[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie otworzę! - zdenerwowała się Julka. - Nic innego nie próbuję zrobić, od kiedy się
tu doczołgałam. Próbowałam ze sto razy. Nie dam rady! Jestem uwięziona, ten haczyk jest za
wysoko, nie mam się na czym oprzeć, zresztą łokieć te\ sobie stłukłam...
- Lez spokojnie, \eby ci się kości nie przemieściły - przypomniałam sobie historię z
Pikusiem. Nie powinna ruszać nogą! Ani łokciem! Ona przecie\ w ogóle nie ma mięśni i
tłuszczu, sama skóra i kości. Nawet lekko się uderzając, mogła coś sobie złamać... Nie ma w
ogóle, jak mówi tata, amortyzacji. Zupełnie jakby się uderzyła prosto w kość, bez \adnej
ochrony.
- Nie ruszaj się! śaba ma rację! - krzyknęła Zuzia. - Zaraz cię wyciągniemy.
- Jak? - szepnęłam jej do ucha. - Przecie\ nie damy rady wywa\yć tych drzwi.
- Wybijemy okienko - powiedziała Zuzia, a mnie zrobiło się wstyd, \e sama na to nie
wpadłam. Jasne, okienko! Jest malutkie, ale wystarczy, \eby wło\yć rękę i otworzyć haczyk.
- Będziemy czymś rzucać? - spytałam, przypominając sobie cukierniczkę lub pudełko
na guziki.
- Uderzymy czymś cię\kim. Nie będziemy rzucać, musimy to trzymać w ręku. Bo jak
upadnie w dół, to mo\e zabić Julkę. Musimy tylko uderzyć... Lekko, \eby nie było za du\o
odłamków - Zuzia w skupieniu przesuwała dłońmi po szafce w przedpokoju, szukając
odpowiedniego przedmiotu.
- Widziałam w filmach, \e zawija się to w szmatę - powiedziałam. - Ale nie jestem
pewna, po co się to robi. Mo\e właśnie po to, \eby nie rozbiło się w drobny mak?
- A mo\e po to, \eby było cicho? Bez brzęku? - zastanawiała się Zuzia. - Zresztą
niewa\ne po co, po prostu to zrobimy. Na wszelki wypadek...
Zuzia zdjęła z półki przy drzwiach jakieś ubranie. Chyba kurtkę.
- Za du\a - pokręciłam głową w ciemności. A potem, w chwili nagłego olśnienia,
wło\yłam rękę do kieszeni tej kurtki. Coś tam było. Szalik? Apaszka? W sam raz, \eby
owinąć to coś, co w końcu znajdzie Zuzia. Jeśli znajdzie.
- Klucze taty - powiedziała, podając mi cię\ki skórzany futerał.
- Tyle kluczy? - zdziwiłam się.
- Do domu, do piwnicy, na działkę, do samochodu, do gara\u, do windy u babci i
dziadka w bloku i do ich mieszkania, do biura... - wyliczała. - Najlepsze, co znalazłam. Ten
futerał ma taki uchwyt, chyba do przyczepienia do paska od spodni. Będziemy za niego
trzymać, \eby nie uderzyć Julki.
- Owijamy w szalik? - upewniłam się.
- Owijamy! - przytaknęła Zuzia i nagle o czymś sobie przypomniała. - Julka, odsuń się
od drzwi jak najdalej. I przykryj się czymś. Jakimś ręcznikiem, szlafrokiem, czymkolwiek się
da, bo będziemy wybijać szybę.
Z łazienki dobiegały pojękiwania. Julka przesuwała się z wyraznym wysiłkiem.
- Mo\ecie zaczynać! - zawołała po chwili. Zuzia wyjęła mi z ręki futerał z kluczami
owinięty w szalik i mocno zacisnęła na nim dłoń. A więc to ona będzie rozbijać szybę, nie ja?
Całe szczęście! Wolałabym nie zranić Julki. A byłam zbyt zdenerwowana, by mieć pewność,
\e nie wypuszczę tych kluczy z ręki. Bardzo cię\kich kluczy...
Zamknęłam oczy, chocia\ w ciemności i tak niewiele mogłabym zobaczyć. Ale na
wszelki wypadek... Usłyszałam cichy brzęk.
- Julka, \yjesz? - zawołałam.
- śyję, wszystko jest w porządku - powiedziała. - Oprócz tego, \e nie mogę się
podnieść...
Zuzia wyciągnęła rękę, by przeło\yć ją przez wybite okno.
- Stój! - krzyknęłam. - Chyba coś mi się pomyliło. W tych filmach to nie to, czym
walili, owijali szmatą, ale rękę, potem, \eby się nie pokaleczyć, wsadzając ją przez wybitą
szybę. To znaczy, mo\e ten przedmiot, którym ją rozbijali, te\ owijali... Nie jestem pewna.
Ale rękę owijali na pewno!
- Dobra, owinę - powiedziała Zuzia spokojnie. - Tylko chyba ju\ nie mam czym.
Szalik wpadł mi przez okno do środka, do łazienki. Kurtka jest za gruba, a do szafy w pokoju
nie będę ju\ szła. Minie pół godziny, zanim wrócę, Julka nam się wykrwawi.
- Ja nie krwawię! - dobiegł nas głos z łazienki. - Chyba nie...
- Wszystko jedno, nie będę szła do szafy - postanowiła Zuzia. - Jeszcze sama się
gdzieś przewrócę i śaba będzie miała nas dwie do ratowania. Sama mo\e sobie nie dać rady.
- Na pewno sobie nie dam rady - powiedziałam, dziękując niebiosom za zimną krew
[ Pobierz całość w formacie PDF ]