[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wina. W butelce zostało dokładnie tyle, by wystarczyło dla wszystkich. Wymienili spojrzenia i
nie usiedli. Usprawiedliwiał to niedobór krzeseł. Tym niemniej zasady gościnności zmuszały ich
do przyjęcia tego, co proponowała. Każdy z mężczyzn wziął od niej szklankę lub kubek z
grzecznym mruknięciem. Pozdrawiając ją, wypili.
- Słowo daję! - powiedział jeden z nich.
- Andrady. Pózne %7łniwa - oznajmił drugi, z oczami szeroko otwartymi ze zdumienia. Trzeci po-
trząsnął głową.
- Andrady. Rok Smoka - oświadczył uroczyście. Czwarty skinął głową i ponownie wypił mały
łyk, pełen czci. Piąty, który był pierwszym, który przemówił, raz jeszcze podniósł gliniany kubek
w kierunku Tenar i rzekł:
- Zaszczycasz nas królewskim winem, pani.
- Ono należało do Ogiona - odparła. - To był dom Ogiona. To jest dom Aihala. Wiedzieliście o
tym, moi panowie?
- Tak, pani. Król wysłał nas do tego domu, przypuszczając, że przybędzie tu arcymag, a kiedy na
Roke i do Hanvoru nadeszła wieść o śmierci jego mistrza, utwierdził się w swoim przypuszcze-
niu. Lecz to smok uniósł arcymaga z Roke. I od tego czasu na Roke ani do króla nie dotarła od
niego żadna wieść ani posłanie. Bardzo leży to królowi na sercu i jest w interesie nas wszystkich,
by dowiedzieć się, że arcymag jest tutaj i że cieszy się dobrym zdrowiem. Czy przybył tu, pani?
- Nie mogę powiedzieć - odrzekła, lecz był to kiepski wykręt i wiedziała, że mężczyzni myśleli
tak samo. Wyprostowała się, stając za stołem. - Chciałam powiedzieć, że nie powiem. Myślę, że
jeśli arcymag zapragnie przyjść, to przyjdzie. Jeśli nie życzy sobie zostać odnalezionym, nie
znajdziecie go. Z pewnością nie będziecie go szukać wbrew jego woli.
Najstarszy z mężczyzn i najwyższy zarazem, powiedział:
- Królewska wola jest naszą.
Pierwszy mówca odezwał się bardziej pojednawczym tonem:
- Jesteśmy jedynie posłańcami. Co jest między królem a arcymagiem Wysp, jest między nami.
My pragniemy tylko przynieść wiadomość i odpowiedz.
- Jeśli zdołam, upewnię się, czy dotarła do niego wasza wiadomość.
- A odpowiedz? - nalegał najstarszy mężczyzna. Nie odezwała się ani słowem, a pierwszy z
mówców powiedział:
- Zatrzymamy się tu na kilka dni w domu Władcy Re Albi, który, usłyszawszy o przybyciu na-
szego statku, zaofiarował nam swoją gościnność.
Wyczuła zastawioną pułapkę czy też zaciskającą się pętlę, choć nie wiedziała, skąd się wzięło to
wrażenie. Zaraziła się od Krogulca jego poczuciem własnej słabości. W roztargnieniu skorzystała
z tego, że wyglądała na zwyczajną gospodynię w średnim wieku. Ale czy było to pozorne? To
także była prawda i sprawy te były subtelniejsze nawet niż pozory i zmiany kształtu czarnoksięż-
ników. Pochyliła głowę i rzekła:
- Będzie to stosowniejsze ze względu na wygodę waszych lordowskich mości. Jak widzicie, ży-
jemy tu bardzo skromnie, tak jak czynił stary mag.
-1 pijecie andradzkie wino - rzekł ten, który rozpoznał rocznik, przystojny mężczyzna o bystrym
spojrzeniu i ujmującym uśmiechu. Kobieta, odgrywając swoją rolę, trzymała głowę spuszczoną.
Lecz kiedy pożegnali się i wyszli gęsiego, wiedziała, że - na kogo by nie wyglądała i kim by nie
była - jeśli nie wiedzieli jeszcze, że jest Tenar Noszącą Pierścień, dowiedzą się o tym niebawem.
I dowiedzą się, że ona sama zna arcymaga i rzeczywiście stanowi ich drogę do niego, skoro są
zdecydowani go odszukać.
Kiedy odeszli, wydała ciężkie westchnienie. Heather zrobiła to samo i wówczas w końcu za-
mknęła usta.
- To dopiero - powiedziała tonem głębokiego, pełnego zadowolenia i poszła zobaczyć, gdzie się
podziały kozy.
Therru wyszła z ciemnego kąta za drzwiami, gdzie zabarykadowała się przed obcymi za pomocą
łaski Ogiona, olchowego kija Tenar i swojej własnej leszczynowej witki. Poruszała się sztywno,
bokiem, nie podnosząc wzroku, pochylając zniszczoną stronę twarzy w kierunku ramienia w spo-
sób, którego prawie całkiem zaniechała, odkąd tutaj mieszkały. Tenar podeszła do dziecka i
uklękła, by wziąć je w ramiona.
- Therru - rzekła. - Oni cię nie zranią. Nie chcą zrobić nic złego. Dziewczynka nie chciała na nią
spojrzeć. Pozwalała Tenar obejmować się jak kloc drewna.
- Jeśli tak będziesz chciała, nie wpuszczę ich więcej do domu. Po chwili dziecko poruszyło się
nieco i zapytało swoim chrapliwym, stłumionym głosem:
- Co oni zrobią Krogulcowi?
- Nic - odrzekła Tenar. - %7ładnej krzywdy! Przychodzą... chcą okazać mu swój szacunek.
Lecz zaczynała zdawać sobie sprawę z tego, czym będzie dla niego usiłowanie oddawania mu
honorów, zaprzeczając jego stracie, odmawiając mu jego żalu po tym, co utracił, zmuszając go
do tego, by odgrywał rolę kogoś, kim już nie był.
Kiedy wypuściła Therru z objęć, ta poszła do komórki i przyniosła stamtąd miotłę Ogiona. Pra-
cowicie zamiotła podłogę w miejscach, gdzie stali mężczyzni z Havnoru, zamiatając ich ślady,
wymiatając za drzwi kurz z ich stóp. Przyglądając się jej, Tenar powzięła decyzję.
Podeszła do półki, na której stały trzy wielkie księgi Ogiona i przeszukała ją. Znalazła kilka gę-
sich piór i na wpół wyschniętą flaszkę atramentu, lecz ani skrawka papieru czy pergaminu. Nie
chciała niszczyć czegoś tak świętego jak książka, ale zacisnęła zęby i wyrwała cienki pasek pa-
pieru z nie zapisanej wyklejki Księgi Runów. Usiadła przy stole, umoczyła pióro i zaczęła pisać.
Ani atrament, ani słowa nie przychodziły łatwo. Nie pisała chyba niczego od czasu, kiedy sie-
działa przy tym samym stole ćwierć wieku temu, a Ogion zaglądał przez jej ramię, ucząc ją ru-
chów hardyckich i Wielkich Runów Mocy. Napisała: idz dębowa farma w dolinie środkowej do
clerbrooka powiedz goha przysyła dbać o ogród i owce
Przeczytanie tego jeszcze raz zajęło jej prawie tyle samo, co napisanie. Therru skończyła już za-
miatać i bacznie się jej przyglądała. Tenar dodała dwa słowa: dziś wieczorem
- Gdzie jest Heather? - zwróciła się do dziecka składając papier. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl