[ Pobierz całość w formacie PDF ]

McQuestin zmierzył Aleca ostrym wzrokiem.
– Ona jest za młoda, żeby wychodzić za mąż.
– W jego głosie słychać było jednocześnie oskarżenie i wyzwanie.
Alec postąpił krok do przodu i objął nagie ramiona Stephanie. Gdy
poczuła dotyk jego ciepłej, silnej i mocnej dłoni, przeszył ją dreszcz.

Czasami mężczyzna musi działać szybko – odpowiedział z
wdziękiem. – Nie mogłem dopuścić do tego, żeby ktoś inny mi ją zgarnął
sprzed nosa.
McQuentin zmrużył błękitne oczy.
– Jesteś niegłupi. Trzeba ci to przyznać.
– Mówiłem już, że on ci się spodoba – wtrącił Jared.
– Nie mówię, że mi się podoba. Powiedziałem tylko, że nie jest głupi.
– Ją bardzo lubię. – McQuestin wskazał na Amber, która się do nich
przyłączyła. – Ma dziewczyna głowę na karku.
Royce przyznał mu rację, a Stephanie uświadomiła sobie, że McQuestin
dopiero dzisiaj poznał Amber. Melissa z kolei zaręczyła się z Jaredem jeszcze
przed wypadkiem McQuestina.
Starszy pan uważnie przyjrzał się całej szóstce.
– Wyjeżdżasz na dwa miesiące i proszę, co zastajesz!
Stephanie nie bardzo podobał się fakt, że McQuestin traktuje
równorzędnie wszystkie trzy związki. Wysunęła się z objęć Aleca i wycofała
w stronę drzwi.
– Zobaczę, co tam u Saszy.
– Wystawiła cały stół przysmaków – powiedział McQuestin. – Aż
strach dotknąć.
65
– No cóż, świętujemy – oznajmiła Melissa, ściskając McQuentina. –
Dobrze, że już wróciłeś.
McQuestin puścił do niej oko.
– Potem zagramy sobie w pokera, młoda damo.
– Oczywiście.
– Kim on właściwie jest? – zapytała Amber, gdy zamknęły się za nimi
drzwi. – Przed uroczystością zdążyliśmy tylko się przywitać.
– McQuestin od wielu lat zarządza ranczem – wyjaśniła Stephanie, gdy
podchodziły do stołu w jadalni.
Zastawiono go porcelaną matki, kryształowymi kieliszkami, ozdobnymi
świecznikami i bukietami polnych kwiatów. Delikatne firanki filtrowały
światło. Sasza upiekła trzypiętrowy tort weselny. Był biały, udekorowany
kaskadą owoców i ulokowany na specjalnym stoliku wraz z dekoracyjnym
srebrnym nożem i stosem porcelanowych talerzyków.
Stephanie chwyciła się oparcia krzesła.
– Czuję się jak oszustka – powiedziała.
– Nie jesteś oszustką – zaprotestowała Melissa, podchodząc do niej z
boku.
Z drugiej strony drogę zastąpiła jej Amber.
– Ale tort wygląda pysznie.
Ta niespodziewana uwaga sprawiła, że Stephanie się uśmiechnęła.
– Szukamy jakichś pozytywów?
– Nic innego nie miałoby sensu.
– Masz chyba rację – przyznała Stephanie, podchodząc do stolika z
tortem.
Tort wyglądał smakowicie. Stephanie nabrała na palec nieco lukru, po
czym zlizała go językiem.
66
– Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś – zaśmiała się Melissa.
Po chwili Amber poszła w ślady Stephanie i sama spróbowała lukru.
– Mmm... Z maślanym kremem.
– Dobry– zgodziła się Stephanie.
– Uwielbiam torty! – rzekła Amber ze śmiechem.
Stephanie wzięła do ręki nóż.
– Pokrójmy go.
– Nie, nie rób tego. – Melissa chwyciła ją za nadgarstek.
Stephanie próbowała się wyrwać.
– Co? Wierzysz w ten przesąd?
– Ja nie wierzę w żadne ślubne przesądy – oznajmiła Amber, nabierając
kolejną porcję lukru. – Mój narzeczony widział suknię panny młodej przed
ślubem, a nawet przespał się z druhną. I to przyniosło mi szczęście.
Stephanie i Melissa jednocześnie zrobiły wielkie oczy.
– – Royce spał z druhną? – spytała z niedowierzaniem Stephanie.
– Nie Royce. Mój poprzedni narzeczony, Hargrove. Poszedł do łóżka z
moją najlepszą przyjaciółką, Katie. Do diabła z przesądami, zjedzmy tort.
– Chwileczkę! – rozległ się ostrzegawczy głos Aleca.
Stephanie i Melissa upuściły nóż, a Amber wyciągnęła szybko palec z
tortu.
– Amber ma fioła na punkcie tortów. – Ton głosu Royce’a był nieco
oschły, ale jego oczy śmiały się do
– To prawda – przyznała Amber, uśmiechając się promiennie i udając,
że oblizuje koniuszek palca.
Widząc, jak są z sobą blisko, Stephanie poczuła jakby ukłucie w sercu.
Ona nie odważyła się spojrzeć na Aleca, bo miała pewność, że on jej
spojrzenie zignoruje. Między nimi nie było bliskości. Była to zaledwie
67
znajomość.
Kilka słów, wypowiedzianych choćby w obecności pastora, nie tworzy
jeszcze małżeństwa. Wiedziała, że złożyła przysięgę, tak jak Alec, ponieważ
pastor ogłosił ich mężem i żoną, ale nie potrafiłaby dokładnie przywołać tego
momentu. Z wyjątkiem pocałunku.
Zapamiętała ten pocałunek aż nazbyt dobrze. Pamiętała też swoją
reakcję: podniecenie i nieodpartą chęć, by Alec ją stamtąd porwał i zabrał w
podróż poślubną.
– Stephanie? – Alec przerwał jej rozmyślania.
Spojrzała na niego i dostrzegła jego zwykły wyraz twarzy. Nie mrugał,
nie uśmiechał się, nie robił żadnych min.
– Tort – powiedział. – To obowiązek panny młodej.
Amber szturchnęła ją w bok.
– No to bierzmy się do tego!
Stephanie zmusiła się do uśmiechu i odwróciła od Aleca.
– Nie będzie chyba problemu, jeżeli zrobimy to przed kolacją.
– Ale musimy zrobić zdjęcie – oświadczyła Melissa.
Stephanie nie przestawała się uśmiechać.
– Jasne.
Alec w poczuciu obowiązku poszedł do niej i ją objął. Chociaż obiecała
sobie, że będzie zimna jak głaz, zadrżała.

Wkrótce będzie po wszystkim – szepnął jej do ucha tonem
obiecującym same przyjemności.
– Chyba dla ciebie – wypaliła. – Ty po prostu wrócisz sobie do
normalnego życia.
Wyprostował się.
– Chcesz, żebym został?
68
– Oczywiście, że nie – odparła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl