[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- I codziennie będziemy stawiać czoło kohorcie Rai'sów wysłanej nam przez Ts'zerców? Nie,
dziękuję! Wybierzemy okrężną drogę.
Słowa te powitała głęboka cisza.
- Udamy się nad Pollimage, nieco na północ od Auku. Tam wsiądziemy na statek, którym
popłyniemy do jeziora Chen. Potrwa to dłużej, ale będzie pewniejsze.
- I Ts'żercy niczego się nie domyślą? - zapytała kpiąco Ellana.
- Sądzę, że nie - odparł poważnie Edwin. - Tym bardziej, że konwój z żołnierzami
odgrywającymi nasze role wyruszy równocześnie drogą północną.
Młoda kobieta zastanawiała się przez chwilę.
- To może się udać - przyznała. - A dalej? Za Al-Chen?
- Trudno to teraz przewidzieć. Dużo zależeć bÄ™dzie od walk i pozycji Ra'ísów.
- Po co więc czekać trzy dni? - odezwała się Camille.
Edwin odwrócił się do analityka.
- Duom musi przeprowadzić bardzo ważne badania. Duom?
Starzec odchrząknął, po czym wyjawił:
- Strażnik.
- Strażnik? - powtórzyła Camille.
- Kiedy Éléa Ril' Morienval rozmawiaÅ‚a z tobÄ… na skraju Lasu Barai'1, powiedziaÅ‚a ci, że pilnowaÅ‚
ją Strażnik.
- Sądziłam, że chodziło o Ts'żercę...
- Niestety nie. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Strażnik, o którego chodzi, jest o wiele
bardziej przerażający!
- Bardziej przerażający od Ts'żercy?! - wykrzyknął Salim.
- Mam poważne powody, by sądzić, że musimy poznać tożsamość Strażnika - ciągnął analityk,
nie zważając na interwencję chłopca.
- Ale po co, do diaska? - zawołał Bjorn.
- %7łeby zmierzyć się z nim i mieć przyzwoitą szansę powodzenia. Pewne opowieści i legendy
nawiązują do niego. Muszę je zdtfbyć i przestudiować. Tylko biblioteka pałacowa daje mi tę
możliwość.
Salim zadał sobie pytanie, czy mistrzowi Duomowi nie pomieszało się w głowie, żeby tracić trzy dni na
czytanie baśni, ale ponieważ nikt nie polemizował, ten jeden raz postanowił się nie odzywać.
Ostatnie słowo należało do Edwina.
- Nam również potrzebny jest odpoczynek. W Al-Jeit jesteśmy bezpieczni i każdy z nas
powinien to wykorzystać. Ewilan, żeby poznać stołecznych mistrzów rysunku; Bjorn i Maniel, żeby
zaopatrzyć się w nowe zbroje. A co do ciebie, faelski przyjacielu, Cesarz bardzo pragnie się z tobą
spotkać. Sprawiłbyś nam zaszczyt, obradując z nim o przyszłości naszych narodów. To są oczywiście
tylko sugestie. Każdy z was jest wolny, nie zapominajmy o tym!
Sztuka Rysunku jest niczym w porównaniu z dobrą sałatką z grzybów. Merwyn RiP Avalon
Popołudnie, które nastąpiło po tym zebraniu, uczest nicy organizowanej wyprawy wypełnili swoimi
sprawami.
Chiam Vite spotkał się z Cesarzem, a Ellana wyruszyła na zwiedzanie Al-Jeit. Artis Valpierre wolałby,
żeby Salim odpoczął jeszcze z dzień czy dwa, ale chłopak wyrywał się, żeby towarzyszyć Ellanie, i
oczywiście nikt nie, był w stanie go zatrzymać.
Ponieważ Maniel nie znał miasta, Bjorn wziął na siebie rolę przewodnika i mężczyzni wyruszyli na
poszukiwanie potrzebnego im wyposażenia. Cesarz chciał udostępnić im zbrojownię pałacową, ale
rycerz zapewnił go, że dadzą sobie radę sami.
- Mam pieniądze - powiedział. - Wystarczy, żeby kupić dziesięć zbroi, jeżeli zechcę. Mam ochotę
podarować jedną
mojemu przyjacielowi i nie pozbawię się tej przyjemności. W każdym razie niezbyt podobałoby mi się,
gdybym wyglądał jak cesarski gwardzista, bez urazy, Maniel. W dodatku w ten sposób będziemy mieli
okazję poznać najlepsze tawerny w mieście.
Dwaj mężczyzni odeszli razem, odprowadzani nieco zazdrosnym spojrzeniem Artisa.
- Nie chcesz do nich dołączyć? - zasugerował mu Edwin.
- Sądzę, że nie byłbym w stanie znieść jednej dziesiątej dawki alkoholu, którą pochłonie tych
dwóch. Poza tym muszę czuwać nad stanem zdrowia mistrza Duoma.
- Ależ miewam się doskonale! - zaperzył się stary analityk. - Będę studiować w bibliotece i
wcale nie potrzebuję, żebyś plątał mi się pod nogami!
Twarz marzyciela, jak rzadko, rozjaśnił uśmiech.
- Będę naprzykrzać się panu jeszcze tylko dzisiaj - zapewnił.  Jutro z samego rana opuszczę
pałac i udam się do Feriany.
- Nie jedziesz z nami? - zdumiała się Camille.
Artis rozłożył ręce w geście niepewności.
- Mistrz Carboist nakazał mi towarzyszyć wam do Al-Jeit. Muszę teraz odebrać rozkazy od
bractwa podlegającego stolicy. Decyzja o tym, czy wezmę udział w dalszej wyprawie, nie należy do
mnie.
Camille westchnęła. Pojęcie hierarchii było dla niej nieznośne i nie rozumiała ludzi, którzy
dobrowolnie rezygnowali z wolności.
Artis zdał sobie sprawę z niewypowiedzianej krytyki.
- Posłuszeństwo może być wyborem! - stwierdził dobitnie. - Dokonałem go, żeby móc rozwijać
swe umiejętności w dziedzinie marzeń i nie sądzę, że powinno się poddawać moją decyzję krytyce.
Nie wydawaj pochopnych osądów!
- Masz rację, Artis - przeprosiła Camille. - Wiele ci zawdzięczamy i byłoby niestosowne z mojej
strony, gdybym o tym zapomniała. Ocaliłeś życie Ellany, Bjorna, Salima i z pewnością również mistrza
Duoma. Nie krytykuję cię, wyrażam jedynie życzenie, żebyś pojechał z nami. Przynajmniej, jeżeli tego
chcesz...
Marzyciel wydał się bardzo zakłopotany. Zaczerwienił się, jak miał to w zwyczaju, przetarł dłońmi
twarz i wymamrotał:
- Chcę, młoda kobieto, chcę tego z całego serca. Następnie odwrócił się, a Camille wymieniła z
Edwinem
zdziwione spojrzenia. Zachowanie marzyciela nie przestawało zbijać jej z tropu. To, że nazwał ją
młodą kobietą, zmieszało ją. Wbrew temu, co utrzymywał Salim, jej wiek
nie był aż tak zaawansowany...
Mistrz Duom i Artis wyszli, Camille została sam na sam z Edwinem.
- A ty co zaplanowałaś? - zapytał.
- Wspomniał pan dziś rano o mistrzach rysunku. Myślę, że chciałabym się z nimi spotkać.
- Nic prostszego. Zatrzask Ts'żerców nie pozwala im na zbytnie zagłębianie się w Zwojach, lecz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl