[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i stoczyła się po policzku.
Rozdział dwudziesty szósty
- Musicie mnie teraz puścić.  Stevie Rae mówiła chropawym,
napiętym głosem, zupełnie jak nie ona. Efekt był więc murowany:
Damien i Blizniaczki natychmiast wypuścili ją z objęć.
- Naprawdę śmiesznie pachniesz  mruknęła Shaunee, usiłując
uśmiechnąć się przez łzy.
- Właśnie. Nie żebym była złośliwa czy coś  dodała Erin.
- Ale nam to nie przeszkadza  zapewnił Damien.
- Hej, wy tam, z kółka wzajemnej adoracji, którzy wciąż żyjecie
 przerwała im Afrodyta cały czas siedząca pod dębem.  Proponuję
wam odsunąć się od panny zombie. Ona gryzie.
- Sama gryziesz!  fuknęła Shaunee.
- Pindo jedna!  dodała Erin.
- Mówi prawdę  odezwała się Stevie Rae. I przeniosła wzrok na
mnie.  Wytłumacz im.
- Stevie Rae ma problem z krwią  powiedziałam.  Musi ją pić.
Inaczej odwala jej na całego.
Afrodyta prychnęła.
- Powiedz prawdę  nalegała Stevie Rae.
Westchnęłam zrezygnowana i podałam skróconą wersję.
- Należy do grupy adeptów, którzy umarli, a potem powrócili w
takiej postaci. To oni w zeszłym miesiącu zabili tych piłkarzy z Union
i prawie wykończyli Heatha. Ratując go, natknęłam się na Stevie Rae.
Ale ona jest inna niż pozostali. Zachowała część człowieczeństwa.
- Która jej się wymyka  wtrąciła swoje trzy grosze Afrodyta.
Spojrzałam na nią groznie.
- Można tak powiedzieć. Musimy więc wyleczyć Stevie, żeby
znów była taka jak przedtem.
Blizniaczki i Damien milczeli przez chwilę, która wydawała mi
się nieskończonością.
- Wiedziałaś o tym od miesiąca i żadnemu z nas nic nie
powiedziałaś?  zapytał w końcu Damien.
- Pozwoliłaś nam myśleć, że Stevie Rae nie żyje  dodała
Shaunee.
- Udawałaś, że sama w to wierzysz  uzupełniła Erin.
- Debile! Nie mogła wam powiedzieć. Nie macie pojęcia, jakie
siły maczały w tym palce  zniecierpliwiła się Afrodyta.
- Gadasz jak w podrzędnym filmie SF  burknęła Shunee.
- Właśnie. Nie nabierzesz nas, franco  poparła ją Erin.
- Wiedziałaś o tym od miesiąca i żadnemu z nas nic nie
powiedziałaś  powtórzył Damien, tym razem nie w formie pytania.
- Afrodyta ma rację  broniłam się.  Z pewnych względów nie
mogłam wam powiedzieć.  I nadal musiałam milczeć. Dla własnego
dobra nie powinni wiedzieć, że za tym wszystkim stoi Neferet. Nawet
gdyby mieli mnie za to znienawidzić.
- Nie obchodzi mnie, co mówi Afrodyta. Jesteśmy twoimi
przyjaciółmi. Najlepszymi. Powinnaś była nam powiedzieć  upierał
się Damien.
-  Z pewnych względów ?  prychnęła Erin.  Wygląda na to, że
Afrodyta jest jednym z nich!
- A czy  pewne względy też cię zmuszały do trzymania w
tajemnicy Lorena?  zapytała Shaunee ostrożnie, patrząc na mnie
zmrużonymi oczyma.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czułam, jak się ode mnie
oddalają, a najgorsze w tym wszystkim było to, że sama sobie byłam
winna.
- Jak mamy ci ufać, skoro ukrywasz przed nami ważne rzeczy? 
Damien jak zwykle podsumował uczucia całej paczki jednym prostym
zdaniem.
- Wiedziałam, że to zły pomysł  wycharczała Stevie Rae. 
Spadam stąd.
- I co? Idziesz sobie schrupać parę duszyczek i sterroryzować
setki innych?  zakpiła Afrodyta.
Stevie Rae odwróciła się gwałtownie i warknęła na nią.
- Może powinnam zacząć od ciebie, wiedzmo.
- Jezu, wrzuć na luz. Ja tylko pytałam.  Afrodyta starała się
mówić nonszalancko, ale dostrzegłam w jej oczach lęk.
Znów schwyciłam Stevie Rae za rękę i trzymałam mocno, gdy
próbowała się wyrwać. Ignorując jej wysiłki, spojrzałam na Damiena,
a potem na Blizniaczki.
- Pomożecie mi ja uleczyć czy nie?
Przez chwilę milczeli.
- Ja tak  odparł po krótkim wahaniu Damien  ale już ci nie
ufam..
- Jak wyżej  dodały jednogłośnie Blizniaczki.
Mój żołądek ponownie zbił się w twarda kulę. Miałam ochotę
osunąć się na trawę, płakać i wołać błagalnie:  Nie przestawajcie mnie
lubić! Nie przestawajcie mi ufać! , ale nie mogłam sobie na to
pozwolić. Jakkolwiek na to patrzeć, mieli rację. Pokiwałam głową.
- Dobra  powiedziałam.  Utworzymy krąg i uleczymy ja.
- Nie mamy świec  zauważył Damien.
- Mogę po nie polecieć  zaoferował się Jack. Mówił do
Damiena, unikając mojego wzroku.
- Nie. Szkoda czasu  powstrzymałam go.  I nie potrzebujemy
ich. Potrafimy przywołać żywioły. Zwiece mają tylko charakter
obrzędowy.  Zamilkłam.  Myślę jednak, że powinieneś odejść, Jack
 dodałam.  Nie jestem pewna, co tu się będzie działo, a nie chcę
ryzykować, że coś ci się stanie.
- N& no dobra  zająknął się, po czym włożył ręce do kieszeni o
oddalił się wolno.
- Wygląda na to, że dziś kończymy z obrzędami  rzekł Damien,
spoglądając na mnie surowo.
- Taaa, i z paroma innymi rzeczami.  Shaunee patrzyła na mnie,
ale sprawiała wrażenie obcej osoby. Erin skinęła głową, zgadzając się
z nią bezgłośnie, lecz całkowicie.
Zacisnęłam zęby, by nie zawyć z bólu, smutku i trwogi.
Przyjaciele byli dla mnie wszystkim. Jeśli ich stracę, jak uda mi się
przetrwać? Jak zdołam stawić czoło Neferet? Jak skonfrontuję się z
Lorenem? Jak sobie poradzę z utratą Heatha i Erika?
I wtedy przypomniałam sobie coś, co wyczytałam w jednej ze
stęchłych ksiąg, które studiowałam w poszukiwaniu magicznego
remedium na dolegliwość Stevie Rae. Pod portretem pięknej, groznej
starszej kapłanki Amazonek widniał cytat z jej słowami:  Bycie
wybranką naszej bogini to przywilej, ale i udręka .
Właśnie zaczynałam rozumieć, co miała na myśli ta starożytna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl