[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uczestniczyła: dziewczynkom sypiącym kwiatki i druhnom, błyskom
fleszy, przyjaciołom i członkom rodziny, wszystkim bez wyjątku roz-
pływającym się w uśmiechach. Dzwony kończą radosną pieśń, słońce
chyli się niżej, a ona stoi tam nadal. Po długiej chwili sięga do torebki.
A potem robi to, co zawsze, kiedy czuje się zagubiona: telefonuje do
matki.
Bateria jest prawie wyczerpana, wciska guziki drżącymi palcami, nie
mogąc się doczekać, kiedy usłyszy głos mamy. Wydaje się
niemożliwe, że pokłóciły się przy ostatniej rozmowie, a tym bardziej
że wydarzyło się to niespełna dwadzieścia cztery godziny temu.
Terminal odlotów na lotnisku jawi się teraz jako obiekt z innego życia.
Zawsze były ze sobą blisko, ona i mama, lecz po odejściu taty zaszła
jakaś zmiana. Hadley była zła, wściekła do tego stopnia, iż nie sądziła,
że jest to w ogóle możliwe. Ale mama - mama była po prostu załamana.
Przez długie tygodnie poruszała się tak, jakby znajdowała się pod
wodą, miała czerwone oczy, stąpała ociężale, ożywiając się tylko na
dzwonek telefonu, całe jej ciało drżało jak kamerton, gdy oczekiwała
wieści, że tato zmienił zdanie.
To jednak nigdy nie nastąpiło.
W tygodniach po Bożym Narodzeniu role matki i córki się odwróciły.
To Hadley co wieczór przynosiła mamie kolację, to ona nie spała ze
zmartwienia, słuchając płaczu mamy, to ona pilnowała, by na stoliku
nocnym zawsze leżało nowe pudełko chusteczek.
I to była właśnie największa niesprawiedliwość całej tej sytuacji.
Postępek taty nie dotyczył tylko jego i ma-
my ani jego i Hadley. On zrobił to mamie oraz Hadley, zamienił ich
niewymuszoną codzienną rutynę w coś kruchego i zawiłego, coś, co w
każdej chwili mogło się rozsypać. Hadley wydawało się, że sprawy już
nigdy nie powrócą do normy, że już zawsze będą razem oscylować
między gniewem i żalem, a wyrwa w ich domu będzie wystarczająco
duża, by pochłonąć je obie.
A potem równie nagle było po wszystkim.
Minął prawie miesiąc, kiedy pewnego ranka mama zjawiła się w
drzwiach pokoju Hadley wystrojona w swój codzienny mundurek
złożony z bluzy z kapturem i starych flanelowych spodni od piżamy
taty, o wiele na nią za długich i za szerokich.
- Dość tego - oznajmiła. - Wyjeżdżamy. Hadley zmarszczyła czoło.
-Co?
- Pakuj się, dziecko - powiedziała mama swoim prawie normalnym
głosem. - Jedziemy na wycieczkę.
Był koniec stycznia, na dworze równie smętnie jak w domu. Zanim
jednak wysiadły z samolotu w Arizonie, Hadley dostrzegła, że w
mamie zaczyna się coś otwierać. Ta część, która była dotąd ściśnięta
zbyt mocno, zwinięta w zwartą kulkę. Spędziły długi weekend w
kurorcie, leżąc nad basenem, skóra im zbrązowiała, włosy pojaśniały
od słońca. Wieczorami oglądały filmy, jadły hamburgery i grały w
minigolfa. I choć Hadley czekała, aż mama pęknie, przestanie
odgrywać komedię i rozpuści się w kałuży łez, jak to czyniła od wielu
tygodni, nic podobnego nie nastąpiło. Hadley pomyślała, że jeśli tak
ma od tej pory wyglądać ich życie - być jednym długim babskim week-
endem - to może w gruncie rzeczy nie jest to takie złe.
Dopiero kiedy wróciły do domu, uzmysłowiła sobie prawdziwy cel
tej eskapady. Poczuła to od razu, jak na-elektryzowane powietrze,
które utrzymuje się po burzy z piorunami.
Był tu tato.
Kuchnia była ciemna i zimna, stały tam we dwie, w milczeniu
szacując straty. Hadley najbardziej zmroziły drobiazgi, a nie oczywiste
ubytki: nie zniknięcie płaszczy na haczykach przy tylnym wyjściu czy
wełnianego koca, który zwykle przykrywał kanapę w sąsiednim
pokoju, a brak ceramicznego dzbanka, który zrobiła dla niego na
zajęciach plastycznych, nieobecność fotografii rodziców w ramce,
która stała na kredensie, puste miejsce w przeszklonej szafce, gdzie
zawsze był jego kubek. Przypominało to miejsce zbrodni, jakby dom
został ograbiony, i Hadley od razu pomyślała o reakcji mamy.
Lecz jedno spojrzenie zdradziło, że ona wiedziała wcześniej.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
Mama była teraz w salonie, wodziła palcami po meblach, jakby
przeprowadzała inwentaryzację.
- Uznałam, że byłoby to zbyt trudne.
- Dla kogo? - zapytała Hadley.
Mama nie odpowiedziała, tylko patrzyła na nią spokojnie, z
cierpliwością, która wydawała się przyzwoleniem. Teraz nadeszła
kolej Hadley, by doznać wstrząsu, by się rozkleić.
- Uznaliśmy, że będzie ci zbyt ciężko na to patrzeć -wyjaśniła mama. -
Chciał cię zobaczyć, ale nie w takich okolicznościach. Nie podczas
wyprowadzki.
- To dzięki mnie trzymaliśmy się razem - rzekła Hadley cichym
głosem. - To ja powinnam decydować, czy coś jest za trudne.
- Hadley - przemówiła łagodnie mama, postępując krok w jej stronę,
lecz dziewczyna się odsunęła.
- Stój - powiedziała, przełykając łzy. Ponieważ tak było w istocie;
przez cały ten czas to ona wszystko spajała. Przez cały ten czas to ona
pchała rodzinę naprzód. Teraz jednak czuła, że sama rozsypuje się na
kawałki i kiedy mama zamknęła ją wreszcie w uścisku, mgła kilku
ostatnich miesięcy nagle opadła, wszystko znów nabrało ostrości i po
raz pierwszy od czasu odejścia taty Hadley poczuła, jak ustępuje w niej
gniew, a jego miejsce zajmuje smutek tak dojmujący, że trudno
cokolwiek zza niego dojrzeć. Wtuliła twarz w mamine ramię i stały w
ten sposób przez długie minuty, a Hadley wypłakiwała łzy całego
miesiąca.
Sześć tygodni pózniej Hadley spotkała się z tatą w Aspen na nartach.
Mama odprowadziła ją na lotnisko z tym samym wyważonym
spokojem, który najwyrazniej spłynął na nią ostatnimi czasy, z tą
nieoczekiwaną równowagą, kruchą, ale niezaprzeczalną. Hadley nigdy
nie pojęła, czy stało się to za sprawą pobytu w Arizonie - ta nagła
zmiana, ta nieustająca pogoda ducha - czy irytującej nieodwracalności
zniknięcia z domu rzeczy taty, tak czy owak, coś się zmieniło.
Tydzień pózniej Hadley zaczął boleć ząb.
- Za dużo słodyczy z minibaru - zażartowała mama, gdy jechały po
południu do gabinetu stomatologicznego, a Hadley siedziała z ręką
przyłożoną do policzka.
Ich poprzedni dentysta przeszedł na emeryturę wkrótce po ostatniej
wizycie Hadley, a nowy był łysiejącym
mężczyzną po pięćdziesiątce, o przyjemnej twarzy. Gdy wytknął
głowę zza drzwi, by zawołać ją do gabinetu, dziewczyna zauważyła, że
lekko wybałusza oczy na widok mamy, która rozwiązywała
krzyżówkę, absolutnie z siebie zadowolona, mimo że Hadley
poinformowała ją, iż pisemko adresowane jest do ośmiolatków.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]