[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie jestem jeszcze na to gotowa  powie-
działa.  Jestem śmiertelnie zmęczona. Chcę od-
począć i nie myśleć o swoich problemach.  Wcią-
gnęła powietrze. Bawiła się przez chwilę kos-
mykiem włosów, który opadł jej na zaróżowiony
policzek.  Ted, wiem, że nie życzysz sobie
mojej obecności tutaj. Dlaczego nie chcesz po-
zwolić mi wyjechać do Victorii i zamieszkać
z Sandy?
 Kto ci to powiedział?
 Twoja siostra. Podobno wciąż wynajdujesz
nowe preteksty, żebyśmy się tam nie przepro-
wadzały.
 To nie są preteksty  zaprotestował.  To są
Diana Palmer 115
ważne powody. Siedziałabyś tam sama przez wię-
kszą część dnia. Przecież Sandy pracuje. Tutaj
przynajmniej zawsze w pobliżu jestem ja albo pani
Bird.
 Nie musisz się czuć za mnie odpowiedzialny.
 Wzruszyła ramionami.
 Owszem, muszę  odparł.  Zarządzam spad-
kiem, który zostawił ci Barry.
 Nie chcę tych pieniędzy  powiedziała zmę-
czonym głosem.  Nie dla nich za niego wyszłam!
 Te pieniądze należą ci się z mocy prawa 
stwierdził.  I je przyjmiesz.
Gwałtownie uniosła głowę. Przez chwilę myś-
lał, że wstąpił w nią nowy duch, iskra, która
pomoże jej wyjść ze skorupy i wrócić do świata
żywych. Ale ta iskra natychmiast zgasła.
 Nie mam siły walczyć  wyszeptała.  Kiedy
stanÄ™ na nogi, poszukam pracy i mieszkania. I na
dobre zniknę z twojego życia.
Tego się obawiał. Chciał jej to powiedzieć,
wyjaśnić, co czuje, ale deszcz zmienił się w nie-
grozną mżawkę i Coreen wyszła ze stajni, kierując
siÄ™ w stronÄ™ domu.
ROZDZIAA SZÓSTY
 Zauważyłaś, że ostatnimi czasy mój brat stał
się bardzo nerwowy?  zapytała Sandy przyjaciół-
kę pewnego popołudnia, kiedy siedziały w kuchni,
wsłuchując się w gniewne pokrzykiwania Teda,
który z pomocnikami naprawiał ciężarówkę.  Je-
szcze nie słyszałam w jego ustach takich wiąza-
nek!
Rzeczywiście, z dworu co rusz dolatywały do
nich niewybredne przekleństwa. Coreen spojrzała
przez okno na szopę z blachy, w której trzymano
pojazdy gospodarcze. Jeden z mężczyzn, którzy
pracowali z Tedem, akurat cisnÄ…Å‚ na ziemiÄ™ klucz
francuski i odszedł wściekły.
 Hawkins, albo w tej chwili wrócisz, albo
szukaj sobie innej roboty!  ryknÄ…Å‚ za nim Ted.
Diana Palmer 117
 Wybieram to drugie  usłyszały odpowiedz
robotnika.  Każda praca będzie lepsza niż tutaj.
 Mięczak!  krzyknął za nim trzeci mężczyzna
z satysfakcjÄ….
 Charlie, chcesz pójść w jego ślady?  zapytał
Ted z groznym uśmiechem.  Wolna droga!
Charlie bez słowa podniósł z ziemi klucz i podał
go mechanikowi pochylonemu nad silnikiem ciÄ™-
żarówki.
Coreen drżała. Takie sceny wciąż wprawiały ją
w niepokój, a Ted okazał się o wiele bardziej
porywczy, niż sądziła. W domu, gdzie czuł się
swobodnie, potrafił być okropny.
 Jak ty to wytrzymujesz?  zapytała przyja-
ciółkę, kiedy nakrywały do stołu.
Sandy odwróciła się do niej, uświadamiając
sobie, że hałas na dworze ustał.
 To nie tak, Coreen...  rzekła półgłosem. 
Mój brat nie jest taki jak Barry. On nie jest bru-
talny. Bardzo trudno wyprowadzić go z Uowno-
wagi do tego stopnia, żeby kogoś uderzył. I nigdy,
przenigdy nie podniósł ręki na kobietę. Teraz jest
taki nieznośny, bo jest wściekły na siebie za to, że
był dla ciebie niemiły. Przykro mu z tego powodu,
ale jest zbyt dumny, żeby cię przeprosić.
 Ależ on strasznie wrzeszczy!  mruknęła
Coreen.
 W środku jest miękki. To, co widzisz, to nie
jest prawdziwy Ted. On ukrywa swoje uczucia
118 DUMA I PIENIDZE
pod bardzo grubym pancerzem, żeby nikt nie
domyślił się, jaki jest naprawdę.
 Akurat!  zadrwiła Coreen.  Ted jest cały ze
stali pancernej.
Sandy postawiła talerz na stole.
 Ale ty go nie nienawidzisz, prawda?  zapyta-
ła. Coreen zaczerwieniła się.  Mam rację?  nale-
gała przyjaciółka.
 Masz  przyznała Coreen, opuszczając
wzrok.  Ale wolałabym go nienawidzić. Barry
sprawił, że moje życie było pasmem nieszczęść.
Nie wyobrażasz sobie, co to znaczy żyć z kimś, kto
szydzi z twoich uczuć, stale przypomina, że ktoś
cię odrzucił, i na każdym kroku udowadnia, że nie
jesteś warta miłości. Był zazdrosny o twojego
brata... Chorobliwie zazdrosny, chociaż tak na-
prawdę sam mnie nie chciał. Nie mógł znieść myśli
o tym, co czuję do Teda. Myślę, że tamtej nocy był
w stanie mnie zabić...
Za jej plecami rozległ się cichy szelest. Od-
wróciła głowę. W otwartych drzwiach stał blady
jak ściana Ted.
 No to się nasłuchałeś  wymamrotała Coreen,
niechcÄ…cy trÄ…cajÄ…c Å‚okciem otwartÄ… torbÄ™ z mÄ…kÄ….
Przytrzymała ją nerwowym ruchem.
 Prawdziwa Miss Wdzięku  palnął Ted bez
zastanowienia.
Była to kropla, która przelała czarę goryczy.
Coreen dostrzegła jeszcze wyraz żalu na twarzy
Diana Palmer 119
Teda, który za pózno przypomniał sobie, co Henry
mówił o Barrym i o tym, jak nieustannie drwił z jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl