[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Właśnie był u nas doktor.
- Co teraz? - zapytały Maria i Helenę jednocześnie. Elizabeth spojrzała na siostrę. Czyżby Maria była
rozczarowana, że nie widziała się z Torsteinem? A może tylko tak jej się wydawało?
- Porozmawiajmy o tym w kuchni - zaproponował Jens. Dołączył do nich Lars.
- Ojej, co za zgromadzenie! Co się tu dzieje? -Uśmiechnął się szeroko i rozejrzał dokoła.
- Chodz z nami - powiedział Kristian. Wszyscy ruszyli do kuchni.
Ane zamknęła książkę.
- Będziemy już jedli? - zdziwiła się. Elizabeth odchrząknęła.
- Rozmawialiśmy właśnie z doktorem i zgodnie z jego zaleceniem postanowiliśmy wysłać Linę do... -
Zerknęła na Kristiana.
- Do szpitala - dokończył gospodarz pospiesznie.
- Tak, do szpitala w Danii. Będzie tam odpoczywać
185
i rozmawiać z lekarzami specjalistami, którzy na pewno jej pomogą.
- Ale co jej właściwie jest? - spytała Ane. Elizabeth zauważyła kątem oka, że Jens wzdrygnął
się nagle, dlatego sama wyjaśniła:
- Lina cierpi na melancholię. Gdyby trafiła do lekarza od razu, gdy zachorowała, nie byłaby teraz aż
taka smutna. We wsi powiemy, że pojechała do krewnych w Danii.
- Długo jej nie będzie? - zainteresowała się Helenę.
- Może kilka miesięcy, a może nawet rok - odparł Jens. - Ale będziemy mogli do niej pisać, a jeśli
nadarzy się okazja, odwiedzimy ją w szpitalu. Zobaczycie, jak szybko minie ten czas.
- A ja myślę, że nie będzie musiała siedzieć tam cały rok - oświadczyła Ane z przekonaniem. -
Wystarczy kilka tygodni, żeby odpoczęła i się wygadała. Od razu poczuje się lepiej.
Jens uśmiechnął się do niej.
- Miejmy nadzieję.
Lars podrapał się w głowę.
- A kiedy jedzie? - spytał.
- Jeszcze nie wiemy - odparła Elizabeth. - Doktor musi najpierw rozesłać kilka listów. Ale uważa, że
wszystko powinno pójść szybko. Na razie nie mówcie nic Linie. Tak będzie najlepiej. Po co ma się,
biedaczka, niepokoić. Helenę przestąpiła z nogi na nogę.
- Mogę ci pomagać przy Signe, Jensie. To znaczy, jeśli zostaniesz z nią w Dalsrud. A jeśli nie, to będę
przychodzić do Linastua i tam się zajmować małą.
- Dziękuję, Helenę. Bardzo miło mi to słysżeć. Zobaczymy, jak się wszystko ułoży. Mam przecież
dom i...
- Jeśli chcesz, możesz u nas zostać - wtrącił Kristian.
Elizabeth chciała kopnąć męża w kostkę, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Z jednej strony bar-
dzo by chciała, żeby Jens został w Dalsrud, ale z dru-
183
giej widywanie go co dzień sprawiało jej ból. Najchętniej sama podjęłaby tę decyzję. Ane otworzyła
książkę.
- Musicie poinformować o tym matkę Liny.
- Tak, napiszę do Gebory - zapewnił Jens. - Ale dopiero wtedy, gdy będę wiedział na pewno, że Lina
wyjeżdżą. Maria podniosła kosz, który wcześniej postawiła na
podłodze.
- Muszę namoczyć ubrania. Ktoś mi pomoże? Elizabeth wydała niezbędne polecenia:
- Ane, przypilnuj Signe. A ty, Helenę, pójdziesz z nami.
Maria poszła do rzeki po wodę, a Helenę i Elizabeth zajęły się sortowaniem ubrań do prania.
Gospodyni miała wrażenie, że przyjaciółka przygląda się jej badawczo, jakby przewiercała ją
wzrokiem na wylot. W końcu wzięła się pod boki i spytała:
- O co chodzi?
Helenę odwróciła oczy i zajęła się pracą.
- O nic.
- To czemu się tak na mnie gapisz? Masz mi cos za złe, prawda?
Służąca westchnęła głośno.
- Nie, nie mam ci nic za złe, ale...
- Ale co? To ma jakiś związek z Liną, dobrze o tym wiem.
Helenę nabrała powietrza.
- Elizabeth... jesteś pewna, że postępujecie właściwie.
Gospodyni wbiła wzrok w podłogę. Wreszcie odezwała się słabym głosem:
- Nie podjęłam tej decyzji sama, Helenę. To doktor zaproponował takie rozwiązanie, a Jens się
zgodził. - Ale ty i Kristian mieliście na niego wpływ.
- Może. Wszystkim nam przecież zależy na dobru
187
Liny. Jak myślisz, co by było, gdyby tu z nami została? Sama widziałaś, jak się jej ostatnio
pogorszyło. Chcemy dla niej jak najlepiej, Helenę, przecież wiesz.
- Najlepiej jest, waszym zdaniem, posłać ją do wariatkowa razem z szaleńcami i innymi obłąkanymi?
Jeśli teraz ma jeszcze wszystkie klepki, to tam na pewno przestanie je mieć!
- Co za bzdury! - wybuchnęła Elizabeth. - Masz może jakąś lepszą propozycję? Nie byłaś przy naszej
rozmowie i nie wiesz, co doktor mówił nam o szpitalu. Lina będzie miała najlepszą opiekę z
możliwych. Kristian obiecał, że za wszystko zapłaci.
- To leczenie tam kosztuje? Elizabeth zamilkła na chwilę.
- Tak, ale nie wolno ci nikomu o tym mówić. Jens nie należy do ludzi, którzy przyjmują jałmużnę, ale
tym razem nie zaprotestował. Po prostu nie miał wyboru. Ale niech to zostanie między nami.
Helenę spuściła wzrok.
- Przepraszam, Elizabeth. Nie powinnam była mówić tego wszystkiego. Linie na pewno będzie tam
dobrze. I wróci do nas zdrowa i radosna jak dawniej. No i będziemy pisać do niej listy.
Przez szparę w drzwiach wetknęła głowę Maria.
- Mamy gości.
Elizabeth wyszła na schody i osłoniła oczy dłonią:
- To lensman - powiedziała, rozwiązując tasiemki fartucha. - Dokończcie tu, proszę.
Kristian także zobaczył gościa i wyszedł na ganek go powitać.
- Dzień dobry, panie lensmanie.
- Dzień dobry. - Mężczyzna wysiadł z powozu, który wyraznie uginał się pod jego ciężarem.
- Czemu zawdzięczam tę wizytę? - zapytał Kristian, a Elizabeth szturchnęła go nieznacznie w bok.
185
- Jest coś, o czym chciałbym z wami pomówić. Czy moglibyśmy wejść do środka?
- Oczywiście. Zapraszamy do salonu. Kristian poszedł przodem.
- Chcesz porozmawiać z nami obojgiem?
- Tak, najchętniej.
- Poproszę Ane, żeby nastawiła kawę - powiedziała Elizabeth, ale urzędnik ją powstrzymał.
- Nie, dziękuję - rzekł. - Nie zabawię długo. To potrwa tylko chwilkę.
Gospodyni poczuła, że wzbiera w niej niepokój. O co chodzi? Lensman przecież nigdy nie odmawiał
poczęstunku.
Weszli do salonu. Kristian zamknął drzwi i poprosił gościa, żeby usiadł. Urzędnik wcisnął się w fotel
i podkręcił wąsa. Wbił spojrzenie w Kristiana.
- Wiemy już, kto podłożył ogień w Storli.
Elizabeth miała wrażenie, że serce zamarło jej w piersi. Czemu lensman tak się wpatrywał w jej męża?
Chyba nie myślał, że... Nie, to niemożliwe. Jakie powody mógłby mieć Kristian, żeby podkładać
ogień w Storli? Nagle przypomniało jej się to, co mówił Mikkel: że będzie bardzo zaskoczona, gdy
pozna imię podpalacza.
Głos lensmana zdawał się dobiegać z bardzo daleka.
- Jaki ładny zegarek, Kristianie. Mógłbym go obejrzeć? Elizabeth przeniosła spojrzenie na męża.
Kristian
trzymał w ręce ten sam zegarek, który Bergette ukradła ze sklepu! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl