[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łowiło owady.
p tejn z niedalekiego lasu wyszedł trzeci byk i w pobliżu tamtych za-^kraj sjc do
skubania trawy. Bizony na pastwisku i stado latających n^^d njmj ptaków składały się
na obraz solidnej sielanki.
__ czekajcie miesiąc albo półtora wybełkotał na ten widok
s **^6Z BV0^0'' który przyszedÅ‚ razem z nami na Å‚Ä…ki i trochÄ™ siÄ™ jÄ…kaÅ‚  a Z° G baczycie
co tu się dziać będzie!
__ co takiego?
__ pjekło! Nienawiść! Wojna! Zakłuwają się wzajemnie! Na
^^ierć!...
w/ jj-ugiej poÅ‚owie sierpnia zaczyna siÄ™ okres rui i wtedy byki P°*:- no£ 2eksztaÅ‚cajÄ…
siÄ™ w furiaty. Te same bizony, dziÅ› tak zgodnie Pa^^ jp jeden obok drugiego,
wybuchają żądzą zabijania i rzucają się bje A rywalem, którego należy zgładzić, jest
każdy inny byk,
na
sie
kt6^>ry siÄ™ Z>awia-
Aąka; opromieniona teraz poranną łagodnością, przeobraża się w ^^->87V;^#B okresie
w kotłowisko szaleństwa i zabójczych pojedyn-v*^v g kj joskakują do siebie i godzą w
swe cielska. Zwierają się łbami 1 ta* ^ ^ zamieniać pozornie w ruchu, ze straszliwą
mocą prą czerepami na Sle^^,je -^0p. mają szeroko rozkraczone. Któremu pierwszemu
złamie Slc ^ noea V0
^lizgnje, )est zgubiony, jeśli nie zdąży w czas uciec: mocniejszy byk nat^ vchmia5t stara
s'e rogami rozedrzeć przeciwnikowi bok i zatłuc f^W>4V/ala 7a?wycza) zneca się nad
powalonym dopóty, aż wybije z niego °St^tni'de^ życia-
Stróż Ps'arn' rozwodząc się nad zawziętością tych walk, sam 1V*5a~4^^cjaj w coraz
silniejsze podniecenie. Dziwił mnie. Roztrzęsła mu się szcz^^ 0czy w słup stawały,
drgawki raz po raz przelatywały po
Iwai* rz 2aCzaJem zerkać na niego z osłupieniem: czyżby to nowa ofiara toniO. I , u
bizonów, która dostała bzika z ich racji? Szczególnie męki pow "4vajon cjj bizonów
opisywaÅ‚ stróż z takim przejÄ™ciem, tyle wyjÄ…ka-1'' niedof^eczne' narniCtn°Å›ci
wkładał w te obrazy klęski, że dziwak
F ^ał mi si? pomyleńcem, będącym chwilami niespełna rozumu.
Póznie dowiedziałem się od Coopera, że to w istocie kaleka: tied^-^ DIj,cd laty,
Cecila MacDonalda tak się stróż psiarni nazy-
""""- __naie^3' samolot3 połamał mu kości i pozostawił uraz na tle
xiawani3
'"!^1-"^"3'0 ciosów.
90
 Ale mimo to !5AVW ma słuszność!  stwierdził Cooper.  Jak przyjdzie pora, bizony
dostają boskiego szału i biją się jak szatany!
Cooper, człowiek zrównoważony i wstrzemięzliwy, mówił to żywo, jakby w nagłym
uniesieniu. Dostają boskiego szału, jak to pisałem w jednym z poprzednich rozdziałów?
%7Å‚e rzecz urasta do obsesji? %7Å‚e panem tu bizon?
Jest. Jest chyba rzeczywiście.
Mrowie
Las, towarzyszący nam po obydwóch brzegach rzeki, kilka kilometrów dalej rzedniał i
otwierał coraz szerszy widok na łąki. Były to rozległe, moczarowate niziny, okalające
niewidzialne wciąż wielkie Jezioro Claire, a na ich bardziej suchych połaciach pasły się
bizony. Czarne bryły, ostro wybijające się na tle zieleni. Zrazu zwierzęta stały tu i
ówdzie w pojedynkę, potem w stadkach po kilka i kilkanaście sztuk. Im dalej, tym
rojniej ich było.
Niektóre przebywały nad samą rzeką lub chłodziły się w przybrzeżnej płytkiej wodzie
wśród kaczeńców. Słysząc zbliżający się warkot naszego motoru, powoli wychodziły na
brzeg i bez pośpiechu oddalały się o niewiele kroków. Przy tym spoglądały
niezadowolone na natrętów zakłócających spokój. W przeciwieństwie na przykład do
płochych jeleni niewiele sobie robiły z bliskości ludzi, po prostu miały ich za nic. Nie z
głupoty (chociaż nadmiarem rozumu nie grzeszyły), ale z poczucia kolosalnej siły
wywodziła się ich pewność siebie i królewska  jak nieraz mówiono  buta.
Od kiedy biały człowiek zetknął się z bizonami, pamiętniki jego pełne są opisów
nadzwyczajnej ich krzepy. Tak na przykład w połowie dziewiętnastego wieku
zanotowano na preriach zdarzenie potwierdzone przez naocznych świadków: podczas
polowania rozwścieczona bizonica natarła w galopie na jezdzca, wzięła na rogi konia
wraz z myśliwym i tak z nimi dwoma na swym łbie i grzbiecie przebiegła dobre sto
metrów  wciąż w pełnym galopie  dopóki nie zaplątała się w jakieś zasieki i upadła.
W pierwszych latach istnienia kolei na preriach bizony powodowały często wykolejenia
pociągów, gdy nieostrożni maszyniści wpadali
91
z impetem w ich stada. Pewnego razu rozjuszony byk wywołał wśród podróżnych nie
lada sensację, gdy rzucił się na lokomotywę i uderzeniem łba zepchnął przednie koła z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl