[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znakomity geometra, wycinający swe trójkąty i kwadraty w żywych masach ludzi, jako główny działacz
nowego w Rosji ustroju społecznego i rządu, na gwałt powoływał i osadzał na urzędach starą
biurokrację carską, dopiero co wypędzoną na cztery wiatry, gdyż bez tego rozsadnika wszelkiego złego
życie państwowe stawało się samą anarchią, a machina państwowa rozłaziła się w rękach
rewolucjonisty i w proch rozsypywała. Takie to figle nie tylko w bibliotekach, lecz i w samem życiu
rzeczywistość wyprawia zarozumiałym teoriom. Kto zasiewa rewolucję i wznosi okrzyk na jej cześć, kto
szerzy jej ideę wśród ludzi nieuświadomionych, musi pragmatycznie wiedzieć, co z jego inicjatywy
wyniknie, musi wiedzieć, jak i kiedy nastąpi zamiana starej formy przez nową, To zaś jest, niestety,
niemożliwe. Cały świat przekonał się o tej prawdzie na tysiącach przykładów, zwłaszcza podczas wojny
światowej, że nikt nie przewidzi życia i jego tajnych potęg, gdyż nikt nie może znać przyczyn huraganu
niskich żądz, które wybuchają w rodzie ludzkim. Pisząc te słowa, uświadamiam sobie
niebezpieczeństwo ich wygłaszania. Konserwatyzm polski, zaskorupiała reakcja, czyhająca na poparcie
praw swego żerowania, gotowa by oklaskiwać te uwagi w jakich "Kartkach ulotnych", (czysto
warszawskiej odmianie Fliegende Blatter), gotowa by je z zadowoleniem podkreślać szumnymi piórami
heroldów i grasantów obskurantyzmu. Lecz prawdę swą należy mówić głośno, nie schlebiając ani - żal
się Boże! - gwelfom i gibelinom polskim, ani rzeczom, ani wypadkom, ani stosunkom, ani ideom.
Rewolucyjne uczucie polskie, którego dowodów ród nasz złożył tysiące tysięcy w czasach niewoli, musi
teraz wejść w milion prac, zamknąć się w krociach wysiłków, wdrożyć się i wcielić w nieustanne
tworzenie. Dom polski musi się osiedzieć, wesprzeć na wieki na swych starych podmurowaniach i
przyciesiach! Któż jest tak okrutny i szalony, ażeby chciał do tych świętych ścian zbliżać się z drągiem i
zamiarem ich zdruzgotania! Nie posądzam nikogo o wysługiwanie się wrogom. Są dusze gorące,
którym obmierzł widok biedy, deptanej przez polskie burżujstwo, tak samo dziś, jak za czasów
panowania wroga. Ale istnieje również snobizm rewolucyjny. Są dusze, którym pachną piwnice
moskiewskie, nalane krwią, dusze tętniące za możnością pastwienia się, katowania, władania. Iluż to
Dzierżyńskich wzdycha wokół nas za możnością posiadania nieopisanej władzy!
Któżby był tak niesprawiedliwy i złośliwy, ażeby twierdzić, iż reformatorzy moskiewscy pragnęli w
duszach swych zniszczenia i wygłodzenia rosyjskiego ludu. Ale oto na końcu ich marzeń o
uszczęśliwieniu ludzi ubogich tego kraju zjawiła się jędza ludożerstwa. Z rachunku ich wypadało dobro i
piękno, a rzeczywistość przyniosła śmierć głodową dziesięciu milionów ludzi, czyli całego jakowegoś
narodu. Pragnęli wygubić najpodlejszą na ziemi carską tyranię, a zwalali się we krwi po samo serce i
nie wiedzą, gdzie jest koniec ich własnej tyranii.
Polsce zawsze śmierdział topór i pniak Iwana Groznego. Tak samo dziś śmierdzą jej moskiewskie
krwawe piwnice i moskiewskie poezje, sławiące mordowanie. Gdy zajdzie potrzeba stworzenia
rewolucji, to Polska stworzy swoją, lecz nie pójdzie śladem moskiewskiej. Pewnie, że żywi nieszczęśliwi
ludzie nie są książkami w bibliotece, które mogą do nieskończoności czekać, aż je kto z miejsca na
miejsce przestawi, lecz w Polsce niema masowego głodu, niema ludożerstwa, straszliwych chorób,
zmiatających całe połacie siedlisk ludzkich i niema potwornego terroru rządów.
W przeciągu jednego roku szybkość postępu polskiego wykonuje bieg nadzwyczajny. Ktokolwiek jechał
koleją nadwiślańską w roku 1919 i 1920 i przejedzie tą samą drogą dziś, musi doznać radosnego
zdumienia. Okazuje się, że kolejnictwo polskie w przeciągu krótkiego okresu czasu zdołało osiągnąć
jedno z pierwszych miejsc na świecie. Na terenach tak niszczonych w czasie wojny przez wszelakich
najezdzców, dążą już pociągi z precyzją i dokładnością, która zdumiewa cudzoziemca. Dwa lata temu
podróżni stłoczeni i sprasowani w przedziałach, korytarzach, wiszący na stopniach i dachach,
zatarasowujący sobą wyjście i wejście, odpychali się łokciami i wśród obelg wzajemnych przebijali do
okien, ażeby przez nie wyłazić na zewnątrz i wyciągać swe rzeczy, wobec niemożności dobicia się do
drzwi. Lokomotywy, zniszczone w czasie wojny, ledwie z największym trudem i niezmiernym
opóznieniem terminu przybycia wlokły wozy o zniszczonych osiach i powybijanych oknach do gruzów,
resztek i ruin stacyjek, do baraków z desek naprędce skleconych. Podróż w tych warunkach była
torturą, bitwą i kłótnią nieustanną, powodem chorób i kalectw. Dziś pociąg przychodzi na miejsce
przeznaczenia precyzyjnie, co do minuty, są dla wszystkich miejsca siedzące, obsługa pociągu jest
nienaganna, a nawet (ze słowiańska) uprzejma. Po drodze widzi się odbudowane dworce kolejowe. Nie
wszystko, oczywiście, na tej kolei, czy na innych w kraju, doskonałe jest i już bez zarzutu. Lecz postęp
jest tak widoczny i ogromny, iż uprawnia do najdalej posuniętego optymizmu. Poddaje się z łatwością
intelektowi kierującemu martwy materiał i intelekt pracownika. Jest to materiał doskonały, pracowity i
posłuszny. Dawał mu dotąd rozkazy wróg, a w systemacie pracy nikt go nie kształcił i nie urabiał. Jedno
i drugie jest w biegu. Niesłuszne tedy są martwe wyrzekania, naśladowanie starych wyrzekań, dziś już
bezprawne a często nawet bezmyślne, snobizm wyrzekaniowy, tak powszechny i modny.
W dziale oświaty Polska czyni kroki ogromne. Gdy za panowania moskiewskiego w b. Kongresówce było
dwa tysiące szkół (z wykładem rosyjskim) już dziś Polska zjednoczona ma z górą 50 tysięcy nauczycieli
szkół powszechnych, a zdąża do wprowadzenia nauczania powszechnego, co wymagać będzie stu
tysięcy nauczycieli. Za czasów rosyjskich na terenie b. Kongresówki było osiem seminariów
nauczycielskich, dziś jest czterdzieści cztery państwowe i dwanaście prywatnych, a na terenie całej
Rzeczypospolitej 152 seminaria. Rozpoczęła się już budowa wielu szkół powszechnych w Warszawie,
Aodzi, Sosnowcu, Pabianicach, Zgierzu, Lublinie, Kole, Kraśniku i t. d., oraz wiejskich szkół w
najrozmaitszych gminach. Poza gimnazjami Polska liczy 700 szkół zawodowych. Ze snu wiekowego
budzą się najpiękniejsze dzieła ducha polskiego, jak Krzemieniec, a tam, gdzie miał panować wiekuisty
gwałt i przemoc obca, w Wilnie, w Poznaniu, działają nowe uniwersytety.
Otrzymaliśmy w spadku po najezdzcach 50% analfabetów. Jakież to trzeba podjąć wysiłki, ażeby młody
organizm państwowy, wśród tylu niebezpieczeństw i przeciwności, mógł pokonać tego najgorszego z
wrogów! Gdy ruszy się wreszcie z miejsca możność budowania, gdy pójdzie wreszcie pełną parą
przemysł, gdy setki kolei przetną martwe dziedziny, gdy Poznańskie, któremu zaborca niemiecki
narzucał swoje wyroby wielkoprzemysłowe, stworzy swój własny wielki przemysł, w takich centrach,
jak Bydgoszcz, Poznań, - gdy ocknie się zagłębie krakowskie, nietknięte prawie zupełnie, gdy siła
wodna tatrzańska i karpacka poruszy tysiące fabryk w tej dzielnicy, a cała Polska na przemysłową
Belgię się zamieni, co jej przeznaczeniem, - wyjdzie ze swego straszliwego bagna sprawa żydowska.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]