[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do niego tak, że jej piersi były przyciśnięte do jego klatki
piersiowej. Czuła jego twardą, grubą i ciężką potrzebę,
kuszącą i błagająca.
"Prosisz mnie o podjęcie ogromnie ważnej decyzji, której być
może nie będę mogła się podjąć. Kocham moją rodzinę,
Traiana. Uwielbiam ich i nigdy nie będę szczęśliwa bez nich."
Pochylił do niej głowę. Blisko. Jego usta znalazły się parę
centymetrów od niej. "Wiem, o co cię proszę i wiem, że masz
Tłumaczenie franekM
zastrzeżenia odnośnie swojej rodziny. Nie chcę wracać do
mojej egzystencji bez Ciebie. Zostań ze mną, Joie" cicho kusił
Traian. Obsypywał delikatnymi pocałunkami jej twarz
docierając w dół, do kącików jej ust. Zębami przyszczypując
jej dolną wargę. "Spędz ze mną kilka okresów życia,
wieczności. Bądz ze mną. Powiedz że chcesz mnie tak bardzo.
Pozwól mi być częścią Twojej rodziny."
Spojrzała na niego, na intensywność jego spojrzenia. Było tak
gorące, że piętnowało ją to, wypalając drogę do jej serca. Joie
czuła targające nim potrzeby, jego samotności. Był
niebezpieczny drapieżnik, nie do końca człowiekiem. Potężny
poza wszystkim o czym kiedykolwiek marzyła. I był seksy.
Serce stoppingly seksy. Jej ramiona już owinęły się wokół
jego szyi, jej ciało dopasowało się do jego ciała.
"Czy możemy być razem, Traian? Jak? Powiedz mi jak.
Ponieważ była sam pośród rodziny, którą kochała. Zawsze w
otoczeniu ludzi, przyjaciół, rodziny, była zawsze niezależna.
Nigdy nie wiedziała dlaczego, aż usłyszała jego głos. Coś, co
było ukryte w głębi niej, jakaś jej istotna część.
"Możesz stać się taka jak ja. Nadal będąc sobą, nadal będąc
częścią swojej rodziny, ale z darami i słabościami mojej rasy.
Albo mogę żyć tak długo jak ty. Moja siła osłabnie i będę
bardziej podatny na naszych wrogów. To twoje szczęście się
liczy, Joie. Chcę być w Twoim życiu zawsze.
"Poczuła trzepot skrzydeł motyli w dole brzucha. Czuła, że się
znalazła na skraju wielkiej przepaści. Joie próbowała się
wycofać, zanim będzie za pózno. Ogrom tego, co oferował
było zarówno przerażające jak i radosne. Zalał ją swoją
samotnością, z intensywnością jej własnych uczuć, tak
całkowicie jej obcych. Próbowała schronić się w humorze.
"Nie wiem nawet, czy jesteś dobry w łóżku".
Tłumaczenie franekM
"Chcę, żebyś mi potwierdziła, że wiesz, co ja ci oferuje. Jego
usta muskały jej twarz, obrysowując jej wysokie kości
policzkowe, brodę, przeniósł się niżej gdzie znalazł jej bijący
gorączkowo puls. Jego ciepły oddech zalał ją w ciepłą,
uwodzicielską pokusą tak samo mocno, jak czuła jego ciało
ciężkie od potrzeb.
Była w jego głowie, widziała wyraznie wybory. Jego zęby
zatapiające się głęboko, czyniąc ją swoją, przenosząc ją do
swego świata. Albo zostanie z nią, jako człowiek, starzejąc się
razem z nią, jego wielka siła powoli zaniknie, zawsze będzie
narażony na wrogów. Dwie możliwości. Dwa światy. Czas do
wyboru, to tylko uderzenie tętna.
Wiedziała, że potrzebna mu jest odpowiedz, nie dlatego, że
zażądał jej, ale dlatego, że intensywność jej uczucie do niego
było tak silna, że potrzebowała rozwiązania jej w przyszłości
w swoim umyśle.
Jego zęby przygryzł jej skórę, jego język krążył nad drobnym
bólem. Poczuła dreszcz w najgłębszych zakamarkach duszy,
zaciskanie mięśnie, aż do bólu, zwalniając.
"Joie". Wyszeptał jej imię ponownie. "Będę cię kochał do
końca swych dni."
Woda oblewając ją całą, podniosła jej wrażliwości na
odczuwanie przyjemności. Usłyszała uczciwość w jego głosie.
Szczerość . Joie przechyliła głowę na bok, aby dać mu lepszy
dostęp, zamykając oczy w oczekiwaniu.
Zęby zatopiły się głęboko. Biały gorący ból przeszył jej ciało,
ustępując miejsca czystej ekstazie. Jej krew przeszyły
błyskawice gorącej przyjemności, dręczące ją. Gorączka w jej
ciele wzrosła, grożąc jej spłonięciem. Przyciągnęła go do
siebie bliżej, poruszając się kusząco. Powinien ją przerażać
Tłumaczenie franekM
sposób, w jaki karmił głód, pożerając ją, pragnąc zaspokoić
pożądanie seksualne bardziej niż czegokolwiek innego.
Traian odszukał każdą linię i łuk, wgłębienie, chcąc wyryć jej
ciało w swojej pamięci, aby zapamiętać tę chwilę na kilka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]