[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdzie mogłabym ukryć amulet i ołtarzyk.
Matka obdarza mnie uśmiechem. Nie tylko wkroczyłam na jej teren, ale
radośnie zgadzam się z jej sugestiami. Chociaż raz.
Poleciłam już twojej Towarzyszce Katji, by przygotowała ci kąpiel.
Katja? Prawie o niej zapomniałam.
Odwracam się, by mocno uściskać rodziców przed wbiegnięciem na
schody, ale coś mnie powstrzymuje. Na ich widok odczuwam ulgę
i podniecenie, ale wszystko jest jakby za łatwe. Ich przygotowania,
Wawrzyny Archona, spokojna reakcja Jaspera. Uśmiecham się więc tylko
do nich i macham ręką. Ale mój smród przypomina mi, że znów jestem
Panną. Muszę też wytrzymać smród moich sekretów.
XXXVI
Aprilus 28
Rok 242 p. U.
Jedną chwilę odpowiadam, słysząc pukanie do drzwi.
To chyba Katja. Odesłałam ją wcześniej, żeby móc w wannie cieszyć się
samotnością; nauczyły mnie tego siniki spędzone poza Pierścieniem. Teraz
jednak, gdy schodzą się goście na biesiadę, prawdopodobnie chce
sprawdzić, czy przed zejściem na dół nie potrzebuję pomocy.
Muszę się pospieszyć i ukryć ołtarzyk oraz amulet; gdy zostałam sama,
nie mogłam się oprzeć chęci popatrzenia na moją zdobycz. Pragnienie
ponownego uczynienia Elizabet osobą realną było aż zbyt wielkie. Wsuwam
jej ołtarzyk ponownie do plecaka i zakopuję pod stosem mojej śmierdzącej
Próbami bielizny. Wyobrażam sobie, że wystarczą smród i brud, by
zabezpieczyć tablet na dzisiejszą noc przed wszystkimi włącznie z Katją,
której wydam polecenie, by ich nie tykała. Pózniej znajdzie się coś lepszego.
Wieszam amulet na szyi i kryję go pod suknią biesiadną. Chcę mieć
Elizabet blisko w końcu to także jej noc. Spojrzawszy w dół, cieszę się, że
pretensjonalne wzory, jakie matka wyszyła mi na przodzie sukni, maskują
amulet. Muszę pamiętać o tym, żeby podziękować matce za ozdobną suknię,
musiała nad nią pracować podczas całej mojej nieobecności.
Wejść! wołam.
Drzwi się otwierają, ale zamiast Katji wchodzi Lukas.
Wstaję i uśmiecham się dość głupio. Chwytając go za dłonie, mówię bez
zastanowienia:
Od chwili, w której zobaczyłam cię na miejskim rynku, nie mogę się
doczekać rozmowy z tobą. Jak mogę ci podziękować za to, czego mnie
nauczyłeś? Gdyby nie twoje szkolenie, nie przetrwałabym tam, a cóż
dopiero mówić o zwycięstwie. Byłeś ze mną poza Pierścieniem, Lukasie&
W każdej chwili.
Odpowiada mi uśmiechem, a uścisk jego dłoni jest mocny i pełen ciepła.
Dziękuję, Ewo, ale to ty sama tego dokonałaś. Jestem ogromnie rad, że
zdobyłaś Wawrzyny, ale jeszcze bardziej cieszy mnie twój powrót.
Mnie też odpowiadam.
Milkniemy na chwilę. Wiele jest do powiedzenia, ale nie bardzo wiem,
od czego zacząć. Może on czuje to samo. A może to sprawa tkwiącego
w nim od zawsze spokoju Pogranicza.
Przyszedłem się pożegnać, Ewo.
Pożegnać? Przecież dopiero wróciłam. Mam teraz trzydzieści dni na
cieszenie się domem, zanim będę musiała odejść, by uczyć się z Archonami.
Chciałam omówić z tobą każdy szczegół tych Prób.
Odsuwa się nieco ode mnie.
Nie chodzi o ciebie, Ewo. To ja odchodzę. Twoi rodzice uprzejmie
pozwolili mi z tym zaczekać do twojego powrotu. Jutro wracam na ziemie
Pogranicza. No, przynajmniej nie dostanę nowego skierowania.
Nie! Mam ci tak wiele do powiedzenia! Jak oni mogli mi to zrobić?
Wszystko zgodnie z Prawem. Dobrze o tym wiesz. Zrobili mi
uprzejmość, pozwalając mi tu zostać tak długo. Mogłem każdego dnia brać
udział w Zgromadzeniach i dowiadywać się, jak sobie radzisz.
Wiem, że ma rację, choć wydaje mi się to niesprawiedliwe.
Powodowana impulsem obejmuję go i ściskam. W pierwszej chwili
sztywnieje, ale potem rozluznia się i oddaje mi uścisk. Rozdzielamy się
i w tejże chwili spostrzegam, że z mojego plecaka spod stosu foczych skór
wystaje róg ołtarzyka Apple a. Musiałam dość niedbale zamknąć worek.
Ukradkowo próbuję wkopać go pod stos.
Co to jest, Ewo?
A, to resztki mojego wyposażenia do Prób.
Próbuje podejść bliżej, ale staję pomiędzy nim a stosem.
Nie zbliżałabym się. Moja używana przeze mnie podczas Prób odzież
nie pachnie zbyt przyjemnie. Próbuję żartem odwrócić jego uwagę.
Gdy się pochyla, by dotknąć ołtarzyka, odsuwam jego dłoń.
Przestań, Lukasie ostrzegam go.
To dopiero trzeci raz, gdy cokolwiek mu kazałam, a przecież jest moim
służącym. Spod zwykłej dla niego maski obojętności błyska niedowierzająco
oczami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]