[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kobietą, boję się, że jej nigdy nie znajdziesz, nigdy
tak doskonałej... Mnie natura inaczej stworzyła,
mnie potrzebny blask świata i jego tryumfy choci-
ażby krótkotrwałe, czuję, że tylko w wielkiem og-
nisku bogactw i znaczenia, zadowolnię moję am-
bicya...
Pozwól mi więc szukać szczęścia na swój
sposób. Otóż tu go nie znajdę. W tym kraju, w
którym dziedzictwo krwi szlacheckiej, starczy za
legitymacyą w przodowaniu innym, za prawo
mówienia głośniej o wszystkiem, zwłaszcza o tem.
czego się nie rozumie, za patent na prawość i za-
cność, w kraju, w którym przesądy pochodzenia
przetrwają wszystkie inne, nie chcę być cierpianą
tylko, bo ja pragnę żyć zupełnem życiem, mając
warunki, których tysiące innych kobiet nie posia-
da...
Nie łudzmy się bracie, i nie dziw się moim
chłodnym słowom, nie dziw się, że ja kobieta, czu-
ję dotkliwiej niesprawiedliwość od ciebie, a nie
czuję się zarazem na siłach, przylgnienia do tej
ziemi, na której mnie zaledwo tolerują... Tak 
mówiła dalej z ogniem  chciałabym być oby-
watelką rzeczywistą w tym kraju, skoro tu żyję,
lecz gdy nią być nie mogę, wyrzekam się go i
opuszczam.
52/82
 Opuszczasz?  zawołał baron z przeraże-
niem.
 Opuszczam, i o tem właśnie chciałam z
tobą pomówić. Wiesz, że teraz Wiedeń stał się
prawdziwą stolicą wielkiego państwa. Tam skupia
się wszystko, co się zowie arystokracya rodu, bo-
gactwa, znaczenia i ducha; odebrałam wczoraj list
od mojej przyjaciółki z pensyi, hrabianki Degen-
feld, list będący jednym hymnem pochwalnym to-
warzyskiego ruchu tych sfer, w których się ona
obraca. Przyjaciółka moja zaznacza lekko, że
świetnie pójdzie zamąż i obiecuje mnie "której in-
teligencya jest jej dobrze znaną" są to jej słowa,
partyą równie świetną. A trzeba ci wiedzieć bra-
cie, że panna Degenfeld jest ubogą.
 Ale jest hrabianką z dziada i pradziada 
wtrącił baron.
 Ja zaś mam wielki posag i jestem
baronówną. Zresztą zostaw mnie troskę o wybór,
i bądz pewny, że wybiorę dobrze, a wstydu ci nie
zrobię.
 Lulu, Lulu, szukać na towarzysza całego ży-
cia, człowieka obcego i nieznanego!
 Każdy mąż jest mniej więcej obcym i niez-
naym.
53/82
 I ja mam ci dopomagać do tego targu,
ułatwić stosunek, który cię może unieszczęśliwić!
mnie mało znasz siostro! Białe czoło p. Luli znów
się namarszczyło.
 Sentymentalizm nieszczęsny odezwała się
cierpko  nic więcej, a ja powtarzam ci uroczyś-
cie, że sentymentalną nie jestem i rządzić się
będę zawsze tylko rozsądkiem. Mój drogi, nie
sprzeciwiaj rni się, zamieszkaj zemną w Wiedniu
czas jakiś, bądz spokojny  dodała z powabnym
uśmiechem  długo to nie potrwa.
Baron zasmucony milczał chwilę, nareszcie
rzekł:
 Do Wiednia, który dziś stał się
zbiegowiskiem rozmaitego gatunku ludzi,
prowadzących pod egidą spekulacyi giełdowych
życie szalonego zbytku... a cała ta twoja arys-
tokracya zamiast godniej starać się o podzwignię-
cie blasku monarchii, szuka karyery na najbrzyd-
szej drodze.
 Rozpatrzymy się w tej mojej arystokracyi,
tylko się już zgódz na moję prozbę, drogi
braciszku.
Objęła go rękoma i czule jak zawsze, gdy nie
bawiła się w ambitne rachuby  pieściła go i
całowała.
54/82
Baron pozostał zimny i milczący, wreszcie
rzekł:
 Pozwól mi jednak ochłonąć i namyśleć się,
bo przyznaję, że na ten cios nie byłem przygo-
towany.
 Pozwalam, ale nie namyślaj się długo, gdyż
za kilka tygodni wyjechać muszę i już wszystko w
tym celu przygotowałam.
Baron wyszedł, kierując się wprost do swojej
kancellaryi. Nie chciał się w tej chwili widzieć z
Brodeckim, lecz ku wielkiemu swemu zdziwieniu,
zastał go siedzącego na krześle i tak głęboko za-
myślonego, że nawet nie spostrzegł jego wejścia.
Baron zasiadł przed swojem Murem, biorąc w rękę
gazety i listy świeżo nadeszłe.
 A, masz tu  rzekł, zwracając się do
Brodeckiego  najświeższe gazety, przejrzyj je, a
ja tymczasem załatwię się z korrespondencyą.
Wyciągnął rękę ku niemu, Brodecki siedział
nieporuszony, wlepiwszy teraz w niego przenikli-
we spojrzenie.
 Nie chcesz czytać?  spytał baron.
 Byłeś u panny Luli?  odrzekł na to Brodec-
ki, nie spuszczając z niego oczu.
 Byłem.
55/82
 W lepszym dziś jest humorze? Baron
rozśmiał się nieszczerze i rzekł:
 Ty bo mój przyjacielu, patrzysz na jej humor
jak na barometr. Panieńskie fochy przemijają jak
wiosenne obłoki.
 Panna Lula nie powoduje się nigdy kapry-
sem bez przyczyny. Znam ją dobrze.
 Dobrze?  spytał baron niedowierzająco,
uśmiechnąwszy się mimowoli.
 Znam jej charakter nieugięty, męzki, w
obec Którego mój, musi się jej wydawać niestałym
i miękkim. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl