[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tak więc opuszczali ten świat, nie zostawiając śladów.
glądało to, jakby wszystko powstało w sposób naturalny,
Ostatniego dnia Gabriel wysłał wyjaśnienia do Petera,
ale trudno ocenić, ponieważ korytarze byÅ‚y stare, znajdo­
Jenny i robotników budowlanych w Szwecji. Nie wspo­
wała się tu tylko ziemia i kamienie.
mniał jednak o zamiarze opuszczenia świata.
- PomyÅ›leć, że coÅ› takiego istnieje pod Oslo - mruknÄ™­
Dolg szepnął do Mirandy, kiedy pomagał jej zejść ze
Å‚a Indra kroczÄ…ca przed nimi. - Ze też budowniczowie me­
zbocza:
tra na to nie natrafili!
- Tu wszystko jest inaczej niż w Tiveden. Tam Wrota
- Znajdujemy siÄ™ teraz znacznie poniżej wykopów me­
zatrzaskiwały się nieubłaganie za tymi, którzy przeszli,
tra - wyjaÅ›niÅ‚ Nataniel. - Ale niebezpieczeÅ„stwo, rzecz ja­
i nieodwołalnie odcinały drogę powrotną. Tutaj można po
sna, istnieje, bo koparki mogą schodzić bardzo głęboko.
prostu zawrócić, gdyby na przykład korytarz się skończył
Jak to dobrze, że myÅ›my już przez to przeszli, myÅ›la­
albo gdybyśmy zaczęli żałować. Ale też szwedzkie Wrota
ła Miranda. Ogarniały ją takie same refleksje, jak There-
były wyjątkowe. To Wrota Zwiętego Słońca.
sę i Tiril wtedy koło Tiveden. Nie mogła pojąć, dlaczego
Miranda miaÅ‚a nadziejÄ™, że Dolg  sÅ‚yszy", jak ona w ciem­
wciąż idą tylko w dół, w głąb Ziemi. Wrota powinny prze-
ności kiwa głową.
211
210
ogromne, czarne oczy, caÅ‚kiem pozbawione biaÅ‚ek, sko­
cież prowadzić do innej rzeczywistości.
śne i błyszczące. Móri mówi, że to rysy Lemurów. I ta
Zdawało się, że trwa to całą wieczność. Od czasu do
skóra koloru kości słoniowej przy czarnych, wijących się
czasu napotykali na miejsca, w których osypała się ziemia
wÅ‚osach. SylwetkÄ™ miaÅ‚ gibkÄ…, a jednoczeÅ›nie bardzo sil­
ze Å›cian, niekiedy korytarz siÄ™ rozgaÅ‚Ä™ziaÅ‚, oni jednak nig­
ną. Był jak postać młodzieńca ze starego obrazu.
dy nie mieli wÄ…tpliwoÅ›ci, w którÄ… stronÄ™ siÄ™ kierować. Jak­
by była przed nimi tylko jedna droga. To z pewnością nie jest człowiek, którego można wielbić,
myślała dziewczyna. Mimo to... Och, jak bardzo go lubię!
Oczywiście zdarzały się i poważniejsze przeszkody. Na
przykÅ‚ad Å›ciany, które siÄ™ zawaliÅ‚y i zasypaÅ‚y caÅ‚y wÄ…ski Dolg z przepraszajÄ…cym uÅ›miechem zwróciÅ‚ siÄ™ w stro­
korytarz... Zawsze jednak udało im się oczyścić przejście. nę Marca.
Jeszcze nie zostali definitywnie zatrzymani. - Mój przyjaciel Marco, nie wiedząc o tym, podsunął
mi pewnÄ… ideÄ™. Kiedy znalezliÅ›my siÄ™ w puÅ‚apce we wnÄ™­
Szli już caÅ‚Ä… noc, gdy Marco daÅ‚ znak, że należy odpo­
trzu Kverkfjóll, on wezwaÅ‚ swoich krewniaków i przyja­
cząć. Sassa padała ze zmęczenia, i nie ona jedna. Poza tym
ciół, dwa czarne anioły, które nas ocaliły. To, że żyjemy,
powinni coś zjeść, Ellen wyjęła więc zapasy w nadziei, że
jest wyłącznie ich zasługą. Przed chwilą właśnie przyszło
dla wszystkich wystarczy. Nigdy by się nie spodziewała,
mi do gÅ‚owy, że przecież ja też mogÄ™ postÄ…pić tak jak Mar­
że pójdzie ich tak wielu. Może jednak duchy nie potrze­
co. Również mam dwóch bardzo potężnych przyjaciół.
bujÄ… jedzenia?
To są Obcy. Wiem, że starsi członkowie Ludzi Lodu
Gdy się pożywiali, Marco powiedział:
o nich nie słyszeli...
- Nie wiemy, jak daleko zaszliśmy, wiemy tylko, że
nieustannie kierowaliÅ›my siÄ™ na północ, jakby w gÅ‚Ä…b kra­ - Owszem, opowiedziaÅ‚em im twojÄ… historiÄ™ - wtrÄ…ciÅ‚
ju. Droga wciąż jest otwarta, więc możemy po prostu iść Marco.
dalej. Zgadzacie siÄ™ na krótki sen tutaj? - Znakomicie! PostanowiÅ‚em siÄ™ dowiedzieć, czy jeste­
Å›my na wÅ‚aÅ›ciwej drodze, czy też może po prostu scho­
Zebrani spoglądali po sobie. Miejsce nie należało do
dzimy coraz głębiej i głębiej do czegoś, co nie wiadomo
szczególnie sympatycznych z tymi wilgotnymi ścianami
gdzie się kończy. Albo może wkrótce droga zostanie
i podÅ‚ogÄ… z ziemi w ciasnym korytarzu. Czy jednak zdoÅ‚a­
przed nami definitywnie zamknięta, a my nie będziemy
ją znalezć lepsze? Nikt nie mógł tego przewidzieć. Wobec
mieli już ani sił, ani jedzenia.
czego kiwali gÅ‚owami na znak, że siÄ™ zgadzajÄ…. Parogodzin­
ny sen może przywrócić wÄ™drowcom chęć do życia. Przodkowie Ludzi Lodu przyglÄ…dali siÄ™ Dolgowi z ta­
kim samym zainteresowaniem, jak ich żyjący krewni. In-
Dolg wstał.
dra zauważyła, że na ustach Sol błąka się niebezpieczny
- ChciaÅ‚bym coÅ› zaproponować - rzekÅ‚ ze swoim Å‚a­
uśmieszek, i pomyślała:  O, nie, od Dolga trzymaj się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl