[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cudownie!
Książę podał Soni talerz z kanapkami, a Kristin rozlała czekoladę do
kubków ozdobionych świątecznymi wzorami.- Proszę, kochanie, twoja
czekolada. Jest dobra do picia, nie za gorąca. Na twoim kubeczku na-
malowany jest śliczny mały elf wyglądający zza: drzwi szopy. - Podała
dziewczynce kubek. - A na deser są ciasteczka.
- Pycha! - Sonia z zapałem zabrała się do jedzenia. Jej apetyt udzielił
się księciu, który w mig pochłonął swoje kanapki.
- Przepraszam na chwilę, zaraz wracam. Thor, zostań z Sonią.
- Dokąd idziesz? - chciała wiedzieć dziewczynka.
- Kochanie, nieładnie tak wypytywać - zganiła ją Kristin.
- Przepraszam.
- Nie ma za co, muszę gdzieś pilnie zadzwonić.
- No to się pospiesz - powiedziała Sonia mentorskim tonem.
pona
ous
l
a
d
an
sc
Kristin zaczerwieniła się z zażenowaniem, ale zauważyła, że książę z
trudem stłumił chichot.
- Zaraz wracam, nie zdążysz nawet zacząć jeść deseru - zapewnił.
- A mogę dać jedno ciasteczko pieskowi?
- Lepiej daj mu kawałek kanapki, bo Thor uwielbia szynkę. Ale
najpierw zjedz jeszcze trochę.
- Dobrze - stwierdziła pogodnie. - Mam nadzieję, że Eryk szybko
wróci - dodała, kiedy książę zniknął za drzwiami.
- Ja też - przyznała Kristin cicho. Ciężko jej było przyznać się przed
sobą, że trudno jej będzie opuścić ten dom, lecz ta chwila zbliżała się nie-
uchronnie.
- Maren, jak się masz, siostrzyczko?
- Jakoś się trzymam. Czekałam na wiadomość od ciebie. Myślałam
nawet, że już pojechałeś na narty do Kvitfjell.
- Nie, jestem jeszcze w domu. Jest u mnie Sonia.
- Przecież miałeś wyjechać z Beą! Bea! Jakoś zupełnie o niej
zapomniał.
- Nie, zle mnie zrozumiałaś. Sonia to ta mała dziewczynka, która
wygrała konkurs.
Maren zamilkła na chwilę.
- Zabrałeś to dziecko do domu? - wykrztusiła wreszcie.
- Tak - stwierdził po prostu, chociaż dobrze wiedział, że nawet jego
kochająca siostra nie spodziewała się po nim czegoś takiego.
- Ale co się stało? Może chciałeś ją jakoś udobruchać, kiedy się
pona
ous
l
a
d
an
sc
dowiedziała, że mnie tam nie będzie?
- Nie o to chodzi. Na początku Sonia rzeczywiście rozpaczała z tego
powodu, ale potem wszystko przebiegało znakomicie, zresztą sama
zobaczysz w wiadomościach wieczornych. Maren, teraz ja muszę poprosić
cię o przysługę.
- Oczywiście, kochany. O co chodzić
- Chciałbym przyjechać do ciebie z Sonią i Kristin. Gdybyśmy teraz
ruszyli, moglibyśmy być u ciebie za czterdzieści pięć minut.
- Kristin? - zapytała.
- To ciotka dziewczynki. Szkoda teraz czasu na wyjaśnienia. Mam
jeszcze prośbę, żeby ktoś koniecznie przywiózł ci koronę. A wiadomości
obejrzymy razem.
- Eryk, a co z Beą? Co z waszym wyjazdem? - zaniepokoiła się Maren.
- To już nieaktualne. - A z pewnością będzie, jak tylko skończy
rozmawiać z siostrą i wykona następny telefon. - Do zobaczenia wkrótce.
Zaraz po odłożeniu słuchawki zadzwonił do Bei. Czekając, aż
odbierze, bezwiednie układał na wieszaku płaszczyk Soni.
- Eryk? Jak mogłeś tak długo się nie odzywać! Już myślałam, że coś
jest nie w porządku! - Bea, gdy tylko usłyszała jego głos, ruszyła do ataku.
- Przykro mi. Przysługa, o którą poprosiła mnie Maren, okazała się
bardziej skomplikowana, niż myślałem. Niestety muszę odwołać nasz wypad
na narty.
- W porządku. Możemy ruszyć rano.
- Niestety, to niemożliwe. Na razie w ogóle musimy zrezygnować z
pona
ous
l
a
d
an
sc
wyjazdu.
- Ale... Eryk...
- Przykro mi, naprawdę. Rozumiem, że czujesz się zawiedziona, ale
sytuacja się skomplikowała. Potrzebuję kilku dni, żeby wszystko załatwić
jak należy, a w tym czasie na pewno dziecko Maren przyjdzie już na świat.
Rodzina będzie potrzebowała mnie tu, na miejscu.
- Mam nadzieję, że zobaczymy się w Wigilię - rzuciła Bea z irytacją.
Kiedyś zrobiłoby to na nim wrażenie, jednak ostatnio wszystko się
zmieniło. Nie mógł tak po prostu pozwolić Soni i jej ciotce zniknąć ze
swojego życia.
- Nie wiem, być może...
- Czy ty się ze mną właśnie rozstajesz? - syknęła doprowadzona do
ostateczności Bea.
Sęk w tym, że Eryk sam nie wiedział, co się z nim dzieje.
- Zrozum, chodzi o małą dziewczynkę z problemami
psychologicznymi. Jest niewidoma.
- Niewidoma ?
- Tak. Przepraszam, ale teraz nie mam czasu na dłuższe wyjaśnienia,
opowiem ci o tym w stosownej chwili. Zobaczysz zresztą wszystko w
wiadomościach wieczornych. Zadzwonię pózniej.
- Będę czekać na twój telefon - odpowiedziała smutnym głosem po
chwili ciszy.
Książę rozłączył się i poszedł do swojego pokoju, żeby się przebrać w
zwykłe ubranie. Potem udał się do pokoju kominkowego, niosąc w dłoni
pona
ous
l
a
d
an
sc
płaszczyk Soni.
Kiedy wszedł do środka, jego uwagę przykuł piękny profil Kristin,
zaznaczający się wyraznie w świetle ognia. Jej zgrabna sylwetka rysowała
się pod dopasowaną suknią, a włosy lśniły szczerym złotem. Kiedy go
usłyszała, odwróciła się ku niemu i wstała. Ich oczy się spotkały. Książę
pomyślał, że ich błękit jest głębszy od szmaragdów i akwamaryny w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]