[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiwnęłam głową i powiedziałam cicho
- Tak...
Zatrzasnął drzwi i patrzyłam przez chwilę, jak wsiada do swojego samochodu.
Jechałam do domu i byłam przerażona....I czułam się strasznie...I nienawidziłam siebie...Boże, jak
miałam spojrzeć Tommy emu w twarz? Może te myśli i oskarżenia wobec siebie były trochę
przesadzone, bo przecież nie zrobiłam nic złego...Ale w głębi duszy czułam, że to nie było dobre, że
powinnam jakoś zareagować. Ale...lubiłam Blake a Johnsona i fakt, że on zaczynał coś do mnie
czuć, wcale nie ułatwiał mi podjęcia jakichś negatywnych zachowań względem niego.
Poza tym, uważałam, że jest naprawdę dobrym człowiekiem, może trochę zagubionym i samotnym,
ale na pewno nie jest zły. Był całkowitym przeciwieństwem Tommy ego. I nie, żeby mnie to
pociągało w jakiś sposób, ale sprawiało, że było mi go po prostu żal. A zwłaszcza kiedy mój
chłopak twierdził, że Blake jest jakiś podejrzany i mam na niego uważac. Wówczas chciało mi się z
tego śmiać. Może Blake miał rację, że Tommy trochę za szybko ocenia ludzi? No tak, dla niego
wszystko było czarno-białe...A gdzie wszystkie odcienie szarości?
Myśląc w ten sposób, dojechałam do domu, wysiadłam z auta, rozglądając się wokół, ale nie
widziałam żadnych podejrzanych ludzi.
W domu zrobiłyśmy z Amelie kolację, położyłam Jimmy ego spać i postanowiłam zaczekać na
Tommy ego. Przylatywał na lotnisko LAX około północy. Tak więc, jeżeli nic się nie opózni, około
drugiej w nocy powinien być u mnie. Nie mogłam się już doczekać, kiedy mnie przytuli i poczuję
jego cudowny zapach. Cały czas tęskniłam za nim jak wariatka. Non stop pisaliśmy do siebie smsy,
niektóre o takiej treści, że powinno się je czytać tylko po dwudziestej drugiej. Wiedziałam, że jak
on będzie przy mnie, to nie straszni mi będą paparazzi i ci wszyscy reporterzy, którzy żerowali na
ludzkich tragediach.
Tak rozmyślając, jednocześnie patrząc bez zainteresowania w telewizor zasnęłam w fotelu, czekając
na mojego boskiego faceta.
T.
Byłem już w LA parę minut po północy. Odprawa poszła całkiem sprawnie i przed drugą w nocy
wysiadłem z taksówki pod domem Kati. Miałem klucz od jej domu, więc wszedłem po cichu,
starając się nikogo nie obudzić. Zostawiłem torbę w holu i wszedłem do salonu, rozjaśnionego
lekką poświatą z włączonego telewizora. W tym białym świetle zobaczyłem moją dziewczynę,
śpiącą w fotelu. Była zwinięta w kłębek, chorą nogę oparła o drugi fotel, ręce trzymała pod głową i
wyglądała jak cholerna śpiąca królewna. Poczułem ukłucie w sercu na ten widok. Moja malutka
czekała na mnie...Kurczę...Rozczuliło mnie to...W końcu nie miałem w życiu za dużo powodów do
rozczulania się, dlatego teraz byłem wyczulony na każde tego typu gówno. Zwłaszcza, kiedy
chodziło o Kati.
Podszedłem do jej fotela, kucnąłem koło niej i pocałowałem ją we włosy, wdychając ich zapach,
którego mi tak bardzo brakowało. Drgnęła gwałtownie, jakby przestraszona i otworzyła zaspane
oczy. Zobaczywszy mnie poderwała się gwałtownie, zapominając o swojej chorej nodze.
- Auuuu syknęła.
- No Kati, wiem, że mnie uwielbiasz i w ogóle, ale bez przesady, nie rób sobie krzywdy
uśmiechnąłem się krzywo, biorąc ją na ręce.
- Och Tommy, kochany, jesteś... - objęła mnie ramionami i wtuliła twarz w moją szyję, wdychając
mój zapach, tak jak ja to zrobiłem z jej włosami.
- Jestem malutka, jestem...nawet nie wiesz jak ja za tobą tęskniłem powiedziałem cicho, idąc z
nią do sypialni.
Popatrzyła gdzie ją niosę i uśmiechnęła się.
- A nie chcesz najpierw pogadać? - spytała nadal się śmiejąc.
- Potem dziewczynko, teraz muszę zrobić te wszystkie rzeczy, o których ci pisałem w smsach. -
odparłem cicho, kładąc ją na łóżku i wtulając się w jej piersi Hmmm, tak za wami tęskniłem...
- Tylko za nimi? - zmarszczyła brwi.
- Nie tylko, jeszcze za....- zjechałem niżej.
- Och Tommy...
- I tam w środku..hmmm też....
- Och...Boże!
- Za tym też...- uśmiechnąłem się swoim boskim uśmiechem, czując jak zaciska palce na moich
ramionach.
Home, Sweet Home....
Rozdział 40
T.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]