[ Pobierz całość w formacie PDF ]

otaczajÄ…cymi królowÄ…. MogÄ™ przedstawić Conora tym, któ­
rzy majÄ… wpÅ‚yw na decyzje królowej. Bo chyba już zapo­
mniałeś, panie, że jednym z nich jest mój ojciec.
Gavin uderzył pięścią w gzyms kominka.
- Twój ojciec jest cholernym Anglikiem. Czy naprawdę
myÅ›lisz, że przejmie siÄ™ losem wyjÄ™tego spod prawa irlandz­
kiego buntownika? - Jego gÅ‚os byÅ‚ peÅ‚en niekÅ‚amanej roz­
paczy.
- Nigdy jeszcze dotychczas nie odmówił mym prośbom.
I cokolwiek o nim myślisz, panie, jest ojcem, który kocha
swoje jedyne dziecko.
Dziedzic Ballinarin sprzeczałby się tak bez końca. Widząc
to, Moira dotknęła jego ramienia.
- Ona ma racjÄ™, Gavin. Rory potrzebuje wszelkiej po­
mocy. Nie wolno nam z nikogo rezygnować. Jeśli Anna
Claire chce mu pomóc, to możemy być jej za to tylko
wdzięczni.
WidzÄ…c, że zostaÅ‚ pokonany, Gavin obrzuciÅ‚ żonÄ™ spojrze­
niem pełnym wściekłości. Ale cała jego złość zaraz znikła,
gdyż dojrzał ból w jej oczach. Wziął w swoje ręce jej dłonie
i niechętnie pokiwał głową.
- Dobrze, dziewczyno. Pojedziesz z Conorem.
Wszystkich teraz zaskoczył Innis:
- Ja również proszę o pozwolenie pojechania do Anglii.
- Do Anglii? - Briana wsparła się pod boki. - Opuściłbyś
Ballinarin?
- Rory potrzebuje mnie. Co wiÄ™cej, lady Anna Claire po­
trzebuje mnie także.
- Angielka? - Oczy Briany stały się dwa razy większe. -
A po co jej ktoÅ› taki jak ty?
- Gdybym nie pojechał z nią dziś w nocy, weszłaby do
gospody w sam środek awantury. I pewnie rzuciłaby się na
tego krwiożerczego psa Tildena.
Gavin spojrzał z szacunkiem na młodą kobietę.
- To ona jest taka porywcza, chłopcze?
- O tak. Kiedy zobaczyła Rory'ego ociekającego krwią,
myślałem, że już po nas. Rwała się do walki. Z chęcią wy-
drapałaby oczy wszystkim tym żołdakom. - Innis odwrócił
się, nie patrząc na Annę Claire. - Muszę jechać z nią albo
zrobi znowu coś niezmiernie głupiego.
Głos Moiry drżał, dławiła się od łez:
- Nie, Gavin, nie pozwól mu nas opuszczać. Nie zniosÅ‚a­
bym, gdybym jednego dnia straciÅ‚a wszystkich moich chÅ‚o­
pców.
Gavin pochyliÅ‚ siÄ™ pod brzemieniem ponurych myÅ›li. I je­
mu również było ciężko na sercu. Zgromadzona pod jednym
dachem rodzina znów miała się rozproszyć. Znowu zostaną
rozrzuceni po różnych zakÄ…tkach Å›wiata. JeÅ›li to byÅ‚o wszy­
stko, co mógÅ‚ zrobić, to przynajmniej zatrzyma w domu naj­
młodszego. Będzie tu bezpieczny, a i im, starym, przyniesie
trochę radości.
- Zostaniesz w Ballinarin, chłopcze.
- To niesprawiedliwe. To również moja walka. Straciłem
rodzinę. Wszystkich. Nie chcę stracić Rory'ego, a także... tej
Angielki.
Głos Gavina stał się zimny jak stal:
- Chyba nie zrozumiałeś mnie, chłopcze. Zostaniesz
z nami. My jesteśmy teraz twoją rodziną. I będziemy cię
chronić.
Na te słowa Innis odwrócił się, przebiegł obok Anny Claire
i Conora i popędził po schodach na górę.
- Pani Finn - Moira zwróciÅ‚a siÄ™ do gospodyni, która sta­
Å‚a niedaleko drzwi, chlipiÄ…c i brzegiem fartucha ocierajÄ…c
oczy - proszę zanieść chłopcu coś do jedzenia. I niech pani
wyda dyspozycje, by w zwiÄ…zku z wyjazdem Anny Claire
i Conora przygotowano prowiant na drogÄ™.
Gospodyni kiwnęła głową i odeszła.
Ojciec Malone przysłuchiwał się w milczeniu. Dostrzegł
zasadniczÄ… zmianÄ™ w stosunkach chÅ‚opca i Angielki. Najwy­
razniej zbliżyli się do siebie i stali się sobie niezbędni.
Możliwe, że połączyła ich wspólna dola, bo oboje znalezli
siÄ™ w Ballinarin za sprawÄ… tego samego czÅ‚owieka, o ile czÅ‚o­
wiekiem można byÅ‚o nazwać Tildena. Ale starzec podejrze­
wał, że przyczyną było coś bardziej skomplikowanego.
W ciągu swego długiego życia w stanie duchownym ojciec
Malone poznaÅ‚ tajemnice ludzkiej natury dostatecznie do­
brze. Gdyby w takim razie miał się pokusić o zgadywanie,
powiedziaÅ‚by, że chÅ‚opak miaÅ‚ gÅ‚Ä™boko zakorzenione poczu­
cie winy, iż tamtego pamiętnego dnia nie zdołał uratować
matki od przerażajÄ…cej Å›mierci. Zmierci, której obraz wycis­
nął się na kształt pieczęci w jego umyśle. Może chłopak zo-
baczył w Annie Claire słabą i kruchą niewiastę, którą należy
chronić przed okrucieństwem tego świata. A może po prostu
w osobie Angielki ujrzał swoją matkę?
Duchowny potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. MiaÅ‚ nadziejÄ™, że Innis ni­
gdy nie zostanie zmuszony dowodzić swej odwagi. Bo je­
Å›li tak, to majÄ…c tylko ten jeden cel przed oczyma, poÅ›wiÄ™­
ci wszystko, łącznie ze swoim tak młodym życiem, by go
osiągnąć.
- Szczęśliwej podróży - wyszeptała Moira i pocałowała
AnnÄ™ Claire w policzek.
- Niech Bóg bÄ™dzie z wami. - Ojciec Malone zaintono­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl