[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siły do ucieczki.
- Nie miałam takiego zamiaru.
- Miałaś.
- Uważałam tylko, że będzie lepiej, jeśli stąd wyjadę. Nie chcę, żeby spotkało cię coś złego.
- Jedynym złem, jakie mogłoby mnie spotkać, byłby brak zaufania z twojej strony.
Abby odetchnęła głęboko, wciągając w nozdrza zapach jego ciała. Nadal leżała uwięziona na
kanapie, przytłoczona jego ciężarem.
- Nie chcę, żeby spotkała cię krzywda - powtórzyła.
- Więc musisz mi zaufać.
- A ty? - zapytała, spoglądając mu w oczy. - Czy ty mi ufasz? Widziałam, jak patrzyłeś na tamto
zdjęcie, jakbyś myślał...
- Myślałem, jak dopaść tego łajdaka, który cię szantażuje.
Rzeczywiście mogłem wtedy mieć mord w oczach. Ale moja wściekłość nie miała nic wspólnego z
tobą. Adresat jest gdzie indziej.
- W porządku. Wierzę ci.
Torr westchnął. Po chwili rzekł:
- Nie zabiłem jej.
- Wiem - odparła.
- I nigdy bym cię nie skrzywdził.
- To też wiem. Myślę, że byłam tego świadoma od samego początku.
- Nie wiedziałem, jak ci powiedzieć o tych oskarżeniach - przyznał Torr. - Bałem się, że zaczniesz
mnie porównywać z człowiekiem, który cię skrzywdził.
- Nie, nie - zaprzeczyła gorąco. - W niczym nie przypominasz Flynna.
- Czym się od niego różnię?
- Wszystkim - odparła.
Spojrzała na Torra z pobłażliwym uśmiechem. Ach, ci mężczyzni, pomyślała. Zadają o wiele więcej
osobistych pytań niż kobiety.
- Po pierwsze, kolorem włosów. On jest brunetem.
- Faktycznie, ogromna różnica - mruknął. - Postaraj się znalezć jeszcze coś.
- Zastanówmy się. Aha, macie zupełnie inne sylwetki. Ty jesteś mocno zbudowany, jak atleta,
podczas gdy on bardziej przypomina szczupłego tenisistę.
- Abby, ostrzegam cię...
- Przecież tylko odpowiadam na twoje pytanie. Co was jeszcze różni? Już wiem, to, że nie mogłabym
go spotkać na kursach japońskiej sztuki układania kwiatów. Flynn miał inne upodobania.
- Bardziej męskie, w rodzaju wyścigów samochodowych? - Torr najwyrazniej nie był jej relacją
zachwycony.
- Nie, wyścigi go nie interesowały, jeśli już coś, to chyba... Nagle zamilkła, porażona wspomnieniem
Flynna odkładającego z irytacją aparat fotograficzny po tym, jak nie zgodziła się pozować mu nago
do zdjęć. I drugi obraz, nowocześnie urządzonej ciemni w jego mieszkaniu.
- Fotografia - dokończyła po długiej chwili. - Flynn pasjonował się fotografią.
Zapadło długie, pełne napięcia milczenie, podczas którego oboje przetrawiali jej słowa.
Wreszcie Torr poderwał się i usiadł na kanapie.
- Mówisz, że ma ciemne włosy?
- Tak.
- I szczupłą sylwetkę?
- Tak, ale chyba nie...
- I pasjonuje się fotografią?
- W każdym razie tak było, kiedy go znałam. Ale od tamtej pory minęły dwa lata. Dlaczego miałby...?
Po co miałby robić coś podobnego? Nagle, po dwóch latach?
- Czy wiedział, jak bardzo jesteś przywiązana do Cynthii? - pytał dalej Torr, nie zwracając uwagi na
jej protesty. Wstał z kanapy i stał teraz zapatrzony w palący się na kominku ogień.
Abby w pierwszej chwili nie odpowiedziała. Była zanadto zajęta podziwianiem ozłoconego
światłem płomieni silnego męskiego ciała.
- Tak, wiedział - odrzekła wreszcie, odrywając od niego oczy. - Ale to by nie miało sensu. Zerwałam
z nim dwa lata temu, a on powiedział, że nie chce mnie więcej widzieć na oczy. I nazwał mnie... - Tu
zamilkła na wspomnienie słowa, jakim szantażysta określił ją na odwrocie zdjęcia. - Nazwał mnie
kurwą.
Torr gwałtownym ruchem odwrócił się od ognia.
- Abby, Flynna Randolpha nie ma na twojej liście - rzekł niemal oskarżycielskim tonem. - Dlaczego,
do cholery, nie umieściłaś go na tej liście?
Abby skurczyła się w sobie, przestraszona jego tonem. Usiadła na kanapie, odruchowo zasłaniając
się koszulą.
- Posłuchaj mnie. To niemożliwe, żeby szantażystą był Flynn. Przez dwa lata nie widziałam go na
oczy. Dlaczego miałby ni stąd, ni zowąd zacząć mnie prześladować?
- Pytałem, dlaczego nie umieściłaś go na liście? - zapytał głośno Torr. - Flynn odpowiada opisowi,
umie robić zdjęcia i zna twoje słabe strony. Kobieto, czy tobie się wydaje, że dla zabawy
wymyśliłem ten cholerny spis? Miałaś wymienić wszystkie potencjalnie podejrzane osoby.
Wszystkie, rozumiesz?
Abby naciągnęła na siebie koszulę i zapięła ją na wszystkie guziki, jakby chciała się przed nim
osłonić. Niespokojnymi, szeroko otwartymi oczami obserwowała mężczyznę, który zaledwie parę
minut temu namiętnie się z nią kochał, a który teraz niespodziewanie objawił zupełnie jej nieznaną
stronę swojej osobowości.
Odniosła wrażenie, jakby naraz zobaczyła przed sobą opisywanego w tamtych wycinkach prasowych
potężnego i bezwzględnego szefa wielkiej korporacji. Wprawdzie w tej chwili stal bez ubrania przed
kominkiem, lecz Abby łatwo mogła sobie wyobrazić, jak w szarym, nienagannie skrojonym garniturze
sprawuje w swojej firmie niepodzielną władzę. I wczuć się w rolę łajanej przez wszechwładnego
pryncypała skromnej podwładnej.
- Nie musisz na mnie krzyczeć - zauważyła cicho.
- Nie krzyczę - odburknął. - Ale szczerze mówiąc, najchętniej wziąłbym pasa i złoił ten twój słodki
tyłek. Przez twój głupi upór nie wzięliśmy w naszych rozważaniach pod uwagę najbardziej
prawdopodobnego podejrzanego. Człowieka, który zapewne ma nierówno pod sufitem. O ilu jeszcze
podejrzanych osobnikach zapomniałaś wspomnieć?
- O żadnych! Nikt inny nie przychodzi mi do głowy! No... oprócz jednej czy dwóch osób, które być
może...
- Być może co? - huknął Torr. Abby ze złością przygryzła wargi.
- Daj spokój, Torr, rozumując w ten sposób, można by równie dobrze zacząć przepisywać książkę
telefoniczną. Jak myślisz, ilu szczupłych brunetów mogłam w życiu poznać?
- Nie mam pojęcia. Miałaś wymienić wszystkich, absolutnie wszystkich.
- W takim razie musiałabym wymienić także na przykład Warda.
- Tysona? Tyson jest brunetem?
- Tak, ale...
- A zna się na fotografii?
- Sądząc po ilości zdjęć ich córeczki, którymi mnie zasypuje średnio raz na dwa tygodnie, można by
go nazwać pasjonatem fotografii - rzekła z przekąsem.
- Kogo jeszcze pominęłaś?
- Nie wiem! Nikt w tej chwili nie przychodzi mi do głowy. Naprawdę, Torr, zachowujesz się jak
prokurator.
- Tak jest - oświadczył twardo, stając nad nią w oskarżycielskiej pozie. - I domagam się, żebyś
odpowiadała na moje pytania. Gdybyś nie była taka lekkomyślna i od początku mnie słuchała,
uniknęlibyśmy tej przykrej rozmowy. Byłem zbyt pobłażliwy. Powinienem był wiedzieć, że nie
potraktujesz sprawy poważnie. Trzeba było wziąć cię bardziej w karby.
- Nie jestem twoją podwładną, żebyś mi rozkazywał!
Pochylił się i chwyciwszy Abby za ramiona, podniósł ją z kanapy.
- Możesz to powtarzać do końca świata, ale jesteś moją kobietą i zrobię wszystko, żeby cię bronić
bez względu na to, czy ci się to podoba, czy nie. Jeśli dla twojego dobra wydaję ci uzasadnione
polecenia, to masz ich słuchać. Czy wyraziłem się dość jasno? Rozumiesz, co do ciebie mówię?
Abby poczuła się okropnie głupio. Wisiała w powietrzu wpół naga, uwięziona w jego żelaznym
uścisku, nie mogąc się poruszyć. A najgorsze było to, że w duchu musiała przyznać mu rację.
- Rozumiem - odparła cicho.
- To świetnie. - Torr delikatnie postawił ją na podłodze. - Posłuchaj, Abby - poprosił znacznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]