[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obydwoje z Jemem próbowali dokonać, z pewnością poruszyłoby jego serce, ale
nie mogła go o nic prosić. Nie po tym, jak Theo powiedział mu, dlaczego
skończyło się ich małżeństwo.
Czuła się uwięziona w pułapce. Nie było miejsca, gdzie mogłaby pójść, nie
było nikogo, do kogo mogłaby się zwrócić.
Gdyby mogła odwiedzić matkę i Geoffa! Wiedziała, że nie są w stanie pomóc
jej finansowo, ale chciała ich znów zobaczyć. Pragnęła wyrwać się stąd i polecieć
gdzieś daleko, najlepiej do Australii. Była dobra w ucieczkach, ale czasami -
żołądek zacisnął jej się boleśnie - czasami, gdy uciekała od tego, co nieuniknione,
trafiała z deszczu pod rynnę tak jak wtedy, gdy uciekła z wyspy.
Zacisnęła usta. Nie, z wyspy musiała uciec. Ale wtedy na lotnisku czekał na
nią Jem, któremu niczego nie musiała wyjaśniać. Teraz nie mogła liczyć na
podobnie przyjemną niespodziankę.
Matka zadawałaby jej wiele pytań i spodziewałaby się usłyszeć odpowiedzi.
Vicky była w pułapce - w pułapce przymusowego milczenia.
W odrętwieniu przesunęła ręką po czole, otworzyła plik raportu i powoli
zaczęła wprowadzać korekty. Trwało to długo, bardzo długo. Dokoła jej serca
S
R
narastała twarda, zimna skorupa rozpaczy.
Theo podszedł do barku w rogu gabinetu. Zwykle nie zbliżał się do tego
miejsca, chyba że miał gościa, ale tego gościa, który w tej chwili zmierzał do jego
gabinetu, nie miał zamiaru częstować alkoholem.
Powolnymi, opanowanymi ruchami otworzył butelkę whisky, nalał trochę do
szklanki i wypił duszkiem. Marnował dobrą whisky, ale nic to go nie obchodziło.
Szaleństwem było wpuszczać tu tego człowieka, a jednak zdecydował się na
to. Miał swoje powody. Chciał spojrzeć mu w oczy, zobaczyć go twarzą w twarz i
powiedzieć, co o nim myśli. Zwinął dłonie w pięści. Nie wolno mu było uczynić
niczego w gniewie. Zachować kontrolę nad sytuacją - to było najważniejsze.
Odstawił pustą szklankę i zamknął barek, po czym wrócił do biurka, usiadł w
fotelu i spokojnie czekał. Słyszał kroki tamtego, dzwięk otwieranych drzwi i dwa
głosy, nie mógł jednak rozróżnić słów.
Po chwili drzwi jego gabinetu otworzyły się i gość wszedł do środka.
Theo podniósł wzrok i spojrzał na niego. Widział już tę twarz na fotografiach,
które ta szmata, paparazzi, położył przed nim w tym samym gabinecie, na tym
samym biurku. Wówczas Theo sięgnął po książeczkę czekową. Czek gwarantował,
że te zdjęcia nigdy nie ujrzą światła dziennego.
Teraz zatrzymał nieprzeniknione spojrzenie na twarzy tamtego. Oczy
nieznajomego były niebieskie i malowało się w nich tylko jedno uczucie - gniew.
Theo spokojnie odchylił się na oparcie fotela i otworzył usta, ale tamten
odezwał się pierwszy:
- Chciałbym się od pana dowiedzieć tylko jednej rzeczy, panie Theakis. Czy
może mi pan powiedzieć teraz, prosto w twarz, w co pan właściwie gra i jaki ma
pan interes w tym, żeby odmawiać mojej siostrze pieniędzy, które do niej należą?
Theo znieruchomiał.
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Vicky płukała sweter. Była druga nad ranem, ale nic jej to nie obchodziło. Nie
mogła spać. Ostatnimi czasy, gdy kładła się do łóżka, po prostu leżała pogrążona w
myślach, patrząc w sufit i słuchając zamierających odgłosów ulicy. W ciem-
nościach nie sposób było nie myśleć i nie czuć. Leżała tak godzinami, przepełniona
emocjami i wspomnieniami.
Właśnie dlatego stała teraz przy zlewie w kuchni, mając na sobie tylko cienki
bawełniany szlafrok, i rytmicznie wyciskała ciepłą mydlaną wodę ze swetra. Na
suszarce zlewozmywaka leżała wilgotna sterta upranych ubrań czekających na wy-
płukanie, a po drugiej stronie zlewu sterta tych, które dopiero miały zostać uprane.
Stojące na kuchence radio, nastawione na stację z muzyką klasyczną, cicho grało
Cztery ostatnie pieśni" Straussa. Zresztą o tej porze i tak nie było wielkiego
wyboru. Przeszywające elegie, śpiewane nabrzmiałym emocjami sopranem,
przepływały przez umysł Vicky, która rytmicznie zanurzała pranie w wodzie i
wyciskała, zanurzała i wyciskała.
Usłyszała zgrzyt klucza przekręcanego w zamku i zastygła, po czym
odwróciła się gwałtownie. Kuchnia w jej kawalerce oddzielona była od pokoju
niską ścianką zwieńczoną blatem śniadaniowym, pod którym znajdowały się szafki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]