wbił mi się w...!
- Może byście się wreszcie zamknęły? - warknęła Ashley, starając się zarazem uczynić to
możliwie jak najciszej. Z tymi dziewczynami czasami można oszaleć. Co za męka, zawsze
wszystko na jej głowie.
- Co tu się dzieje? - odezwał się męski głos od strony chodnika.
wrzasnęły wszystkie trzy naraz. Pop Rocks, popcorn i Diet Coke poleciały na ziemię.
Ashley wyjrzała ostrożnie zza kolczastych gałęzi, pewna, że wszystko się wydało.
Ale to nie Billy Reddy stał przed nimi - tylko bardzo zmieszany Tri Fitzpatrick.
14
ZGADYWANKI
Nic się nie stało, to tylko Tri - powiadomiła koleżanki A. A. Otóż to, cała Ashley. Musiała
wynalezć najgorszą kryjówkę, jaką można było sobie wyobrazić. A w dodatku przez nią
zgubiły trop. Billy'ego nie było nigdzie w zasięgu wzroku. A. A. nie wiedziała już, czy ma
odetchnąć z ulgą, czy czuć się rozczarowana. Przedarła się przez krzaczory i wyszła na
chodnik, by dokonać inspekcji drobnych zadrapań na ramionach i nogach.
- Cześć, Tri - odezwały się chórem Ashley oraz Lili. Odgarnęły gałęzie na bok i wydostały
się ze swej katastrofalnej kryjówki. Obdarzyły Tri uśmiechem, jakim zwykle obdarza się
ulubionego pieska. A. A. wiedziała, że ich zdaniem nie można traktować poważnie faceta,
który jest niższego wzrostu, i z przykrością musiała przyznać im rację.
- Zwietnie się spisałaś, Ash. Te blizny zostaną mi na całe życie - poskarżyła się Lili,
przesadzając jak zwykle, bo z jej skaleczenia ledwie ciekła krew. - Czy ktoś ma plaster z
opatrunkiem?
- Faktycznie, mogłabyś następnym razem wymyślić jakąś wygodniejszą kryjówkę? -
przyznała jej rację A. A., potrząsając głową i zasypując chodnik różanymi płatkami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl