[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Patrzcie, patrzcie. Młoda dama zaczyna się buntować.
Najwy\szy czas, nie sądzisz? powiedziała śmiało.
Wszyscy zamilkli i skierowali wzrok na Cathy i Ranena.
Mo\liwe. W oczach starca błysnął podziw.
Fara objęła Cathy, przyciągnęła ją do siebie i powiedziała wystarczająco głośno, \eby
wszyscy usłyszeli:
Ten młody człowiek odsłonił twoje dotąd nieznane oblicze, skarbie. Podoba mi się to.
Cathy westchnęła i, wbrew sobie, roześmiała się.
Czy ju\ wszyscy wiedzą o moim... młodym człowieku?
Fara uśmiechnęła się wdzięcznie. Ranen przewrócił oczami.
Prócz Aleksa oświadczył Maks. Ale on jest w Szkocji.
Fara zaśmiała się. Cathy jęknęła. Maks zachichotał.
Dajcie spokój. Idziemy coś zjeść. Im dłu\ej będziemy tu stać, tym większa szansa, \e
Fran nakarmi naszego syna słodyczami.
Cathy patrzyła, jak Fran lekko szturcha mę\a w ramię, z oczami przepełnionymi miłością,
a potem jak Maks schyla się i całując \onę, wyznaje jej miłość.
W drodze do nadmorskiej restauracji widziała jeszcze, jak jej ojciec chrzestny bierze Farę
za rękę.
Cathy cieszyła się szczęściem tych dwóch par, ale jej serce pragnęło swojej drugiej
połowy.
Dziękuję, \e Wasza Wysokość zechciał mnie przyjąć.
Cała przyjemność po mojej stronie, szeryfie Mason.
Dan.
Siedząc w podniszczonym, skórzanym fotelu zamkowej biblioteki, król skinął głową.
Ocaliłeś \ycie mojej córki, Dan. Jestem ci bardzo wdzięczny. Czy przybyłeś odebrać
nagrodę?
Nagrodę? spytał Dan z niedowierzaniem.
Milion dolarów amerykańskich. Król zaśmiał się. Zachowujesz się tak, jakbyś nic o
tym nie wiedział.
Bo nie wiedziałem. Nie zamierzał przyjmować nic w zamian za opiekę i troskę o
Angel. Dała mu wszystko, o co mógł prosić swoim uśmiechem, uprzejmością, oddaniem
wszystkiemu, co dobre. Nie, dziękuję, Wasza Wysokość.
Chcesz czegoś więcej? Głos króla był chłodny.
Nie, nie chcę. Dan westchnął. Có\... To nie do końca prawda.
Mów jasno.
Chcę dostać pracę.
Brwi króla uniosły się w zaskoczeniu.
Pracę?
Zgadza się.
Budzący respekt mę\czyzna przyglądał się mu przez chwilę, po czym powiedział:
Chcesz być blisko Catherine.
Dan zawahał się.
Nie ma powodu, by zaprzeczać, młody człowieku. Słyszałem ju\ o tobie i... twojej
przeszłości.
Dan zacisnął zęby.
W porządku. Chcę być blisko niej, Wasza Wysokość. Pochylił się na fotelu i
postanowił otworzyć się przed królem Landaronu. Kocham pańską córkę tak, jak jeszcze
nigdy nikogo nie kochałem. Chcę się z nią o\enić, mieć dzieci, zestarzeć się i siedzieć w
bujanych fotelach na pałacowej werandzie.
Na ustach króla pojawił się uśmiech, jednak szybko zniknął.
Wiem, \e nie jestem dla niej dobrą partią kontynuował ale kocham ją, a ona kocha
mnie. Potrafię dać jej szczęście. A to się musi liczyć choć trochę.
Król w zamyśleniu podrapał się w brodę.
To się bardzo liczy.
Ale nie poproszę o jej rękę, póki nie będę miał czegoś, póki nie zdobędę...
Pracy? podpowiedział król. Dan przytaknął.
Tak, Wasza Wysokość. Król westchnął.
Podziwiam człowieka, który decyduje się zrezygnować ze swojego dotychczasowego
\ycia, ze swojej przeszłości, dla mojej córki.
Je\eli tylko chciałaby mnie Wasza Wysokość wysłuchać, mam pewien pomysł.
Król rozsiadł się wygodnie w fotelu i poprawił okulary.
Chętnie posłucham.
Cathy wło\yła na siebie lawendową suknię z jedwabiu. Włosy opadały jej swobodnie na
drobne ramiona. Nie była w nastroju do zabawy, ale musiała wykorzystać obecność
gubernatora Kalifornii. Chciała porozmawiać z nim o prowadzonym programie
mieszkaniowym dla ubogich rodzin w Los Angeles.
Programie, który wiele zmieni i będzie wymagał od niej du\o pracy w ciągu następnych
miesięcy. Dobra perspektywa, bo zajmie czymś umysł i serce.
Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi.
Jeszcze chwilę, Cale! zawołała w drodze do wyjścia, nakładając kolczyki.
Lecz gdy otworzyła drzwi, to nie jej ochroniarz stał przed nimi, ubrany w czarny smoking.
Dan? Tylko tyle była w stanie powiedzieć, łapiąc oddech. Czy\by miała halucynacje?
Czy tak wiele razy o nim marzyła, \e teraz mózg spreparował jego obraz?
Ukłonił się uprzejmie.
Dobry wieczór, Wasza Wysokość.
Musiała sprawdzić, czy to rzeczywiście on. Jedyny sposób, jaki przyszedł jej do głowy, to
dotknięcie go. Wyciągnęła rękę. Westchnęła, czując pod palcami skórę na jego policzku.
Angel. Chwycił ją w ramiona i pocałował zachłannie.
Nogi się pod nią ugięły. Na krótką chwilę pozwoliła, by nad nią panował, pieścił i całował. Znów
była w górach, w jego łó\ku, pod nim. Jednak jakiś wewnętrzny głos nawoływał ją do powrotu do
terazniejszości.
Opierając dłonie na jego klatce piersiowej, delikatnie wyzwoliła się z uścisku.
Co tu robisz?
Przyszedłem odprowadzić cię do sali balowej. Uśmiechnął się.
Nie pod moimi drzwiami, ale w Landaronie?
Mam nową pracę.
Dan Mason! Znów ją przytulił.
Ju\ dobrze, Angel.
Przywarła do niego, czując bicie jego serca. Delikatnie pocałował ją w czoło, na którym nie było
ju\ prawie siniaka.
Te\ cię okłamałem. Mam dość uciekania. Zmęczyło mnie ju\ \ycie przeszłością.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]