[ Pobierz całość w formacie PDF ]

większym stopniu, niż gdy obie strony walczą o równouprawnienie.
- Tak - zawahał się przez chwilę. - Wspomniałaś, że nigdy jeszcze... nie miałaś
mężczyzny? Nie musisz się mnie bać, Christine. Nie będę w żaden sposób na to nalegał.
- Wiem o tym. Ale ja się nie boję, John. Już nie. Jak dotąd bałam się oddać komuś
całkowicie. I mam tu na myśli uczucia, a nie miłość fizyczną. Wiem jednak, że ty.., nie
nadużyłbyś mojego zaufania.
- Oczywiście, że nie. Pragnę, żebyś się przede mną otwarła, lecz jednocześnie musisz
się czuć zupełnie bezpieczna. Mnie również brakowało towarzysza życia. Kogoś takiego
jak ty. Bardzo bym chciał, żebyś została ze mną.
Otoczenie było co prawda dość prozaiczne: stół kuchenny zarzucony warzywami, obok
margaryna, garnek perkoczący na kuchence, lecz dla nich nie miało to żadnego
znaczenia. %7łyli w swoim własnym świecie, widzianym w oczach drugiej osoby.
Bakken otwierał właśnie usta, by coś powiedzieć, gdy nagle rozległ się dzwonek u drzwi.
- A któż to może być o tej porze? - Christine zmarszczyła czoło. - Popilnuj garnka, a ja
pójdę otworzyć.
John Bakken usłyszał niewyrazne głosy dobiegające z przedpokoju, a po chwili z
przyległego pomieszczenia doszedł go szczebiotliwy głos kobiety.
- Byłam właśnie w Oslo i po prostu musiałam wpaść na chwilę w odwiedziny...
Głos był ostry i o wiele za głośny. Czy przyszła tylko po to, żeby tak krzyczeć? Bakken
stał nieruchomo. Odniósł wrażenie, że dzieje się coś dziwnego. Musiała to być pani
Melander, wyczuł to również po tonie odpowiedzi Christine. W jaki sposób pozbędą się
tej kobiety?
95
Tymczasem ona nieprzerwanym potokiem słów opowiadała o sukni ślubnej, o Harrym, o
Londynie, o wyglądzie Christine i Bóg wie o czym jeszcze. W pewnym momencie jednak,
równie nagle jak się pojawiła, stwierdziła, że musi już iść.
- No, muszę już uciekać! Trzymaj się, moja droga, i pamiętaj, żeby napisać. Tyle że
następnym razem będę się nazywać Berg, a nie Melander, pamiętaj o tym. No to pa!
Oboje odetchnęli z ulgą. Bakken usłyszał, jak Christine zamyka drzwi za nieproszonym
gościem, i wyszedł jej na spotkanie.
Nagle dobiegł go stłumiony szloch Christine, a zaraz potem pełen nienawiści męski głos.
Zrobił kilka kroków w kierunku przedpokoju, lecz zanim zdążył tam dojść, Christine
została wepchnięta do pokoju przez mężczyznę, który przytrzymywał jej z tyłu ręce.
Harty Berg.
W tej samej chwili napastnik dostrzegł komisarza Bakkena. Zaklął szpetnie, lecz nie
stracił panowania nad sobą. Szybkim ruchem wyciągnął nóż.
- Jeszcze krok, a ją zabiję - powiedział ostro. Popchnął Christine jeszcze trochę do
przodu i zatrzymał się.
- Ta pani musi mi za coś zapłacić  powiedział głosem, który nie bardzo pasował do
dystyngowanego skrzypka Harry'ego Berga. Oboje słyszeli, że był to głos chłopaka ze
slumsów. Ma w sobie coś z aktora, pomyślała oszołomiona Christine. W jaki sposób
udało mu się mnie oszukać?
John czuł, jak serce podchodzi mu do gardła. Próbował grać na zwłokę, zastanawiając
się jednocześnie, co może zrobić.
- Miałeś pecha, że trafiłeś na Christine - odezwał się spokojnie do Harry'ego Berga. -
Przechytrzyła cię.
- Nie od razu - bronił się tamten gorączkowo. Na początku sądziła, że jestem Reidarem
Lie, i zakochała się we mnie.
- Nie sądzę - odpowiedział Bakken. - Christine i ja mamy się pobrać.
Mimo dramatycznych okoliczności nie mogła powstrzymać uśmiechu. Wiedziała, że John
próbuje zyskać na czasie, lecz uznała, że trochę za bardzo drażni Harry'ego.
Harty Berg zaczął wycofywać się w kierunku drzwi wejściowych, lecz najpierw musiał
przejść przez przedpokój.
96
Wyraz twarzy Bakkena nie zmienił się ani trochę mimo tego, co zobaczył za plecami
Berga. Przez cały czas mówił, próbując skupić na sobie jego uwagę.
Było to właściwie niepotrzebne, ponieważ Harry'ego niemal zaślepiła wściekłość, gdy
usłyszał, że Christine nigdy nie była w nim zakochana. Nigdy przedtem nie zdarzyło mu
się coś takiego - kobieta nieczuła na jego urok. Harty Berg był żonaty. Porzucił żonę i
dzieci już dawno, lecz nie zadał sobie nawet trudu, by przeprowadzić rozwód. Od tego
czasu pozostawiał na swojej drodze tylko uwiedzione i oszukane kobiety.
A tu nagle trafiła się jedna, która twierdzi, że nigdy się w nim nie zakochała!
- Nie wierzę - powiedział. - Być może miała zamiar wyjść za ciebie, glino, ale przez
pewien czas jej głowę zaprzątały inne myśli.
- Mylisz się - przerwała mu Christine. - Zakochałam się w Johnie, a jeśli chodzi o ciebie,
to chciałam tylko, żebyś odpowiedział za oszustwa, jakich się dopuściłeś w stosunku do
Ellen Smidt, panny Grindheim i pani Melander.
Tego było już zbyt wiele dla Harry'ego Berga. Mogła wybierać między nim a tym
śmiertelnie nudnym komisarzem i wybrała policjanta. To nie do wiary! Nie mógł tego
znieść.
- Ty przeklęta suko! - warknął i uniósł nieco wyżej nóż.
W tym samym momencie jego głowę przeszył straszliwy ból. Przed oczami pojawiły mu
się słońca i gwiazdy. Była to ostatnia rzecz, jaką zobaczył.
- Oj! - zawołała z przerażeniem matka Christine, patrząc na leżącego mężczyznę. -
Uderzyłam go chyba trochę za mocno.
John Bakken drżącymi rękami wyjął jej z dłoni torebkę, w której przechowywała
wszystkie swoje zaoszczędzone drobne monety. Była to torba sporych rozmiarów i
musiała ważyć kilka kilogramów.
Starsza pani, ubrana w białą flanelową koszulę nocną, spojrzała na nich ze zdziwieniem.
- Dziękuję, pani Lyngmo - powiedział John. Uratowała pani życie swojej córki... i mojej
ukochanej.
- Tak, tak właśnie sądziłam - odrzekła rozpromieniona. - Wydawało mi się, że to jakiś
okropny włamywacz, a kiedy zobaczyłam ten straszny nóż... Mój Boże, on leży zupełnie
bez ruchu!
- W każdym razie oddycha - uspokoił ją Bakken. - Zadzwonię po ambulans.
97
Harty Berg zmarł w drodze do szpitala, lecz nigdy nie powiedzieli o tym starszej pani.
John Bakken pocieszał Christine, że jej matka nie będzie oskarżona o zabójstwo, a to, co
się stało, było najlepszym rozwiązaniem. Harry Berg prędzej czy pózniej wyszedłby z
więzienia, a wtedy ani przez chwilę nie mogliby żyć spokojnie. Nikt go nie żałował, może
z wyjątkiem pani Melander, lecz ona nie zrozumiałaby zbyt wiele z całej historii.
Tego samego wieczoru komisarz wrócił do pracy, a już następnego ranka Christine była
zmuszona zadzwonić do niego w pewnej trudnej sprawie.
- Dzięki za wczorajszy dzień. Obiad był wyśmienity. Nie możesz mnie tak rozpieszczać.
Co słychać?
- Och, John, jestem taka zdenerwowana. Musisz mi pomóc. Mama spakowała swoją
torbę i wyszła z domu.
- O czym ty mówisz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl