[ Pobierz całość w formacie PDF ]
płaszcz.
Lucky wyglądał na zmieszanego, ale tylko przez moment.
- Przykro mi, że usłyszałaś akurat coś takiego, ale co się właściwie stało?
Prosiliśmy zarządcę budynku, żeby miał oko na mieszkanie. Miał nas powiadomić natychmiast, gdyby
Chase się pojawił. Zadzwonił jakieś pół
godziny temu i poinformował nas, że widział, jak w mieszkaniu pali się światło, chociaż nigdzie w
pobliżu nie dostrzegł jego furgonetki. Przy-gnaliśmy tutaj co sił w nogach i zastaliśmy Chase'a
samego, śpiącego jak niemowlę.
- I na dodatek obandażowanego - dodała Devon. - Czy jest ranny?
- Jego obrażenia z pewnością są dokuczliwe, ale niegrozne. Został
podeptany przez byka, uczestnicząc w rodeo, w Fort Worth.
Marcie opowiedziała im szczegółowo o wypadku. Pominęła jedynie fakt, że spędziła noc w szpitalu
w jego pokoju. W istocie opuściła go tylko na czas, jakiego wymagało dostanie się do hotelu,
wzięcie prysznica, spakowanie się i odbiór rzeczy Chase'a.
- Gdy wróciłam rano do szpitala, zastałam go otoczonego gromadą pielęgniarek, nalegających, by się
ogolił. Oczywiście odmówił, nie chciał
się poddać porannej toalecie. Upierał się, by opuścić szpital.
- On jest szalony!
Devon rzuciła mężowi piorunujące spojrzenie.
- Mówisz tak, jakbyś sam był lepszym pacjentem. Już widzę cię, jak poddajesz się myciu w łóżku.
Zwracając się ponownie do Marcie, spytała:
- I co, tak po prostu wstał i wyszedł?
- Z pewnością by tak zrobił. Na szczęście zdążyłam zawołać lekarza.
Przybył w samą porę. Zbadał go i zarządził, że powinien jeszcze kilka dni pozostać w szpitalu. Gdy
jednak zorientował się, że równie dobrze może mówić do ściany, wręczył mu wypis.
Zaproponowałam wtedy, że przywiozę go tutaj, i obiecałam lekarzowi, że osobiście dopilnuję, by
znalazł się w łóżku. Dostał środki przeciwbólowe, to ta butelka z pastylkami, która stoi na nocnym
stoliczku. Zażył tylko przepisaną dawkę.
Laurie opadła na sofę z ogromną ulgą.
- Dziękować Bogu, że zastał tam panią, panno Johns, i że zaopiekowała się pani Chase'em.
- Proszę, niech mi pani mówi po prostu Marcie.
- Dziękuję.
- To była jedyna rzecz, jaką mogłam zrobić.
Po tym oświadczeniu zapadła cisza. To, co pozostało nie wypowiedziane, to sugestia, że
uczestnictwo Marcie w tej sprawie było symboliczną rekompensatą za śmierć Tani, która zmarła jako
pasażer w jej samochodzie.
Devon pierwsza przerwała milczenie.
- Co to jest? - spytała, wskazując na stojące na barze zakupy.
- Jedzenie. W lodówce nie znalazłam nic prócz puszki zepsutych sardynek, a spiżarnia również
świeciła pustką. Kupiłam też środki czyszczące.
Laurie powiodła palcem po blacie stoliczka do kawy, zgarniając grubą warstwę kurzu.
- Nie sądzę, by ktokolwiek dotykał tego miejsca od śmierci Tani.
- To prawda. Nikt nie ścierał tu kurzu.
Jak na zawołanie odwrócili się i ujrzeli stojącego w drzwiach Chase'a. Miał na sobie szlafrok
kąpielowy, spod którego wystawały silne, szczupłe nogi. W dekolcie szlafroka widniał biały
trójkącik bandaża.
Włosy wciąż były w nieładzie, jakby potargał je silny wiatr, a kilkudniowy zarost stał się wyraznie
ciemniejszy. Nie bardziej jednak niż jego grozny wzrok.
- Nie było tu również żadnych gości - dodał - gdyż właśnie tego sobie życzę. Skoro więc
skończyliście dyskusję
0 mnie i moich wadach, możecie się stąd zabierać i zostawić mnie samego.
Laurie, mimo dawno przekroczonej pięćdziesiątki, zerwała się żywo na nogi.
- A teraz posłuchaj, Chase. Rozmawiając ze mną, nie będziesz używał
takiego tonu, jak również żadne z moich dzieci. Bez względu na to, jak jesteś duży! - Podciągnęła w
górę rękawy swetra, jakby przygotowywała się do walki na pięści. - Wyglądasz tak okropnie, że aż
się wstydzę przyznać, że jesteś moim najstarszym synem. I skoro już przy tym jeste-
śmy, przyjmij do wiadomości, że śmierdzisz. To miejsce wygląda jak chlew, a nie mieszkanie.
Trzeba będzie włożyć dużo pracy, by doprowadzić je do przyzwoitego stanu. Mam już serdecznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]