[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pojechać.
- Kiedy zamierza wyruszyć? - Knut domyślił się, że powinien towarzyszyć
matce. Ale jeśli tak, to ojciec pewnie wymyślił już, kto tymczasem przejmie
jego obowiązki w gospodarstwie.
- Gdy tylko drogi będą przejezdne. Pewnie na początku czerwca.
- To trudna pora - zauważył Knut.
- Jeśli najpierw zasiejemy zboże, będziesz mógł pojechać. Do pozostałych
prac znajdziemy pomocników.
- Kogo masz na myśli?
Knut zauważył, że ojciec nie zapytał go, czy chce towarzyszyć matce, lecz
potraktował to jako oczywistość.
- Anderdal ma paru chłopaków, którzy na pewno chcieliby coś zarobić. Jeśli
zaczniemy wcześnie szukać, chętnych nie zabraknie.
Istotnie. Z wyprzedzeniem na pewno znajdą kogoś zaufanego do prac
polowych. A z obrządkiem w oborze Emilie i Dagmar same sobie poradzą.
- W takim razie chętnie się wybiorę do Bergen - stwierdził Knut. -
Zakosztuję trochę miejskiego życia.
Ole wyglądał na zadowolonego.
- Cieszę się, że tak to widzisz. Już dawno temu obiecałem twojej matce
wyprawę do Bergen. Ale za długo to odkładałem. - Ole uśmiechnął się ze
smutkiem. - Teraz sam jej już tam nie zabiorę.
- A miałbyś ochotę wybrać się w tak długą podróż? Ole nie spodziewał się
tego pytania. Miałby wielką ochotę.
Ale musiał spojrzeć w oczy rzeczywistości i pokręcić głową.
- Nie mogę o tym nawet myśleć.
- Jeśli naprawdę ci na tym zależy i czujesz się nie najgorzej, możemy
spróbować.
Widząc wyraz twarzy ojca, Knut postanowił, że za wszelką cenę zabierze
ojca w jakąś podróż.
- Nie, nie - zaprotestował Ole. - Taki kaleka, jak ja daleko nie zajedzie.
- A Ole Svingen? Mały Ole?
Ole pomyślał, że tamten jest młody i ma więcej siły.
- Zastanów się nad tym - powiedział Knut swobodnie. - Moim zdaniem
powinniśmy wszyscy razem pojechać do Sorholm. Nie tego lata, ale może za
rok. W powozie na pewno uda się umościć ci wygodne siedzenie. Będziemy się
często zatrzymywać. - Knut uniósł dłoń, widząc, że ojciec chce mu się
sprzeciwić. - Nie, nie. Nie odrzucaj tego pomysłu od razu. Masz mnóstwo
czasu...
Knut wstał i zapytał, czy podać coś ojcu przed wyjściem. Ole pokręcił
głową. Miał pod ręką wszystko, czego potrzebował. Ashild powinna wrócić
lada moment.
- A co z Bjornem i Haraldem? Zdrowi? - zawołał Ole, gdy Knut był już w
sieni.
- Jak rydze. Już raczkują. Tylko patrzeć jak się tu zapuszczą na własną rękę.
- Knut wysunął głowę zza drzwi. - Wkrótce zobaczysz tu także małego Olego.
Nie może się doczekać, kiedy usłyszy jakąś historię. Nikt nie potrafi opowiadać
tak, jak dziadek.
Olemu łza się w oku zakręciła na myśl o najstarszym wnuku. O kolejnym
dziedzicu Rudningen. Kochał też bliznięta, ale musiał przyznać sam przed
sobą, że do swojego imiennika miał szczególną słabość...
Tydzień pózniej, w dzień, gdy nad doliną zaczęły zbierać się chmury, z
których mógł spaść śnieg, Knut wyruszył w stronę Mork. Ojciec Torjusa
pomógł postawić w Rudningen domek dla dziadków i nową spiżarnię i w opinii
Knuta był człowiekiem porządnym i pracowitym. Gospodarstwo w Mork nie
było duże, słuszniej byłoby je nazwać zagrodą, ale ojciec Torjusa był wziętym
drwalem, rodzina dobrze więc sobie radziła.
Knut jechał tego dnia skromniejszymi saniami. Były wprawdzie solidne, ale
w żaden sposób nie rzucały się w oczy. Tylko sterta ciepłych, owczych skór i
ciężkie futra zdradzały, że należą do zamożnego gospodarza. Knut spostrzegł
po drodze ślady lisa, nieco dalej głębokie odciski jelenich racic. Dzień był
szary, ciężki od chmur. Knut pomyślał, że po powrocie powinien przygotować
pług śnieżny. Gdy śnieg zacznie już padać, nieprędko ustanie. Nie należało się
zresztą spodziewać innej pogody przed Bożym Narodzeniem. Ale widok doliny
spowitej w biały puch, każdemu poprawi nastrój. Knut nie należał do tych,
którzy narzekają na zimową aurę.
Z komina domu w Mork unosił się dym, który widać było z daleka. Gdy
Knut wjechał na podwórze, koń omal nie wpadł na przechodzącego człowieka.
W powietrzu unosiła się woń świń. Mork hodował świnie i sprzedawał je
wszystkim chętnym, a jego zwierzęta były zawsze tłuste i dobrze wykarmione.
- Dzień dobry. - Gospodarz wyszedł gościowi na spotkanie. - Wyruszyłeś w
drogę, chociaż zaraz zacznie padać śnieg.
- Na to wygląda.
Mężczyzni rozmawiali przez chwilę o pogodzie i gospodarskich
obowiązkach.
- Chciałbym jeszcze zamienić parę słów z Torjusem - powiedział na koniec
Knut. - Jest w domu?
- Pracuje w chlewie - odparł Mork. Spojrzał na gościa, jakby się domyślał,
co go tu sprowadza. - Chcesz z nim porozmawiać, zanim wejdziesz do środka?
- Tak, tak będzie najlepiej.
Knut chciał mieć tę rozmowę jak najszybciej za sobą, więc czym prędzej
ruszył w stronę chlewu, z którego słychać było uderzenia młotka. Torjus
mocował właśnie półkę do ściany. Deska leżała na kilku workach z paszą,
umieszczonych w pustym korycie.
- Pomóc ci? - zapytał Knut, wchodząc do środka.
- Możesz pomóc - skinął głową chłopak.
Chwycili deskę z dwóch stron i podnieśli ją do góry, żeby umieścić na
podpórkach, które Torjus przymocował do ściany. Podpórki były mocne i
szerokie, półka leżała więc na nich stabilnie.
- Chyba nie musisz jej mocować w żaden inny sposób. Na pewno nie
spadnie przypadkiem - zauważył Knut.
- Może tak poleżeć przez pewien czas. A potem zobaczymy.
Torjus otrzepał dłonie i wytarł je w spodnie. Po czym podał rękę gościowi.
- Domyślasz się zapewne, w jakiej sprawie tu przyjechałem - chrząknął
Knut. Wydawało mu się, że Torjus schudł tej jesieni. - Do Rudningen dotarły
różne plotki...
- O twojej siostrze? - Torjus popatrzył Knutowi prosto w oczy. Bez
zakłopotania i bez niechęci.
- Tak. Zastanawiam się, o co w tym wszystkim chodzi?
- Sebjorg ci nie powiedziała, że obiecała pisać do mnie z Danii? A ja
obiecałem, że będę czekał, aż tutaj wróci.
- Nie... nic o tym nie słyszałem. Co to znaczy, że będziesz na nią czekał?
- Zamierzam poprosić waszego ojca o jej rękę, gdy tylko Sebjorg wróci.
- Czy Sebjorg coś ci obiecała?
- Obiecała, że będzie pisać. I nie zaprotestowała, gdy powiedziałem, że nie
będę się starał o żadną inną.
- Ale nie obiecywała, że za ciebie wyjdzie?
- Prawie. Tak to zrozumiałem. Prawie... prawie obiecała.
- Ile razy spotkałeś moją siostrę?
Knut chciał dać chłopakowi szansę wyjaśnienia tego nieporozumienia. Tak,
żeby Torjus mógł wyjść z tego z twarzą.
- Wiele razy. To wspaniała dziewczyna. Dobrze sobie radzi z krowami. I jest
mądra.
Tego nie można, niestety, powiedzieć o Torjusie, pomyślał Knut, ale na głos
powiedział:
- A więc nie widywaliście się zbyt często. Sebjorg zostanie w Danii co
najmniej rok. To długo. Zwłaszcza dla chłopaka w twoim wieku.
- Będę czekać na swoją dziewczynę tak długo jak trzeba. To żadne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl