[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedziała Kay.
Naprawdę? zaciekawiła się Mary Aldin. Więc ja jestem altruistką. Proszę
spojrzeć, mam krótkie.
Wiem, że nie jesteÅ› egoistkÄ… rzekÅ‚ àomas Royde, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ jej w zamy-
śleniu.
Zaczerwieniła się i szybko powiedziała:
Kto z nas ma w sobie najmniej egoizmu? Pokażcie małe palce. Ja mam krótsze niż
ty, Kay. Ale àomas mnie przebija.
Ja przebijam was oboje. Patrzcie Nevile rozczapierzył dłoń.
Ale tylko u jednej ręki zauważyła Kay. U lewej ręki masz palec krótki, ale
u prawej dużo dłuższy. A mówią, że lewa ręka odbija to, z czym przychodzimy na świat,
natomiast prawa to, co robimy z własnym życiem. Co by znaczyło, że urodziłeś się jako
altruista, a w miarę upływu lat stajesz się coraz większym egoistą.
Umiesz wróżyć, Kay? zainteresowała się Mary Aldin. Pokazała wnętrze dłoni.
Jedna wróżka powiedziała mi, że będę miała dwóch mężów i troje dzieci. Muszę się
pośpieszyć.
Kay wyjaśniła:
Te małe kreski to nie dzieci, to podróże. To znaczy, że odbędziesz trzy zamorskie
podróże.
To też nie wygląda zbyt prawdopodobnie.
àomas Royde zwróciÅ‚ siÄ™ do Mary z pytaniem:
Czy dużo podróżowałaś?
Prawie wcale.
Zwrócił uwagę na ukryty w jej głosie żal.
A chciałabyś?
Ponad wszystko.
47
Pomyślał sobie, że jej życie musi płynąć leniwe. Ciągle na usługach tej staruszki.
Spokojna, taktowna, świetnie zarządzająca domem. Zapytał z ciekawością:
DÅ‚ugo mieszkasz z lady Tresilian?
Już prawie piętnaście lat. Znalazłam się tu po śmierci ojca. Przez kilka lat przed
śmiercią był całkowicie sparaliżowany.
A potem, jakby uprzedzając jego pytanie, dodała:
Mam trzydzieści sześć lat. To chciałeś wiedzieć, prawda?
Zastanawiałem się. Mogłabyś być w każdym wieku.
To chyba wÄ…tpliwy komplement.
Nie chciałem, żeby tak wyszło.
Nie spuszczał z jej twarzy swojego myślącego, poważnego spojrzenia. O dziwo, nie
czuła się zmieszana. Nieświadome, czyste, zamyślone zaciekawienie. Widząc jego spoj-
rzenie na swoich włosach, powiedziała:
To pasmo mam od wczesnej młodości.
Podoba mi siÄ™ powiedziaÅ‚ po prostu àomas Royde.
Nadal jej się przyglądał. W końcu, lekko rozbawiona, spytała:
No i jaki werdykt?
Zarumienił się pod opalenizną.
Ach, przepraszam, chyba nie wypada tak się gapić. Zastanawiałem się jaka jesteś.
Nic nie szkodzi pośpiesznie wstała od stołu.
Wchodząc wraz z Audrey do salonu, zakomunikowała:
Stary pan Treves będzie jutro na kolacji.
Kto to? spytał Nevile.
Przedstawił list wprowadzający od Rufusa Lorda. Uroczy starszy dżentelmen.
Mieszka w Balmoral Court. Ma słabe serce i trochę niedomaga, ale głowa jeszcze do-
skonała i poznał w życiu mnóstwo ciekawych ludzi. Był adwokatem czy prokuratorem,
zapomniałam.
Wszyscy tutaj są potwornie starzy Kay dała upust swojemu niezadowoleniu.
StaÅ‚a pod żyrandolem. àomas spojrzaÅ‚ na niÄ… w swój niespieszny, uważny sposób,
jak na wszystko, co znalazło się na linii jego wzroku.
Uderzyła go jej niezaprzeczalna i porywająca uroda. Uroda pełnych barw, bujna
i tryskająca życiową energią. Przeniósł wzrok na Audrey, bladą, podobną do nocnego
motyla w swojej srebrnoszarej sukni.
Uśmiechnął się w duchu i szepnął:
Czerwona róża i biała lilia.
Proszę? za nim stała Mary Aldin. Powtórzył swoje słowa.
Wiesz, jak dwa różne kwiaty...
Cóż za trafne porównanie...
48
5
Pan Treves z uznaniem sączył swoją szklaneczkę porto. Doskonałe wino. I świetnie
przyrządzona i podana kolacja. Tak, widać, że lady Tresilian nie ma kłopotów ze
służbą.
Dom, co daje się zauważyć, jest prowadzony pewną ręką, pomimo że gospodyni jest
inwalidkÄ….
Trochę szkoda, że damy nie opuściły jadalni, kiedy podano porto. Wolał tradycyjne
obyczaje. Ci młodzi chodzą swoimi drogami.
Jego uważny wzrok spoczął na tej błyskotliwej i pięknej młodej kobiecie, która była
żoną Nevile a Strange a.
Dziś jest jej wieczór. Jej żywa uroda rozkwitła i błyszczy w wypełnionym światłem
świec pokoju. Obok Ted Latimer pochyla ku niej swą gładko przyczesaną ciemną głowę.
Jawnie ją emabluje. Rozpiera ją radość życia i pewność siebie.
Sam widok takiej promieniującej witalności ogrzał stare kości pana Trevesa.
Ech, młodość, nic nie może się równać z młodością!
Nic dziwnego, że jej mąż stracił głowę i porzucił swoją pierwszą żonę. Audrey sie-
działa obok niego. Czarująca istota i dama w każdym calu, cóż, kiedy właśnie takie ko-
biety niezmiennie zostają na lodzie, tak przynajmniej wynikało z doświadczeń pana
Trevesa.
Rzucił na nią okiem. Opuściła głowę i wpatrywała się w swój talerz. Jej bezruch ude-
rzył pana Trevesa. Spojrzał na nią uważniej. Zastanawiał się, o czym też może myśleć.
Jak uroczo układają się jej włosy nad uchem, zgrabnym jak muszelka.
Pan Treves ocknął się z zamyślenia, kiedy towarzystwo zaczęło się przemieszczać do
salonu. Pośpieszył za innymi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]