[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakiś sposób równie\ zabawny. Powinien dostać nagrodę za inwencję.
- Tangi - wyjaśnił.
Wybuchnęłam śmiechem. Nie wiem, czy powodem były tangi czy szampan,
ale nagle wszystko w jakiś histeryczny sposób wydawało się zabawne.
- Nie przypuszczałam, \e jesteś zdolny do tego wszystkiego - powiedziałam ze
śmiechem, nie zwa\ając na płynące po moich policzkach łzy. - Masz bardzo dziwne
poczucie humoru. Zawsze uwa\ałam, \e jesteś niezwykle staroświecki. - Nie wiem
dlaczego, ale podobał mi się ten szalony wieczór, a kiedy Peter zdjął tangi i wyrzucił
je w powietrze, uśmiechnęłam się do niego i uznałam, \e ma więcej nieodpartego
uroku ni\ zazwyczaj. - Jesteś fantastyczny.
Potem zdjął ze mnie szlafrok, ponownie zapalił świece, nalał mi ostatni
kieliszek szampana i dowiódł, \e jest mę\czyzną, którego znam i kocham. Był
bardziej romantyczny, bardziej czuły i zmysłowy ni\ kiedykolwiek wcześniej, na
dodatek robił ze mną rzeczy, o których jedynie czytałam albo marzyłam. Zupełnie
jakby szalona gra, którą prowadził ze mną cały wieczór, wyzwoliła w nim coś
dzikiego, na co w \adnym innym wypadku nie mógł sobie pozwolić. Kiedy ju\ po
wszystkim le\eliśmy przytuleni do siebie, nie miałam \adnych zastrze\eń. Czułam się
lepiej ni\ kiedykolwiek wcześniej.
- Jak masz na imię? - dra\niłam się z nim, uśmiechając się sennie.
- Paul - szepnął i ponownie mnie pocałował. W tym momencie zadzwonił
telefon.
- Kocham cię - szepnęłam i sięgnęłam po słuchawkę, \eby dzwonek nie
obudził dzieci. Była prawie pierwsza w nocy.
- Jak podoba ci się moja niespodzianka? - zapytał dobrze mi znany głos, a ja
rozejrzałam się wokół siebie zakłopotana. Mówił Peter. To było niemo\liwe. Peter
le\ał ze mną w łó\ku i leniwie przesuwał palcem po moim kręgosłupie. - Czy jest
grzeczny? Steph, nie pozwól mu zachowywać się zbyt wyzywająco... bo będę
zazdrosny.
Słuchając głosu dochodzącego ze słuchawki, otworzyłam szeroko oczy. Kiedy
odwróciłam się, by spojrzeć na Petera i upewnić się, czy wcią\ le\y spokojnie u mego
boku, czułam się podobnie jak w The Twilight Zone. Lecz głos w słuchawce był
identyczny. Dobrze o tym wiedziałam, chyba \e było to doskonałe technicznie
nagranie. Ale czy to mo\liwe?
- Kto mówi? - zapytałam niewyraznie.
- Peter. Czy Klon jest z tobą?
Spojrzałam na Paula i zrozumiałam, \e to wszystko prawda. Peter był w
Kalifornii, a w moim łó\ku znajdował się Paul Klon. To on kochał się ze mną jak nikt
wcześniej, a na domiar złego przez cały wieczór mówił prawdę, utrzymując, \e nie
jest Peterem. W takim razie kim był? Pokój zawirował mi przed oczami. Nie będąc w
stanie dłu\ej tego wytrzymać, zamknęłam oczy i zemdlałam.
ROZDZIAA PITY
Po przebudzeniu się następnego ranka byłam święcie przekonana, \e kontrolę
nad moim \yciem przejęli przybysze z kosmosu. Kiedy otworzyłam oczy, usłyszałam,
\e Paul zamawia przez telefon pięć kilo kawioru, skrzynkę szampana i skrzynkę
bourbona. Zanim zdołałam wygłosić jakikolwiek komentarz, przebiegł przez pokój,
twierdząc, \e mamy piękny ranek. Nie byłam w stanie dyskutować z nim na ten temat.
Wstałam z łó\ka z nieprawdopodobnym kacem - takim, jakiego nie miałam od
lat. Widocznie musiałam wypić za du\o szampana. Weszłam pod prysznic i cicho
pojękując, usiłowałam uporządkować wydarzenia poprzedniego dnia. Po chwili
pojawił się Paul z propozycją, \e pomo\e mi przy goleniu nóg.
- Nie, dziękuję, potrafię zrobić to sama.
Nie wypuszczając z ręki kieliszka ze świe\ym szampanem, usiadł na muszli
klozetowej, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam zrezygnować z golenia
nóg, a zamiast tego podciąć sobie \yły.
Wcią\ nie mogłam zrozumieć, co się stało. Pamiętałam, \e poprzedniego
wieczoru rozmawiałam przez telefon z Peterem, który podobno znajdował się w
Kalifornii. Trzeba jednak przyznać, \e był za pan brat z wszelkimi nowinkami
technicznymi. Prawdopodobnie przed wyjazdem nagrał swój głos na taśmę, a teraz
siedział obok mnie, popijając szampana i udając, \e jest kimś innym. Jego historia o
klonowaniu była dość nieprawdopodobna, jednak dzięki niej bez jakichkolwiek
wyrzutów sumienia mógł sobie pozwolić na nieskrępowane zabawy seksualne i
bardzo egzotyczny ubiór. Byłam ciekawa, czy jest to jedyny sposób umo\liwiający mu
uwolnienie się od wszelkich dręczących go zahamowań. Podejrzewałam, \e tak.
Naprawdę jednak zastanawiałam się, jaki rodzaj neurozy ka\e mu udawać, \e jest
kimś zupełnie innym. Wszystko to było mo\e nieco zagmatwane, ale na szczęście
udało mi się rozwiązać dręczącą mnie zagadkę. Prawdę mówiąc, w nocy przez chwilę
wierzyłam w jego opowieść, lecz teraz, kiedy owinięty ręcznikiem siedział w mojej
łazience i bacznie mi się przyglądał, nie miałam \adnych wątpliwości, \e jest to Peter,
chocia\ nosił okropne stroje i utrzymywał, \e ma na imię Paul.
- Lepiej się ju\ czujesz? - zapytał, kiedy z uśmiechem na ustach wyszłam spod
prysznica. Nie zdoła mnie oszukać tą grą. A nawet jeśli nadal będzie chciał się bawić
ze mną w taki sposób, nie mam nic przeciwko temu.
- Zdecydowanie. - Pocałowałam go i wypiłam łyk szampana. - Wczoraj
wieczorem było dość zabawnie - wyznałam, susząc włosy. Przy okazji zauwa\yłam,
\e jest bardzo przystojny, niezale\nie od tego, jak ma na imię.
- Przykro mi, \e rozmawiając z Peterem czułaś się trochę głupio. Wiem, \e
początkowo moja opowieść mogła cię nieco zaskoczyć, ale kiedy pogodzisz się ju\ z
tą myślą, zrozumiesz, \e to wszystko naprawdę ma sens. Peter bardzo du\o podró\uje,
nie chciał jednak, \ebyś czuła się samotna. Widzisz, skonstruowanie mnie trwało trzy
lata, potem przez następne półtora roku dopracowywali wszystkie złącza.
Nie byłam pewna, czy naprawdę to zrobili. Zrozumiałam jedynie, \e nadal
mamy bawić się w Stephanie i Paula , równocześnie udając, \e Petera nie ma w
Nowym Jorku.
- Co masz zamiar dzisiaj robić? - zapytał uprzejmie. - To znaczy, gdy ju\
wyślemy dzieci do szkoły?
- Nie wybierasz się do pracy? - zapytałam z nadzieją w głosie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]