[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ulicę zagryzła wargi, by powstrzymać napływające do oczu łzy.
 Nie wolno ci  surowo upomniała samą siebie.  Nie zachowuj się jak płaczliwa
idiotka. Wpadasz w panikę& to właśnie robisz& ulegasz panice. Z tego nigdy nie wynika nic
dobrego. Jest dość wcześnie i wiele rzeczy może się jeszcze dziś wydarzyć. Tak czy owak
ciotka Mary powinna okazać się pomocna na jakieś dwa tygodnie. Dalej, dziewczyno,
pospiesz się i nie każ czekać swym zamożnym krewnym.
Ruszyła Edgware Road, potem poszła przez park do Victoria Street i skręciła do sklepu z
wojskową odzieżą z demobilu. Weszła do holu i usiadła, zerkając na zegarek. Było dokładnie
wpół do drugiej. Po pięciu minutach zbliżyła się do niej starsza dama obładowana paczkami.
 Ach! Jesteś, Joyce. Chyba trochę się spózniłam. Obsługa w restauracji nie jest tak dobra
jak dawniej. Z pewnością jadłaś już lunch, prawda?
 Owszem, dziękuję  odparła Joyce po chwili wahania.
 Ja zwykłam jadać go o wpół do pierwszej  oznajmiła ciotka Mary, sadowiąc się
wygodnie ze swymi pakunkami.  Wtedy panuje mniejszy ruch i nie jest tak duszno. Mają tu
doskonałe jajka w sosie curry.
 Doprawdy?  spytała Joyce słabym głosem. Miała wrażenie, że nie zniesie myśli o
parujących, rozkosznie pachnących jajkach w sosie curry! Stanowczo odepchnęła od siebie tę
wizję.
 Mizernie wyglądasz, moje dziecko  orzekła ciotka Mary, która sama była dość
korpulentna.  Nie ulegaj tej dzisiejszej modzie na niejedzenie mięsa. To nonsens. Kawałek
smacznej pieczeni jeszcze nikomu nie zaszkodził.
 Wcale by mi teraz nie zaszkodził  chciała powiedzieć Joyce, ale powstrzymała się.
Modliła się w duchu, żeby ciotka Mary przestała mówić o jedzeniu. Och!, pomyślała, jakież
to okrutne& wzbudzać czyjeś nadzieje umawiając się z nim o wpół do drugiej, a potem
opowiadać o jajkach w sosie curry i plastrach pieczeni.
 No cóż, moja droga  zaczęła ciotka Mary.  Dostałam twój list. To bardzo ładnie z
twojej strony, że trzymasz mnie za słowo. Powiedziałam, że zawsze chętnie ujrzę cię pod
moim dachem. Tak się jednak składa, że złożono mi niezwykle korzystną ofertę wynajęcia
domu. Zbyt korzystną, by ją odrzucić; w dodatku przywożą własne naczynia i pościel. Pięć
miesięcy. Przyjeżdżają w czwartek, a ja wybieram się do Harrogate. Reumatyzm okropnie mi
ostatnio dokucza.
 Rozumiem  powiedziała Joyce.  Bardzo mi przykro.
 Więc będziemy musiały poczekać na następną okazję. Zawsze jesteś u mnie mile
widziana, moja droga.
 Dziękuję, ciociu Mary.
 Wiesz, naprawdę wyglądasz mizernie  oznajmiła ciotka Mary, uważnie jej się
przyglądając.  I jesteś strasznie chuda; skóra i kości, a co się stało z twoimi ślicznymi
rumieńcami? Zawsze miałaś piękną, zdrową cerę. Pamiętaj o spacerach na świeżym
powietrzu.
 Dziś dużo spacerowałam  odparła posępnie Joyce. Wstała.  Muszę już iść, ciociu
Mary.
Wyruszyła w drogę powrotną  tym razem przez St. James Park, Berkeley Sąuare, Oxford
Street i Edgware Road. Minęła kilka przecznic i dotarła do punktu, w którym Edgware Road
zmienia nazwę. Potem skręciła w bok, przeszła kilka zaśmieconych uliczek i stanęła przed
zaniedbanym domem.
Przekręciła klucz w zamku i weszła do małego, dusznego przedpokoju. Wbiegła po
schodach na najwyższe piętro. Spod drzwi, przed którymi się zatrzymała, dobiegły odgłosy
węszenia, a po chwili seria radosnych pisków.
 Tak, kochany Terry& twoja pani wróciła do domu.
Kiedy otworzyła drzwi, rzucił się na nią biały, stary, bardzo kudłaty ostrowłosy terier o
niepokojąco mętnych oczach. Joyce wzięła go na ręce i usiadła na podłodze.
 Mój drogi Terry! Drogi, najmilszy Terry. Kochaj swoją panią; bardzo kochaj swoją
panią!
Terry usłuchał i ochoczo zaczął lizać ją po twarzy, uszach i szyi, przez cały czas machając
zawzięcie kikutem swego obciętego ogona.
 Terry, kochany, co my zrobimy? Co się z nami stanie? Och! Kochany Terry, jestem
taka zmęczona.
 No proszę  usłyszała za sobą szorstki głos.  Niech pani przestanie tulić i całować
tego psa, bo mam dla pani filiżankę dobrej, gorącej herbaty.
 Och! Pani Barnes, jak to miło z pani strony.
Joyce podniosła się z podłogi. Pani Barnes była postawną, groznie wyglądającą kobietą,
ale pod tą powierzchownością dragona kryło się zaskakująco dobre serce.
 Filiżanka gorącej herbaty jeszcze nikomu nie zaszkodziła  oznajmiła pani Barnes,
wyrażając opinię typową dla swej klasy.
Joyce z wdzięcznością sączyła herbatę. Właścicielka domu zerknęła na nią ukradkiem.
 Powiodło się, panienko& to znaczy, proszę pani? Joyce potrząsnęła głową i zrobiła
posępną minę.
 Ach!  westchnęła pani Barnes.  No cóż, więc nie można powiedzieć, żeby był to
szczęśliwy dzień.
Joyce spojrzała na nią przenikliwym wzrokiem.
 Och, pani Barnes& chyba nie ma pani na myśli& Pani Barnes ponuro pokiwała głową.
 Owszem& chodzi o mojego męża. Znów stracił pracę. Nie mam pojęcia, co teraz
zrobimy.
 Och, pani Barnes& muszę& to znaczy chce pani&
 Ależ, kochana, proszę się nie martwić. Nie przeczę, że byłabym zadowolona, gdyby
pani coś znalazła& ale skoro się nie udało& to trudno. Czy skończyła już pani tę herbatę?
Zabiorę filiżankę.
 Nie, jeszcze nie.
 Ach!  powiedziała oskarżycielskim tonem pani Barnes.  Zamierza pani dać resztę
temu piekielnemu psu& znam panią.
 Och, proszę, pani Barnes. Tylko mały łyk. Chyba nie ma pani nic przeciwko temu,
prawda?
 Mój sprzeciw i tak na nic by się nie zdał. Pani oszalała na punkcie tego nieznośnego
zwierzaka. Tak, jest tak, jak mówię& on taki właśnie jest. Dziś rano omal mnie nie ugryzł.
 Och, to niemożliwe, pani Barnes! Terry nie zrobiłby tego.
 Warczał na mnie i szczerzył zęby. A ja chciałam tylko sprawdzić, czy nie da się czegoś
zrobić z pani butami.
 On nie lubi, kiedy ktoś rusza moje rzeczy. Myśli, że powinien ich pilnować.
 No cóż, myślenie nie jest zajęciem dla psów. Powinien przebywać we właściwym
miejscu, uwiązany na podwórku, by odstraszać włamywaczy. A to całe przytulanie! Powinna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl