[ Pobierz całość w formacie PDF ]

życzony na jeden wieczór. ZarÄ™czyny przecież nie byÅ‚y pra­
wdziwe, nie miała więc zamiaru zatrzymywać prezentu. Dla-
czego więc uwaga Toni napełniła jej serce taką goryczą?
- zastanawiała się z dziwacznym uporera
- WyglÄ…dasz blado - zauważyÅ‚ Reid, gdy wróciÅ‚a do sto­
lika. - Chciałabyś już wyjść?
- Jesteś tu honorowym gościem - zawahała się. - Nie mogę
wymagać, byśmy wyszli tylko dlatego, że rozbolała mnie głowa.
Wstał i energicznie odsunął krzesło.
- To wyjaśnia sprawę. Idziemy na górę.
TrwaÅ‚o jednak caÅ‚e wieki, nim wreszcie opuÅ›cili salÄ™, po­
nieważ po drodze Reid zbierał gratulacje od swych znajomych
i wielbicieli. Kiedy dotarli do apartamentu, Penny była prawie
nieprzytomna z bólu.
Zapalił światło i poprowadził ją do wytwornej sypialni.
Rozciągał się stąd wspaniały widok na rozświetlone miasto.
Gdy automatycznie sięgnęła po nocną koszulę, wyjął ją jej
ż ręki i sam zaczął rozpinać suwak sukni.
- Ledwie trzymasz się na nogach - powiedział. - Pozwól,
że to zrobię....
Przez mgłę bólu czuła delikatny dotyk jego palców. Potem
przyodział ją w jedwabną koszulę, wziął na ręce i ostrożnie
ułożył na ogromnym łóżku.
Na chwilę została sama; gdy wrócił, trzymał w dłoni
szklankę z musującym płynem,
- Aspiryna - wyjaśnił, przytykając szklankę do jej warg.
Kiedy posłusznie wypiła, pochylił jej głowę w dół i zaczął
łagodnymi ruchami masować kark i ramiona. Napięcie mięśni
ustępowało pod delikatnym dotykiem jego dłoni. Czuła niemal
rozkosz i zastanawiała się, czy nie śni. Po chwili jednak ten
błogostan zmąciła myśl o Toni i jej złośliwym komentarzu.
- Jak twoja głowa? - spytał czule. - Trochę lepiej?
- O wiele lepiej-wymamrotała sennie.
Aż trudno było uwierzyć, lecz oślepiający ból minął bez
śladu. Zamiast niego czuła, jak po całym ciele rozchodzi się
krzepiÄ…ce ciepÅ‚o i pomyÅ›laÅ‚a z podziwem, że Reid swymi dÅ‚oÅ„­
mi muzyka mógłby skruszyć kamień. Ileż kobiecych ciał roz-
grzewaÅ‚ tymi zmysÅ‚owymi palcami? - przemknęła jej przez gÅ‚o­
wę dokuczliwa myśl. Gdy nagle oderwał ręce od jej karku,
doznała szoku, jakby została nieoczekiwanie zdradzona.
PrzewróciÅ‚a siÄ™ na plecy i rozejrzaÅ‚a po pokoju. Reid znik­
nął. Czyżby śniła kolorowy sen?
Wrócił po chwili, niosąc dwie szklanki.
- Brandy pomoże ci zasnąć - powiedział.
Upiła pierwszy łyk alkoholu, Czując w gardle palący ogień.
A może paliło ją bardziej spojrzenie, którym ją obdarzył? Tak
czy owak, żywy płomień rozchodził się po jej cielei dosięgał
już okolic serca. PomyÅ›laÅ‚a w przelocie, że byÅ‚a to prawdopo­
dobnie ostatnia noc, którą spędzą razem... Ich niepisana umowa
dobiegała końca... Bała się, że ogień za chwilę strawi jej serce.
Gdy wyjmował szklankę z jej uległych rąk, ledwie zdolna
była oddychać. Słyszała dzwięczenie kryształu, kiedy odstawił
puste szklanki, i przyspieszony oddech, który w cichym pokoju
brzmiał jak grozny pomruk. A potem twarz Reida rozpłynęła się
w gęstej mgle, gdy bez słowa przycisnął ją do siebie. Kochała
tego mężczyznę. Przyjęła tę prawdę że żdziwiemerh. Nadal go
kochała... Czyżby miłość do niego nigdy w niej nie wygasła?
W ramionach Reida znajdowaÅ‚a odpowiedz na wszystkie drÄ™­
czące ją wątpliwości. Ale najgorsze, że myśl o życiu bez niego
napawała ją teraz rozpaczą... Zaoferował jej małżeństwo, i przez
chwilę zastanawiała się, czy nie przyjąć tej propozycji, byle
tylko zatrzymać go przy sobie.
Bez miłości to się nie może udać, myślała gorączkowo.
Czyżby przykład jej rodziców nie wystarczył? Błąd popełnio-
ny w przeszÅ‚oÅ›ci w każdej chwili mógÅ‚ zniszczyć ich zwiÄ…­
zek. .. Nie, stanowczo nie mogła podjąć takiego ryzyka. Na
chwilę powróciła do rzeczywistości, przypomniała sobie, że
jest pózny wieczór, że leży w czułych ramionach Reida - być
może po raz ostatni. Otworzyła oczy i napawała się widokiem
jego piÄ™knie wyrzezbionej gÅ‚owy i Szlachetnych rysów twa­
rzy, która była teraz tak blisko niej. Nieświadomie rozwarła
wargi, jakby w niemej prośbie o pocałunek, a gdy spełnił jej
żądanie, nie mogła powstrzymać naporu łez.
- Nadal boli cię głowa? - Przesunął palcem po śladach łez
na jej policzku.
- Nie, to nie z tego powodu... - Siłą odwróciła od niego
wzrok i zmusiła się do zadania pytania, które ją nurtowało:
- Powiedz mi, kiedy Tonia obchodziła urodziny?
Zdziwiony zmarszczył brwi.
- Chyba jakieś kilka dni temu - odrzekł. - Dlaczego o to
pytasz?
A więc kolczyki mogły być przeznaczone dla Toni... Znów
próbowała wmówić sobie, że nic ją to nie obchodzi. Jednak
bez powodzenia.
- Usłyszałam przy kolacji pewien komentarz - skłamała
zrÄ™cznie. - To nie ma znaczenia... - PoruszyÅ‚a siÄ™ nieznacz­
nie. - PodobaÅ‚ mi siÄ™ twój dzisiejszy wystÄ™p - zmieniÅ‚a szyb­
ko temat.
ZaczÄ…Å‚ jÄ… obsypywać gorÄ…cymi pocaÅ‚unkami, jakby caÅ‚­
kiem inaczej zrozumiał jej słowa.
- Występ na bis będzie jeszcze wspanialszy - obiecał.
I tak było.
- Czy musisz wracać dzisiaj do pracy? - spytaÅ‚a nastÄ™pne­
go dnia rano, gdy jechali do Kangalumy.
Czas, który im jeszcze pozostał, mijał bezlitośnie szybko,
zachłannie więc pragnęła wykorzystać każdą minutę. Och,
dlaczego była tak szalona, żeby dokładnie wyznaczać moment
rozstania!
- Muszę - powiedział niemal z żalem. - Dziś rano mam
kilka ważnych spotkań. Ale sądzę, że uporam się z tym do
lunchu i zjemy go razem na plaży, zgoda?
Nawet gdyby zaproponował, że usiądą i będą patrzeć, jak
roÅ›nie trawa, zgodziÅ‚aby siÄ™ z entuzjazmem, byÅ‚e tylko prze­
dłużyć razem spędzone chwile.
- To bÄ™dzie nasz pożegnalny lunch - oznajmiÅ‚a grobo­
wym tonem.
- Dlaczego? - Rzucił jej zaniepokojone spojrzenie.
- Za tydzień wszystko już będzie poza nami - z wielkim
trudem zdobyła się na swobodny ton. - Czy już masz pomysł,
jak ogłosić nasze rozstanie?
- Rzeczywiście pragniesz, by tak się stało?
W jego głosie była nuta, która poruszyła ją do głębi. Nie,
wcale tego nie pragnÄ™! - chciaÅ‚a krzyknąć, zamiast tego jed­
nak powiedziała:
- Myślałam, że tego właśnie chcesz... Taką zawarliśmy
umowÄ™.
- Masz rację - zgodził się bez dalszych komentarzy.
Powiedz mi, że zmieniłeś zdanie! - krzyczało jej serce.
Powiedz, że nasza umowa okazała się kolosalnym błędem!
Reid jednak milczaÅ‚ jak zaklÄ™ty. Nie odezwaÅ‚ siÄ™ już ani sÅ‚o­
wem, aż do powrotu do domu.
Na stoliku w holu leżał list; podniosła go z obojętną miną.
Na kopercie widniał nadruk znanej firmy prawniczej.
- JakieÅ› kÅ‚opoty? - spytaÅ‚ Reid, widzÄ…c, że Penny gwaÅ‚­
townie wciÄ…ga powietrze.
Podniosła na niego oczy błyszczące od łez.
- To list od adwokata Andrew, męża Jo. Jo poinformowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl