[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nawiała się, co może się stać, gdy pozna swego
chlebodawcę bliżej. Niestety ku jej zgubie oka
zało się, że jest to człowiek pełen zalet, sympa
tyczny, czarujący. Człowiek, którego tak łatwo
pokochać...
Ostrożnie wysunęła się z jego ramion. Wice
hrabia mruknął tylko coś przez sen. Odczekała
chwilę. Spał dalej, więc jak najostrożniej zsunęła
się z łóżka, cichusieńko zgarnęła z podłogi ko
szulę i na palcach podeszła do drzwi do gardero
by. Na szczęście były uchylone, a zawiasy po
rzÄ…dnie naoliwione.
Zapaliła tylko jedną świecę. Ochlapała się
pobieżnie w lodowatej wodzie, ubrała się ciepło,
spakowała w parę minut. Sygnet zostawiła na
umywalce. Zostawiła jeszcze coś.
Dotknęła złotej gwiazdki, pogłaskała złoty
łańcuszek. Jakże pragnęła zabrać ten klejnot
z sobą! Byłaby to jedyna pamiątka po tej nocy,
po tej wielkiej, jedynej miłości.
Nie, nie potrzebuje żadnych pamiątek. Tę
miłość i tak na zawsze zachowa w sercu. A poza
tym, zważywszy na okoliczności, nie powinna
zabierać rzeczy tak cennej.
Chwyciła sakwojaż i wyszła z garderoby
drugimi drzwiami, wiodÄ…cymi na korytarz.
W całym domu panowała cisza. Zeszła na dół
Gwiazda betlejemska 119
i z duszą na ramieniu przemknęła przez hol do
drzwi frontowych. DrogÄ… dojazdowÄ… szybko
doszła do gościńca. Minęła przewrócony powóz
państwa Moffattów wyłaniający się z topnieją
cego śniegu i ruszyła przed siebie, do wioski.
Serce bolało. Z tęsknoty za złotą gwiazdką na
złotym łańcuszku, tą garstka złota, tak pasującą
do jej dłoni. I za gwiazdą betlejemską, która
w tym roku dała tyle radości i tyle nadziei, która
skusiła Verity do popełnienia czynu tak nieroz
ważnego.
Bolało z tęsknoty za człowiekiem, który, jak
miała nadzieję, spał jeszcze. Spał w łóżku, w któ
rym jeszcze przed półgodziną spała także ona.
Nigdy go więcej nie zobaczy.
Nigdy. Ten wyraz ma w sobie przerażającą,
okrutnÄ… moc.
ROZDZIAA ÓSMY
Odnalezienie jej zajęło Julianowi trzy miesią
ce. Chociaż trudno mówić o odnalezieniu. Zoba
czył ją tylko przelotnie, na ulicy, i znów znikła.
Tamtego dnia, po świętach Bożego Narodze
nia, kiedy obudził się rano i zobaczył, że jest
w łóżku sam, był wielce niezadowolony. Ubierał
się i golił bez pośpiechu, w nadziei że Blanche
wróci, zanim on będzie gotowy. Tak się jednak
nie stało, więc poszedł szukać. Nie było jej ani
w bawialni, ani w salonie, ani w pokoju jadal
nym, ani w kuchni. Ale nie był tym jeszcze
zaniepokojony, nawet wtedy, gdy wyjrzał
przez frontowe drzwi i też jej nie zobaczył.
Pomyślał, że najprawdopodobniej jest na górze,
w pokoju pani Moffatt, i zachwyca siÄ™ jej ma
leńką córeczką.
Prawdę odkrył, gdy zbliżało się południe. Ona
odeszła. Zabrała swoje rzeczy, wszystkie oprócz
Gwiazda betlejemska 121
złotej gwiazdki na łańcuszku. Leżała na komo
dzie. Wtedy chwycił tę garstkę cennego kruszcu,
zacisnął na niej palce w milczącym geście naj
większej rozpaczy.
Jeszcze tego samego dnia wrócił do Londynu,
przedtem serwujÄ…c wszystkim stek nowych
kłamstw, i od razu wszczął poszukiwania. Do
wiedział się, że Blanche nie pracuje już w operze.
Nie zaangażowała się do innego teatru, spraw
dził przecież wszystkie. Nikt w operze nie
wiedział, gdzie obecnie przebywa, po raz ostatni
widziano ją przed świętami.
W końcu, dzięki sporej sumce, dyrektor opery
dał mu adres. Niestety, nie mieszkała tam żadna
Blanche Heyward. Tak twierdziła właścicielka
domu. Nikt też nie odpowiadał rysopisowi,
podanemu przez wicehrabiego, może tylko pan
na Ewing. która mieszkała tutaj i wyróżniała się
wzrostem. Ale panna Ewing nie była tancerką
operową, także pozostałe damy, które z nią
mieszkały. Tancerka! Cóż za niedorzeczny po
mysł! Właścicielka domu wcale nie kryła oburze
nia. W rezultacie zdesperowany hrabia gotów
był udać się do Somersetshire i poszukać owej
kuzni. Ile jednak tych kuzni może tam być?-
Blanche zapewne wcale nie chciała, by ją
odnalazł.
Starał się wymazać ją z pamięci, zbagate
lizować to, co w tej pamięci jednak zostało.
122 Mary Bałogh
Owszem, tegoroczne święta Bożego Narodzenia
były nadzwyczaj przyjemne, przede wszystkim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]