[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odmianą było nurkowanie z kimś, kto zadowala się widokiem piękna podwodnego świata i nie ma
ochoty zabijać jego mieszkańców. LePage uwielbiał polować w wodzie. Kiedy Amy przemknęła
przez głowę myśl o tej podstawowej różnicy między nimi, część powstałej poprzedniego wieczora
niepewności co do Jeda znikła.
Niestety, jej napięcie nie malało. Kiedy tego ranka zgodziła się na nurkowanie, powiedziała sobie, że
dobrze jej zrobi powrót do wody. To przecież nie był przerażający labirynt jaskiń. To otwarta
zatoka. Może wypłynąć na powierzchnię, kiedy zechce, i nawdychać się do woli świeżego powietrza.
Przy rafie nic jej nie grozi.
A jednak jej oddech wciąż był za szybki. W żaden sposób nie umiała się zmusić do odprężenia. Aż za
bardzo dokładnie widziała, jak powoli - wręcz leniwie! -wylatują bąble powietrza z regulatora Jeda.
Jed był uosobieniem zrelaksowanego nurka. Pływał radośnie, choć niespiesznie, rozglądając się i
zaglądając pod koralowce, gdzieniegdzie pomagając sobie podwodną latarką.
Odwrócił głowę i zerknął na unoszącą się kilka jardów za nim dziewczynę. Kiwnął na nią ręką, a gdy
Amy podpłynęła bliżej, pokazał jej murenę wysuwającą pysk z podkoralowej norki.
Potem odpłynął nieco w tył i zasygnalizował, że chciałby obejrzeć z bliska zakamarki skały
tworzącej Jedną ze ścian zatoki. Amy zawahała się, mając w pamięci te wszystkie ciemne dziury i
zagłębienia, które kiedyś tak bardzo ją interesowały. Teraz nie miała najmniejszej ochoty na zbliżanie
się do niczego, co choć trochę przypominało podwodną jaskinię.
Ale Jed płynął już w stronę skały, a Amy nie znalazła żadnego logicznego powodu do protestu. I tak
by jej nie zrozumiał. Najwyżej by się zainteresował, dlaczego takimi obawami napawa ją ta
relatywnie bezpieczna wyprawa.
I znowu by zaczął pytać. A Amy nie miała już ochoty odpowiadać na jego pytania. Niechętnie
podążyła za nim, myśląc ponuro, że to ona miała być przewodnikiem. Ale jakoś jej nie zdziwiło, że
Jed przejął prowadzenie. Gdyby nie jej stanowczość, nie miałaby przy nim już w ogóle nic do
powiedzenia. Najwyrazniej leżało to w jego naturze. Zaczęła mocniej ruszać nogami, zrównała się z
Jedem, a potem wysunęła się nieco przed niego.
Jed chętnie zwrócił jej miejsce przewodnika, a Amy niespiesznie pozwalała mu się napawać
wszystkimi widokami, jakie miał ochotę podziwiać. Kiedy Jednak popłynął w stronę piaskowego
dna, by z bliska podziwiać dziwaczną konstrukcję ciemnego koralowca, Amy zawisła swobodnie w
wodzie i usiłowała się skupić na uspokojeniu oddechu. Pośpieszne, płytkie oddechy bardzo szybko
zużywają zapasy tlenu, a świadomość tego jeszcze zwiększa napięcie - i tak kółko się zamyka. Nagle
Amy złapała się na tym, że zapatrzyła się na małą, cytrynowożółtą rybkę - cyrulika - i przestała
zwracać uwagę na cokolwiek innego. A pod wodą bardzo niebezpiecznie jest nie patrzeć na boki.
Powtarzała sobie, że się nie boi. I że nie traci nad sobą kontroli. Nie mogła Jednak powiedzieć, że
funkcjonuje normalnie. Stres. Jak to słusznie zauważył Jed, bardzo użyteczne słowo. Kryjące
mnóstwo grzechów.
Zerknęła w dół i dostrzegła płynącego powoli w jej stronę Jeda. Przyglądał się jej, a ona natychmiast
zaczęła się zastanawiać, czy zauważył zbyt szybkie bulgotanie jej bąbelków. Zaambarasowana
własnym napięciem i uważnym wzrokiem Jeda, odwróciła się i ruszyła wzdłuż skały.
Uznała, że musi dać mu coś innego do oglądania, coś, co odwróci jego uwagę od jej zdenerwowania.
Jeszcze kilka jardów i&
Nie była to właściwie jaskinia. Ot, raczej głębokie wcięcie powierzchni skały, gdzie przed wiekami
lawa została wymyta przez coś, czego teraz nie można sobie nawet wyobrazić. Wejście miało prawie
sześć stóp szerokości i niemal tyle samo wysokości, a ciemna jama nie była specjalnie głęboka - na
tyle Jednak, że po wpłynięciu w nią miało się poczucie, że się jest w niewielkiej jaskini. Owalny
otwór wejścia obrośnięty był koralowcami - pobłyskiwały w nich ryby.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]