[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Aisling.
- Mówi Cass - usłyszał pełen obawy głos.
- Cass? - Chwilę trwało, zanim się pozbierał. - Czyżby to była ta sama Cass, która
pomogła Jo w ucieczce?
- Przykro mi z tego powodu.
- Ta sama Cass, którą uważałem za swoją przyjaciółkę i która od wieków się nie
odzywała?
Uśmiechnął się pod nosem, wyobrażając ją sobie na krawędzi łez.
- Byłam przede wszystkim przyjaciółką Jo - odparła zgnębiona.
- Zapewne ci o tym przypomniała, kiedy wciągała cię do współpracy, co?
- Szczerze mówiąc tak.
Dan roześmiał się cicho, a potem zapytał Cass, czemu zawdzięcza tę nieoczekiwaną
przyjemność, jaką jest telefon od niej.
- Podobno napisałeś książkę o jakimś boysbandzie?
- Zgadza się - odpowiedział. - Skąd się o tym dowiedziałaś?
- Doszły mnie słuchy - odparła szybko.
Dan zastanowił się nad tym przez chwilę. O książce wiedziały jedynie Aisling i Sara
Daly, więc pewnie słuchy doszły ją przez Jo. Ciekawe, czy powiedziała jej też o Sarze?
- Nie miałem pojęcia, że jesteś fanką Vantage - Point - stwierdził.
- Bo nie jestem - oburzyła się. - Nie byłam nawet w stanie zapamiętać nazwy zespołu.
- W takim razie czemu...?
- Bo znam ich wielbiciela - przerwała mu. - A właściwie wielbicielki. Trzy. - W skrócie
opowiedziała o swoim trudnym położeniu. - Zasadniczo uważają mnie za nudziarę.
Przyszło mi do głowy, że gdybym zdobyła dla nich autografy...
- To by pomyślały, że jesteś... eee... w porzo?
- Coś w tym rodzaju.
- Chciałbym poznać kiedyś tego faceta - uśmiechnął się Dan. - Musi być dla ciebie
kimś wyjątkowym, skoro jesteś gotowa zadać sobie tyle trudu.
- To ciebie proszę o to, żebyś zadał sobie trud - odparowała sztywno.
- Nie ma o czym mówić - odparł. - Rozchmurz się, dobrze? - Właśnie dostał
informację, że członkowie zespołu pojawią się następnego dnia na promocji książki.
Musiał tylko zadzwonić do ich agenta i tyle. - Co byś powiedziała na dedykacje w książce?
Po jednej dla każdej z dziewczyn?
- Byłoby fantastycznie - odpowiedziała, nieco już rozluzniona.
- Więc możesz uznać sprawę za załatwioną.
- Dzięki, Dan. I jeszcze raz przepraszam.
- Nie ma sprawy. Poczekaj chwilkę, pójdę po długopis i zapiszę imionach tych trzech
strasznych siostrzyczek.
Dzisiaj wieczorem miałam zamiar rzucić się w wir życia klubowego. Po rozmowie z
tatą zrezygnowałam z farbowania włosów. Włożyłam za to swoją najbardziej kusą, czarną
sukienkę, posmarowałam się samoopalaczem, pomalowałam sobie paznokcie u rąk i nóg
na szkarłatno i wskoczyłam w dziesięciocentymetrowe szpilki. Czułam się fantastycznie.
Ale tato miał wątpliwości. Dał mi do zrozumienia, że wyglądam trochę jak dziwka.
- Ale wezmiesz jakiś płaszcz, co? - zapytał, gdy wyśmiałam jego obiekcje, wyjaśniając,
że większość młodych kobiet w Leeds tak właśnie się ubiera w sobotni wieczór. -
Przeziębisz się na śmierć, jeśli niczego więcej na siebie nie włożysz.
- Włożę płaszcz - odpowiedziałam, wznosząc oczy do nieba i wzdychając ciężko.
- Marco po ciebie przyjdzie?
- Tak. Marco po mnie przyjdzie. Powinien się tu zjawić lada moment.
Zerknął na mnie z niepokojem.
- Tak się zastanawiałem, czy jest jakaś szansa, że zostanie u ciebie na noc?
- Tato, co ty sugerujesz? - zapytałam, biegając dookoła i zgarniając rzeczy do torebki.
- Pomyślałem tylko, że miło by było zostać na noc u Giovanny.
Przestałam biegać. Jestem pewna, że Marco żył w przekonaniu, że jego matkę łączy z
moim ojcem uczucie czysto platoniczne. Chyba nie przyszło mu nawet do głowy, że
mogliby się posunąć choć o krok dalej. Nie wiedział, że przed jego powrotem z Hiszpanii
spędzili razem przynajmniej jedną noc. I podejrzewam, że nie ostatnią, choć wolę się nie
zastanawiać, jak to sobie potem organizowali.
Głupio. Mieliśmy do dyspozycji dwa domy. Moglibyśmy więc bez trudu zaaranżować
od czasu do czasu sytuację korzystną dla każdej pary. Nam na pewno byłoby wygodniej niż
w samochodzie. Jednak uważałam, że to jakoś nie uchodzi.
- Sama nie wiem, tato - powiedziałam.
Wtedy zrozumiałam, że chodzi nie tylko o reakcję Marca na wieść, że jego matka
prowadzi życie erotyczne, jak każda istota z krwi i kości. Gdybyśmy - ja i on - zaczęli
spotykać się w domu, bylibyśmy normalną parą. Nasze relacje wyglądałyby poważniej.
Tylko że ja wcale nie wiedziałam, czy tego chcę.
- Czy moglibyśmy się z tym wstrzymać jeszcze przez jakiś czas? - zapytałam
samolubnie. - Do czasu, aż zdecyduję, jak widzę sprawy z Markiem?
Tato najwyrazniej zle zrozumiał tę uwagę i uznał, że jeszcze nie skonsumowaliśmy
naszego związku. Był bardzo skruszony i zażenowany, ale nie wyprowadzałam go z błędu.
Wolałam, aby wierzył, że jego córka jest czysta jak łza, nie chciałam wpuszczać się w
wyjaśnianie mu skomplikowanego stanu moich uczuć.
Zresztą i tak nie miałabym na to czasu, bo właśnie w tej chwili do drzwi zadzwonił
Marco. Złapałam płaszcz i ruszyłam do wyjścia.
Kolacja w Vine była znakomita, a ponieważ wydatki szły na koszt funduszu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl