[ Pobierz całość w formacie PDF ]

takie zachowanie za wysoce gorszące. Widziała też, że
ojciec był dziwnie skrępowany.
 Nie lubię tych ludzi  pomyślała.  Mam nadzieję,
że pózniej przyjęcie będzie przebiegało zupełnie inaczej".
Zdawała sobie sprawę, iż przybysze pod żadnym
względem nie pasują do członków rodu Mawde. Właś-
 62 
ciwie była pewna, iż rodzina zostanie narażona na
prawdziwy wstrzÄ…s.
Madame Dubus zaczęła przekonywać Klarysę, by nie
pozbawiała ich obecności swej uroczej osóbki, ale markiz
wpadł jej w słowo:
 Kolacja będzie o wpół do dziewiątej, więc nie ma
powodu do pośpiechu. To i tak znacznie wcześniej, niż
jadamy w Paryżu.
Klarysa znaÅ‚a francuskÄ… tradycjÄ™ spożywania ostat­
niego posiłku bardzo pózno w nocy. Uważała, że kolacja
o wpół do dziewiątej to o wiele za pózno jak na
angielskie zwyczaje, lecz jednocześnie była zbyt dobrze
wychowana, żeby wyrazić głośno swoje zdanie na ten
temat. Po prostu podeszła do drzwi. Hrabiemu nie
pozostało nic innego, jak je przed nią otworzyć.
Poszła prosto na górę. Nikt nie musiał jej mówić, że
przeznaczono dla niej sypialniÄ™, którÄ… niezmiennie za­
jmowała podczas gościny w zamku. Darzyła ten pokój
szczególnym uczuciem, ponieważ został urządzony przez
jej matkę. Pani Templeton sama wybrała odpowiednie
meble i zasłony.
KiedyÅ› Klarysa uprosiÅ‚a starego markiza, żeby po­
zwolił zawiesić tam obraz, który prawdziwie kochała.
Nawet bÄ™dÄ…c jeszcze maÅ‚Ä… dziewczynkÄ…, stawaÅ‚a oszoÅ‚o­
miona przed płótnem Lucasa Cranacha. Jej zdaniem
 Odpoczynek podczas ucieczki do Egiptu" byÅ‚ najpiÄ™k­
niejszym, najwspanialszym malarskim dziełem na świecie.
Ukazywał on Dziecię w ramionach Marii i stojącego
za nimi Józefa. Dokoła tych trzech postaci, na ziemi i na
niebie, widniały aniołki z rozpostartymi skrzydełkami.
Scena ta zawsze pobudzała wyobraznię Klarysy. Od
kiedy markiz pozwolił jej zatrzymać obraz w sypialni,
 .63 
często rano, tuż po przebudzeniu przyglądała mu się,
jeszcze leżąc w łóżku. Do niego też zanosiła wieczorne
modlitwy.
Sam pokój znajdował się w najstarszej części dawnego
klasztoru. Zciany pokryto drewnianymi pÅ‚ytami malo­
wanymi na biało, a całe wnętrze sypialni utrzymane było
w barwach obrazu Cranacha. Zasłony miały kolor
głębokiego lazuru, jak suknia Madonny, a wykwintny
dywan tkany z różu przeplatanego bÅ‚Ä™kitem odzwier­
ciedlał wieczorne niebo w tle za Zwiętą Rodziną. Drape-
rie przesłaniające łoże spływały ze złotego kwiatowego
kielicha ozdobionego figurkami aniołków.
Klarysa po wejściu do pokoju spostrzegła z radością,
że ogrodnicy przynieśli tutaj jej ulubione kwiaty. Po obu
stronach kominka stały wazony z dopiero co rozkwitłymi
liliami, a na komódce ustawiono białe róże. Wszystko
wyglądało jak zawsze, kiedy gościła w zamku.
A jednak była jakaś różnica. Na toaletce stał wazon
pełen orchidei, takich samych jak te, które markiz posłał
jej do domu. Spojrzawszy na nie uprzytomniła sobie, że
nawet mu nie podziękowała. Trzeba będzie go za to
przeprosić po zejściu na kolację.
Najwyrazniej przyszła na górę wcześniej, niż się
spodziewano, bo starsza sÅ‚użąca, Elżbieta, która za­
zwyczaj usługiwała dziewczynie, krzątała się jeszcze po
pokoju.
 Ja tak sobie myślałam, że panienka posiedzi jeszcze
trochę na dole, panienko Klaryso  mówiła ścierając
ostatni pyłek kurzu  ale bardzo się cieszę, że panienka
już przyszła do swojego pokoju. Bardzo się z tego cieszę.
 Ja też siÄ™ cieszÄ™, że ciÄ™ widzÄ™, Elżbieto  powie­
działa Klarysa.  Jak sobie radzisz?
 64 
 Lecę z nóg, panienko, taka to jest prawda! Nie
wiem, w co ręce włożyć! Istne urwanie głowy, żeby
wszystko pozapinać na ostatni guzik po tym całym
galimatiasie. Wszystko poprzewracane do góry nogami.
Co to się tutaj działo!
 O czym mówisz, Elżbieto?  spytała Klarysa,
podczas gdy służąca pomagała jej rozpiąć suknię.
 Zniadanie dopiero o jedenastej, więc nie mogliśmy
wziąć się za sypialnie o tej porze co zawsze. Obiad
prawie wieczorem, a teraz kolacja szykuje się o północy!
Elżbieta wyrzekała w tak zabawny sposób, że Klarysa
musiała się roześmiać.
 Francuzi żyją inaczej niż my.
 A te francuskie nawyki!  ciągnęła służąca. 
Szkoda, że panienka nie widziała tych wszystkich kufrów,
co to ta pani za sobą przywlekła. Myślałby kto, że
będzie tu siedzieć może i pięć lat!
 Rzeczywiście, jest nieco zbyt wyelegantowana 
zgodziła się Klarysa. Musiała przyznać sama przed
sobą, że we własnym głosie usłyszała chłodne nuty
nagany. Miała absolutną pewność, iż nie lubi madame
Dubus. Nie darzyła sympatią także hrabiego de Soisson.
Zaraz przyszło jej do głowy, że zachowuje się bardzo
wyspiarsko. Trudno byÅ‚o wymagać, by przybysze z in­
nego kraju doskonale znali angielskie obyczaje. Nie
wolno od razu ich dyskredytować jedynie z powodu
odmienności zachowania.
 Powiedziałam im wszystkim  odezwała się do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl