[ Pobierz całość w formacie PDF ]

muszę przyznać, że w naszej sytuacji brzmi ono całkiem trafnie.
Dopóki Skandianie zajęci będą walką z Temudżeinami, z pewnością
nie będą nas nękać swoimi najazdami, prawda?
- Do pewnego stopnia masz rację - przyznał Halt. - Istnieje
jednak też i inne stare powiedzenie:  Lepiej wiedzieć za wiele niż zbyt
mało . Może to przynajmniej słyszałeś?
- Owszem. Powiadasz więc, że Temudżeini mogą być grozniejsi
niż Skandianie?
- O, tak. Jeśli uporają się ze Skandianami, nic i nikt ich nie
powstrzyma w marszu na Teutonię i Gallię - a wkrótce zechcą też
zdobyć Araluen.
- Tyle że najpierw będą musieli pokonać Skandian, prawda?
Will wiedział, bo miał okazję przekonać się o tym na własne
oczy, że Skandianie byli nieulękłymi wojownikami, z którymi mało
kto mógł się równać. Wyobraził więc sobie, że będą stanowili
znakomitą osłonę dla jego kraju przed temudżeińskim najazdem i
innymi napastnikami z zachodu; prowadząc ze sobą wojnę, obie
strony konfliktu osłabią się wzajemnie, a przez to w najbliższej
przyszłości nie będą stanowić zagrożenia dla Araluenu. Strategicznie
rzecz biorąc, było to dla jego ojczyzny rozwiązanie idealne - uznał.
Jednak następne słowa Halta pozbawiły go świeżo nabytej wiedzy
strategicznej.
- Och, pokonają Skandian, co do tego nie ma wątpliwości. Nie
łudz się. Dojdzie do krwawej i okrutnej wojny, ale Temudżeini bez
wątpienia odniosą w niej zwycięstwo.
ROZDZIAA 11
Po wieczornym posiłku Halt zwołał wszystkich. Wraz z
nadejściem zmierzchu wiatr wzmógł się i świstał pośród górskich
szczytów. Noc była bezchmurna, półksiężyc świecił jasno, gdy
zgromadzili się przy ogniu.
- Rozmawiałem właśnie z Willem - oznajmił Halt - i uważam, że
sprawa dotyczy ogółu tu zebranych, powinniście zatem wiedzieć, co
mnie niepokoi.
Horace i Evanlyn spojrzeli po sobie. Sądzili dotąd, że mistrz i
uczeń, których okoliczności rozdzieliły na tak długo, po prostu
nadrabiali stracony czas. Teraz jednak okazało się, że snuli jakieś
plany.
- Oczywiście, chodzi mi przede wszystkim o to - ciągnął Halt,
upewniwszy się, że słuchają go uważnie - by ciebie, Willu, oraz kró...
- tu urwał, ugryzłszy się w język wcześniej, nim wypowiedział tytuł
przysługujący Evanlyn. Mocą niepisanej i niewyrażonej słowami
umowy starali się nazywać prawowitą dziedziczkę aralueńskiego
tronu jej przybranym imieniem. Odchrząknął więc i poprawił się: -
Moim celem jest, powiadam, by wyprowadzić Willa oraz Evanlyn
poza granice Skandii. Ciebie, Horace, oczywiście również, jednak wez
pod uwagę, że oni, jako zbiegli niewolnicy, ryzykują znacznie więcej,
dopóki znajdują się na terytorium tego kraju. Przy czym, jak wszyscy
wiemy, największe niebezpieczeństwo grozi Evanlyn.
Cała trójka słuchaczy doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Will wyjawił Haltowi i Horace'owi, czego dowiedział się o
złowieszczym ślubowaniu Ragnaka, tak więc zgromadzeni wiedzieli
doskonale, co stać się może, jeśli wyjdzie na jaw pochodzenie
Evanlyn. Oberjarl zaprzysiągł złowieszczym Wallom, boginiom
zemsty, śmierć aralueńskiego władcy oraz całej jego rodziny.
- Jednak, z drugiej strony - ciągnął Halt - bardzo niepokoi mnie
pojawienie się Temudżeinów u granic Skandii. Stepowi wojownicy
nie zapuszczali się tak daleko już od dwudziestu lat, a kiedy zdarzyło
się to ostatnim razem, groza zawisła nad całym światem Zachodu.
Teraz słuchali już naprawdę uważnie. Horace i Evanlyn pochylili
się, by niczego nie uronić. W blasku płomieni Halt dostrzegł
zdziwienie na twarzy młodego wojownika.
- Halt, chyba przesadzasz? - odezwał się Horace.
- Też tak myślałem - rzekł Will do przyjaciela - ale chyba
sprawa rzeczywiście jest poważna.
Halt stanowczo potrząsnął głową.
- Niestety, nie przesadzam. Kiedy Temudżeini mobilizują swe
siły, oznacza to zagrożenie dla wszystkich naszych krajów, także dla
Araluenu.
- A co takiego wydarzyło się poprzednim razem? - Evanlyn
zadała pytanie z wyrazną troską w głosie. - Czy byłeś tam, walczyłeś z
nimi?
Halt przez chwilę nie był pewien, czy powinien wyjawiać
tajemnice, które dotyczyły przecież przebiegu jego służby. Rozmawiał
jednak, bądz co bądz, z córką swojego władcy... Zdecydował się więc:
- Walczyłem u ich boku, a potem przeciwko nim - stwierdził
beznamiętnym tonem. - Chcieliśmy nauczyć się od nich pewnych
rzeczy i w tym właśnie celu mnie do nich posłano.
- Czego mogłeś się od nich nauczyć? - zdziwił się Horace. - I
czego w ogóle nasi zwiadowcy mogliby dowiedzieć się od jakichś
stepowych dzikusów?
Trzeba przyznać, że Horace miał nieco zbyt wygórowane
mniemanie o zakresie wiedzy, jaką dysponowali zwiadowcy. Krótko
mówiąc, jego zdaniem wiedzieli właściwie wszystko, co warto było
wiedzieć.
- Chciałeś dowiedzieć się, w jaki sposób sporządzają swoje łuki,
prawda? - zdał sobie nagle sprawę Will. Pamiętał broń używaną przez
stepowych jezdzców - i jak bardzo była ona podobna do jego
własnego łuku.
- To także. Istniała jednak jeszcze ważniejsza sprawa. Posłano
mnie mianowicie do nich, abym przywiózł do Araluenu nieco
temudżeińskich klaczy i ogierów. Konie, na których teraz jezdzimy, są
potomkami tych, które sprowadziłem - wyjaśnił. - Auki refleksyjne
faktycznie wydały nam się interesujące, jednak kiedy wziąć pod
uwagę, jak trudno je wykonać i ile czasu to trwa, a także jeśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl