[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Było to jedyne słowo, które dotarło do niej w całości. Wśród trzasków i
syków słyszała jakieś dzwięki, ale mogła się tylko domyślać ich znaczenia.
Dobrze... Do domu...
W końcu przerwała te męczarnie.
Guy, nie mam pojęcia, co mówisz, więc przestań do diabła marnować
czas i wracaj tu! Natychmiast! Słyszysz, co mówię?
W telefonie panowała cisza. Słychać było wyłącznie głuchy pogłos.
Czy to znaczy, że się rozłączył? Z przerażeniem wpatrywała się w
słuchawkę.
To był Guy? Nic mu nie jest? zażądała wyjaśnień Matty. Co
powiedział?
Zadzwonił do mnie... Boże, co ja zrobiłam! On do mnie zadzwonił, a
ja na niego nawrzeszczałam. Nie do wiary! Przecież miałam mu
powiedzieć, że go kocham...
Przez dwa dni siedziała kołkiem w domu, nie ruszając się od telewizora
i nie odstępując telefonu. Czekała na wiadomości, liczyła, że może do niej
zadzwoni Telewizja podawała wiele informacji, w większości bardzo
niejasnych i sprzecznych. Ciągle był więziony. Nie uprowadzono go, tylko
zaginął. Został zabity...
Fran? Do pokoju zajrzała Connie. Już wychodzimy Dasz sobie
radę?
Wychodzicie?
Toby idzie na urodziny kolegi.
Prawda... Z trudem odwróciła wzrok od telewizora.
Zapomniałam.
Może sama powinnaś pójść? mruknęła Connie. Dziecku
przydałaby się zmiana otoczenia.
Dziecku potrzebny jest tatuś, pomyślała, przenosząc spojrzenie na
ekran.
Wrócimy około szóstej.
Bawcie się dobrze pożegnała ich. Cholera! krzyknęła, gdy
usłyszała trzaśniecie zamykanych drzwi.
Zła na siebie, wyłączyła telewizor i wstała z kanapy. Mogą minąć
miesiące, nim zdołają go uwolnić. Nie mogła spędzić tego czasu przed
telewizorem, czekając na strzępy informacji.
Przechodząc przez hol, spojrzała przelotnie w lustro. Powinna wziąć
prysznic, umyć włosy przebrać się, zacząć wreszcie myśleć o pracy. I o
swojej rodzinie...
Kiedy sięgnęła do szuflady z bielizną, jej wzrok padł na jedwabną
szkatułkę, gdzie leżała obrączka, którą dał jej Guy. Otworzyła pudełeczko,
wsunęła ją na palec... i nagle poczuła ulgę. Jak gdyby Guy był bliżej. I
zamiast zabrać się do pracy, przeszła do wyremontowanej sypialni, gdzie
stały rzeczy, które obiecała mu przechować.
Otworzyła staroświecki skórzany kufer i zaczęła go rozpakowywać.
Koszule, swetry, garnitury. Przytuliła policzek do rękawa marynarki, którą
miał na sobie podczas ślubu.
Wstawiła buty na półki, bieliznę i skarpetki powkładała do szuflad. W
ten sposób próbowała się przekonać, że wkrótce będzie w domu.
Zaklejone koperty z dokumentami przełożyła do małej komódki. Na
koniec wyjęła dużą wyściełaną kopertę zaadresowaną do Stevena. Koperta
była otwarta, na wierzchu widniał napis Zwrot do nadawcy . Nic nie
mogło jej powstrzymać, żeby nie zajrzeć do środka.
Przez długą chwilę wpatrywała się w srebrną grzechotkę. Tę cenną
rodzinną pamiątkę Guy przysłał dla Toby ego, a Steven mu ją odesłał.
Chciał usunąć swojego brata z ich życia. Ale dlaczego?
Odłożyła kopertę na bok i skończyła rozpakowywanie kufra. Wyjęła
kilka książek i kiedy kładła je na szafce przy łóżku, z jednej z nich
wyfrunęła kartka papieru. Schyliła się, żeby ją podnieść, i wtedy
rozpoznała charakter pisma.
List Stevena. Opadła ciężko na łóżko. Wiedziała, że tu są wszystkie
odpowiedzi...
Ciągle jeszcze wpatrywała się w kartkę, gdy ktoś zadzwonił do drzwi.
To z pewnością Catherine. Obiecała, że wpadnie po pracy. Nie sądziła, że
już zrobiło się tak pózno. Ze zdumieniem spojrzała na zegarek. Wcale nie
było pózno...
I nagle wiedziała. Popędziła w dół po schodach, przez chwilę szarpała
się z drzwiami, a kiedy je w końcu otwarła, na schodach nikogo nie było.
Rozejrzała się niepewnie. Czy możliwe, że wyobraziła to sobie? Wyszła
na zewnątrz i spojrzała na ulicę. Jakiś człowiek płacił za taksówkę, która
stała kilka metrów dalej. Włosy miał długie i zaniedbane, na twarzy
kilkudniowy zarost, ubranie nadawało się wyłącznie do wyrzucenia.
Wyglądał tak, jakby nie mógł sobie pozwolić na bilet autobusowy, a co
dopiero na taksówkę. A kiedy się odwrócił i podniósł głowę, zobaczyła
jego twarz. Nad prawym okiem miał ranę z byle jak założonymi szwami,
na policzku wielki siniec, ręka spoczywała na prowizorycznym temblaku...
Guy.
Wstrząs pozbawił ją oddechu. Gwałtownie łapała powietrze, próbując
wymówić jego imię. Schodziła na dół po schodach, gdy wzrok Guya
przesunął się z jej twarzy na brzuch, gdzie pod jej sercem rosło dziecko.
Guy był zmęczony i obolały, lecz widok ukochanej kobiety stojącej w
świetle lampy wyzwolił w nim nową energię. Ogarnęła go przemożna
wdzięczność, że zdecydowała się zachować dziecko. A przecież nie
mógłby jej winić, gdyby postanowiła wziąć pigułkę...
Stał jak oniemiały z głupawym uśmiechem na ustach.
Zdaje się, że zniweczyłem twój zamiar unieważnienia małżeństwa.
Przez ułamek sekundy bała się, że serce jej pęknie. A więc tylko tyle to
dla niego znaczyło?
Matty delikatnie zasugerowała zażycie pastylki, ona jednak
zdecydowała, że urodzi dziecko. Chroniła je wbrew zdziwionym
spojrzeniom sąsiadów i plotkom wśród znajomych Stevena. Dbała o nie z
miłością i nadzieją na przyszłość, a Guy dostrzegał wyłącznie to, że
powstrzymał ją od rozwiązania ich małżeństwa.
Jednak chwilę pózniej dostrzegła wzbierające w jego oczach łzy i
zrozumiała, że była w błędzie. Powiedział to, bo bał się odrzucenia. Teraz
już wiedziała, co znaczyło tych kilka słów z listu Stevena, które
przeczytała, zanim rozległ się dzwonek.
... gdy za nią stanąłem, wyglądałeś jak rażony gromem...
A więc to wzajemne porozumienie, kiedy ich oczy spotkały się na
ułamek sekundy, nie było wyłącznie złudzeniem...
Dlatego postanowił wyjechać, dlatego też Steven odesłał mu
grzechotkę. Gdyby pokazał jej prezent, napisałaby list z podziękowaniem,
a Steven nie chciał, żeby nawet w taki sposób kontaktowała się z jego
bratem.
To samo wydarzyło się w jego mieszkaniu. Zupełnie jakby wciąż trwali
w tamtej chwili sprzed trzech lat, ze wstrzymanym oddechem czekając, aż
[ Pobierz całość w formacie PDF ]