[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Głowę miał pochyloną, twarz ukrytą w dłoniach.
Serce jej się ścisnęło, aż do bólu zapragnęła podejść
do niego i błagać o przebaczenie, gdyby to było
konieczne. Uczyniła kilka kroków, on zaś podniósł
głowę i spojrzał na nią.
- Czego chcesz? - spytał z kamienną twarzą, obco
brzmiącym głosem.
Drgnęła, przeszyta nagłymbólem.
- Ja... sądzę, że powinniśmyporozmawiać.
- Już ci powiedziałem, że nie mamyoczym.
- Nie miałam pojęcia, że ojciec ma zamiar złożyć
ci ofertę.
- Być może. Alebardzoci się tospodobało, prawda?
- Martwię się o ciebie... - Brittany spróbowała
przełknąć ślinę, ale miała kompletnie sucho wustach.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Bzdura - przerwał, podrywając się z kanapy.
- Chodzi ci wyłącznie o siebie, o to, że jesteś z dala
od tatusia i swych nadętych przyjaciół...
- Nie, tonieprawda!
Na czoło wystąpiły mu kropelki potu, ale twarz
wciąż miał opanowaną.
- Wobec tego sądzę, że będziesz po prostu musiała
to udowodnić...
Nie dał jej jednak okazji, by tego dowiodła. Nie
było go w domu od świtu do zmroku. Gdy wracał,
nieludzko zmęczony, przełykał zaledwie parę kęsów
jedzenia, brał prysznic i walił się jak kłoda do łóżka.
Fakt, że Britanny miała wakacje, pogarszał tylko
sprawę. Nie wiedziała, co począć z czasem. Czuła się
samotna. Wkońcu postanowiła porozmawiać z mężem.
- Chciałabympójść z tobą ranodolasu.
Skończyli właśnie jeść i posprzątali zestołu. Brittany
piła kawę, Matt zaś sączył piwo.
Badał ją wzrokiemprzez długą chwilę.
- Poco?
- Ostatnimrazemspędziłamtamprzyjemnie czas.
- Kłamczucha - powiedział łagodnie.
Brittanyspłoniła się jakpiwonia.
- Wcale nie kłamię. - Czuła, że zaczyna wpadać
wzłość, a była to ostatnia rzecz, jakiej sobie życzyła.
Odetchnęła głęboko. - Chciałabym też urządzić
przyjęcie, poznać twoich sąsiadów i przyjaciół.
- Dobra zagrywka.
- Nie rozumiem. - Zmarszczyła brwi.
- Owszem, rozumiesz.
- Od kiedy to jesteś jasnowidzem? - odcięła się
ostro.
- Zdradza cię twoja twarz - odparł spokojnie.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Och, doprawdy? - Wzniosła oczy do nieba, jak
gdyby szukając tampomocy. Był najbardziej upartym...
- Wporządku - przerwał jej.
Zaskoczona Brittany opuściła głowę.
- Mówisz serio? - Nie miała pojęcia, co sprawiło,
że zmienił zdanie, ale to przecież nieważne.
- Bądz gotowa rano. - Jego uśmiech trwał zaledwie
przez mgnienie oka, ale zrobił na niej niesamowite
wrażenie. - O przyjęciu porozmawiamy pózniej.
Pózniej". Jak wspaniale zabrzmiałotosłowo.
Pociągnął ostatni łykpiwa, poczymwstał.
- Dziękuję za kolację. Była bardzosmaczna.
Jej oczy powędrowały ku twarzy Matta i pochwyciły
przelotny błysk pożądania w jego oczach. Zanim
jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, odwrócił się
i skierował się ku drzwiom.
- Matt?
Zatrzymał się, słysząc czułość wjej głosie. Obejrzał
się, czekając, co powie i patrząc na nią spod przy-
mrużonych powiek.
- Nie, nic - szepnęła.
- Zobaczymy się rano - powiedział szorstko. Twarz
miał napiętą, mizerną.
Pora była wstawać. Brittany nie mogła spać wnocy.
Omal nie poprosiła wieczoremMatta, by dzielił z nią
łóżko, ale wyraz jego oczu zmroził ją całkowicie.
Wciąż jeszcze jej nie przebaczył, choć czuła, że jest
tego bliski, że jego gniew stopniał. Zwiadczył o tym
fakt, że nie wybierał się do lasu wczesnym świtem.
Ucieszyła ją jego troskliwość.
Zapamiętała poza tymi uchwyciła się niczym liny
ratunkowej owego błysku pożądania, który dostrzegła
wjego oczach.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Wygramoliła się z łóżka, włożyła dżinsy, pod-
koszulek z długimi rękawami i tenisówki. Nałożyła
lekki makijaż i przejechała grzebieniemniesforne loki.
Gdy weszła do kuchni, Matt już na nią czekał.
Przystanęła na chwilę, wdychając zapach jego wody
kolońskiej.
- Cześć - powiedział.
Jego głos leciutko zadrżał. Dodało jej to otuchy.
Uśmiechnęła się.
- Dzień dobry.
- Twoja kawa stoi na stole.
- Dzięki. - Podniosła do ust filiżankę. - Rozumiem,
że jesteś gotówdo wyjścia. - Obrzuciła go spojrzeniem
znad obrzeża filiżanki.
- Najwyższa pora, nie sądzisz? Już prawie ósma.
Byli już niemal przydrzwiach, gdyzadzwonił telefon.
Brittanyjęknęła, nigdyjednakniezdarzyłojej się nie
podnieść słuchawki. Wróciła niemal pędemdopokoju.
Słuchała przez chwilę, poczymspytała piskliwym
głosem:
- Dzisiaj? - Milczała ze zmarszczonymi brwiami,
następnie powiedziała: - Przepraszam, zupełnie o tym
zapomniałam.
Matt oparł się o futrynę drzwi, bacznie obserwując
żonę.
Brittany odłożyła słuchawkę na widełki i mruknęła
zezłością:
- Cholera!
- Walter? - spytał Matt dziarskimtonem.
- Tak- odrzekła z przygnębioną miną.
- Czycoś się stało?
- Nie. Nic się nie stało. Poprostu...
- No, wykrztuś to wreszcie, Brittany. Jestemdużym
chłopcem, jakoś to zniosę.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Tatuś wydaje dziś wieczorem ważną kolację...
- wyjaśniła, nie zwróciwszy uwagi na ostre nuty
wjego głosie.
- I coz tego? Co toma wspólnegoz tobą?
Brittanyodetchnęła głęboko, bysię uspokoić.
- Obiecałam mu bardzo dawno temu, że będę
pełnić funkcję hostessy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]