[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jak suka? Jak rozpuszczony bachor? Jak primadonna? -
Podsunęłam mu parę określeń. Red siedział z przodu bardzo
119
nieruchomo, słuchając naszej sprzeczki. Keisha, która stała
przy drzwiach, udawała, że obserwuje ptaka na niebie.
Uśmiechnął się ponuro.
- Sama wybierz to, co najlepiej pasuje.
- Nie ma sprawy Zrobię to. - Dopisałam kolejny punkt do
listy Jego wzrok powędrował w stronę kalendarza.
- Co robisz?
- Sporządzam listę.
- Jezu Chryste, jeszcze jedną?
- Tę samą. Po prostu dopisuję do niej kolejne punkty.
- Daj mi to. - Wsunął górną połowę ciała do ambulansu,
jakby chciał mi wyrwać kalendarz.
Wyszarpnęłam mu go z powrotem.
- To mój kalendarz, a nie twój. Nie dotykaj go. - Przez ramię
rzuciłam do Reda: - No, jedzmy już.
- Blair, dąsasz się...
Tak, dąsałam się. Kiedy poczuję się lepiej, może mi
przejdzie, ale w tamtej chwili uważałam, że moje dąsy są w
pełni uzasadnione. Kiedy się dąsać, jak nie wtedy, gdy zostało
się postrzelonym?
Kiedy Keisha zamykała drzwi karetki, zawołałam:
- I wybij sobie z głowy, że jeszcze kiedyś pójdę z tobą do
łóżka!
120
Rozdział 11
- Sypiasz z porucznikiem Bloodsworthem? - spytała
Keisha, uśmiechając się szeroko.
- Kiedyś sypiałam - prychnęłam. I co z tego, że to kiedyś
było zaledwie tego dnia rano? - Na więcej nie ma co liczyć. -
Trochę żałowałam, że wykrzyczałam coś tak osobistego, ale w
końcu zostałam sprowokowana.
Wydawało mi się, że Red jedzie niezmiernie powoli. Nie
wiedziałam, czy zawsze jest aż tak ostrożny - co nie należy do
zalet, jeśli wiezie się umierającego człowieka - czy po prostu
chciał usłyszeć jak najwięcej, zanim przyjedziemy do szpitala.
Poza Keisha nikt, absolutnie nikt, nie uważał, że warto martwić
się moim stanem.
Keisha jednak była swojaczką. Dała mi figi i wyciągnęła
spod samochodu moją torbę. Keisha mnie rozumiała.
- Pewnie trudno odrzucić takiego twardego mężczyznę -
powiedziała z zamyśleniem
- Taki już nasz kobiecy los.
- O tak, siostro. - Popatrzyłyśmy na siebie z pełnym zrozu-
mieniem. Mężczyzni to trudne istoty, nie wolno pozwalać, by
przejęli kontrolę. Całe szczęście, że i Wyatt był trudny, bo
mogłam myśleć o czymś innym niż to, że ktoś dybie na moje
życie. Jeszcze nie byłam gotowa zmierzyć się z tą myślą. Na
razie znalazłam się w bezpiecznym miejscu, więc mogłam
odetchnąć z ulgą, co było mi bardzo potrzebne. Skupię się na
Wyatcie i swojej liście, dopóki nie poczuję się na tyle dobrze,
by poradzić sobie z tą sytuacją.
W szpitalu położono mnie w prywatnym pokoiku - o ile
prywatnym można nazwać pomieszczenie, w którym
plastikowa zasłonka służy za drzwi - a dwie przyjazne, wesołe
i sprawne pielęgniarki rozcięły mój zakrwawiony top i
biustonosz. Bardzo żałowałam, że stanik poszedł na straty, bo
był z pięknej niebieskozielonej koronki i stanowił komplet z
121
majtkami, których teraz nie mogłabym nosić, chyba że
dokupiłabym pasującą górę. No cóż. Stanik i tak był
zniszczony, bo wątpię, czy jakikolwiek środek chemiczny
dałby radę wywabić plamy krwi z jedwabiu, a poza tym bardzo
zle mi się kojarzył, więc pewnie i tak bym go już nigdy nie
włożyła. Pielęgniarki dały mi niebiesko-białą szpitalną koszulę,
która nie była ani trochę modna, i kazały się położyć, a same
zabrały się do wstępnego opatrywania rany
Zdjęły mi z ręki opaskę uciskową, a ja już uspokoiłam się
na tyle, by rzucić okiem na ranę.
- Blee - powiedziałam, marszcząc nos.
Każdy postrzał uszkadza jakiś mięsień, no, chyba że by cię
trafiono w oko, ale wtedy nie ma powodu do zmartwienia, bo i
tak umierasz na miejscu. Kula wyżłobiła głęboki rowek na
zewnętrznej części mojej ręki, tuż pod stawem barkowym.
Gdyby trafiła mnie nieco wyżej, strzaskałaby staw, a to
oznaczałoby poważniejszą kontuzję. Rana jednak i tak
wyglądała dość kiepsko, nie wyobrażałam sobie, jak da się ją
zamknąć zaledwie kilkoma szwami.
- Nie jest aż tak zle - powiedziała jedna z pielęgniarek. Na
jej identyfikatorze widniało imię  Cynthia . - To rana tkanek
miękkich, kości nie zostały uszkodzone. Ale pewnie boli jak
cholera, co?
Zaiste.
Sprawdzono moje funkcje życiowe - miałam nieco
przyspieszony puls, ale chyba nic w tym dziwnego? Oddech w
normie. Ciśnienie krwi nieco powyżej mojej normy, ale
niedużo. Ogólnie rzecz biorąc, moje ciało dość łagodnie
zareagowało na postrzał. Na pewno nie zaszkodziło to, że
byłam zdrowa jak byk, a do tego w świetnej formie.
Trudno przewidzieć, czy po wyleczeniu ręki odzyskam
kondycję na tyle, by znowu zacząć trenować, pomyślałam
ponuro. Za parę dni wrócę do lekkich ćwiczeń
wydolnościowych, potem do jogi, ale na co najmniej miesiąc
122
mogę się pożegnać z gimnastyką czy podnoszeniem ciężarów.
Jeżeli postrzelenie w jakimkolwiek stopniu przypominało inne
kontuzje, jakie odniosłam w przeszłości, to znaczy, że po
ustąpieniu pierwszych objawów mięśnie będą potrzebowały
nieco czasu na poradzenie sobie z urazem.
Dokładnie oczyszczono moją ranę, co nie sprawiło mi bólu
większego niż dotychczasowy. Miałam szczęście, że top był
bez rękawów, dzięki czemu do rany nie dostały się żadne
włókna z materiału. To w dużym stopniu ułatwiło sprawę.
W końcu przyszedł lekarz, chudy facet z czołem
pobrużdżonym zmarszczkami i z wesołymi, niebieskimi
oczami. Na jego identyfikatorze widniało nazwisko
 MacDuff *. Poważnie.
- Nieudana randka, co? - zażartował, zakładając gumowe
rękawiczki.
Zaskoczona, zamrugałam oczami.
- Skąd pan wie?
Tym razem to on urwał, zdziwiony
- To znaczy.. Słyszałem, że strzelał do pani snajper.
- To prawda. Ale to się stało pod koniec randki. - Jeśli
można nazwać randką to, że Wyatt wyśledził mnie na plaży, a
potem wziął z zaskoczenia.
Roześmiał się.
- Rozumiem. Jasna sprawa.
Popatrzył na moją rękę i potarł podbródek.
- Mógłbym zaszyć pani tę ranę, ale jeśli nie chce pani, by
zostały blizny, lepiej wezwę chirurga plastycznego. Nasz
doktor Homes szyje tak, że nie widać potem śladów Nie zostaje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl