[ Pobierz całość w formacie PDF ]
objęciach Basieńki, złapią prawdziwego
pana Romana i nie wiem, kto nas tu
przyjdzie zluzować. Umowa opiewa do jutra
włącznie, a tu co? Jedna wielka chała.
- Grunt, że tę paczkę wreszcie diabli
wzięli - odparł mąż stanowczo. - Bez
kacyka na głowie od razu się lepiej czuję.
Zastanowiłem się, te pięćdziesiąt patyków
też im oddam, nie życzę sobie mieć z tym
nic wspólnego. Zwrócę ratami, chociaż
jeszcze nie wiem, skąd wezmę. Może się
zgodzą strącać mi z pensji.
Kiwnęłam głową i przesunęłam się nieco, bo
uchwyt drzwiczek ugniatał mnie w plecy.
- Nie mam pensji, ale za to nie wydałam
jeszcze pieniędzy. Za remont samochodu
muszę zapłacić, to już przepadło. Też im
resztę zwrócę z najbliższych dochodów.
- To trzeba na piśmie. Słuchaj, musimy to
napisać już teraz i oddać kapitanowi, czy
tam komu trzeba. Dobrowolnie oddajemy
dochód z przestępstwa, nie braliśmy
udziału i niech się nas nikt nie czepia.
Mnie zależy na tym, żeby zostać
praworządny, a jak nie zrobimy tego zaraz,
to potem nikt nie uwierzy w nasze dobre
chęci. Jazda, piszemy!
Przyznałam mu rację. Rozwój afery ogłupił
nas do tego stopnia, że dopiero po długiej
chwili obijania się w ciemnościach o meble
uświadomiliśmy sobie, że możemy zapalić
światło. W blasku lampy udało nam się
oprzytomnieć prawie do reszty. Uroczyście
podpisane dokumenty postanowiliśmy wysłać
pocztą nazajutrz.
- Niech ci się nie zdaje, że to tak łatwo
przyjdzie koniec - powiedziałam
złowieszczo, przykrywając maszynę. -
Najgorsze jeszcze ciągle przed nami.
- Niby co takiego? - zaniepokoił się mąż.
- Ja już nic gorszego nie umiem sobie
wyobrazić.
- No to wyobraz sobie, że się spotykasz z
Maciejakiem w celu kolejnej metamorfozy w
odludnym miejscu i on cię pyta, skąd taka
komitywa z żoną i dlaczego nie ukryłeś
przed nią, że nic nie wiesz o kacyku. I
czy ona nie nabrała jakichś podejrzeń. I
co?
Mąż spojrzał na mnie jak na Gorgone, która
do tej pory ukrywała się pod maską
gołębicy. Zbladł i obie ręce same mu
skoczyły ku włosom.
- I jeszcze spyta, co wiesz o hydraulikach
i gdzie to tak ciekło - dodałam
nielitościwie. - Zwracam ci uwagę, że
kapitan kazał nam się nad tym zastanowić.
Nie ulega wątpliwości, że będą nam
zadawali głupie pytania, żeby sprawdzić,
czy się coś nie wykryło, bo ten kacyk nas
obszczeka. Musimy uzgodnić zeznania.
Mąż przestał nagle szarpać się za głowę,
przyjrzał mi się z niesmakiem i urazą i
wrócił do sprzątania papierów.
- Zrób no kawy - zażądał. - Nie wiem, co w
tym jest, ale cholernie lubisz wyskakiwać
z rozmaitymi rewelacjami akurat w środku
nocy. Chyba się jednak nigdy w życiu nie
ożenię, chociaż miałem zamiar...
*
Nazajutrz o poranku przybył kapitan we
własnej osobie w przebraniu pracownika
elektrowni. Nawet mu było do twarzy.
Przyjęliśmy go w holu, pod otwartą szafką
z bezpiecznikami, co było o tyle
niewygodne, że siedzieć mogliśmy tylko na
schodach. Prezentował znacznie lepszy
humor niż wczoraj.
- Szanowni państwo - powiedział uroczyście
- organa MO zwracają się do was... Zciśle
biorąc, nie tyle organa, ile ja prywatnie,
chociaż, oczywiście, w porozumieniu z
organami... Z prośbą, czy może z
propozycją, nie wiem, jak to nazwać. Otóż
widzicie... Odsunęlibyśmy was od tej całej
sprawy kategorycznie, bo milicja nie
zatrudnia osób postronnych, ale tu
zachodzi wyjątkowy wypadek. Zaraz to
wyjaśnię szczegółowo, tylko najpierw
powiem, w czym rzecz. Mianowicie istnieje
możliwość, że ci Maciejakowie jeszcze raz
zwrócą się do was o zastępstwo. Zgódzcie
się.
- O rany boskie...!! - jęknął mąż
rozdzierająco. Sama też się poczułam
niemile zaskoczona. Kapitan przyjrzał nam
się z mieszaniną zainteresowania i
niesmaku.
- Tak panu zle z tą żoną? - zdziwił się
karcąco.
- Nie, nie to... Jako żona to ona jest
wprawdzie do niczego, ale tak sama w sobie
specjalnie mi nie przeszkadza. Tylko ja
już nie mogę, ja się nie nadaję na
przestępcę, ja mam dosyć! Urlopu mi nie
starczy!
- Masz jeszcze trzy tygodnie - zauważyłam.
- A jak oni się rozbestwili i będą chcieli
miesiąc...? Kapitan uciszył nas gestem.
- Ja to państwu zaraz wytłumaczę. Rzecz w
tym, że nam zależy, żeby oni się czuli
bezpieczni. Będzie bez porównania łatwiej.
Jasne, że wyłapiemy ich i bez tego, ale i
trudności się zwiększą, i dłużej to będzie
trwało, a wasza pomoc może być
nadzwyczajnym ułatwieniem...
Mąż jęknął znowu, tym razem z rezygnacją.
- Mogę was zapewnić, że nikt się o tym nie
dowie, nie będziecie występować
oficjalnie, ani teraz, ani w ogóle nigdy.
Możecie się oczywiście nie zgodzić i nawet
namawiać was nie mam prawa, ale nie będę
ukrywał, że bardzo nam zależy...
- Mnie pan me musi agitować - przerwałam
dość ponuro. - Ja bym się zgodziła dla
samej draki, to on protestuje, bo głupi.
Nie zdaje sobie sprawy, że w świetle prawa
wyglądamy niewyraznie. Albo się
zrehabilitujemy, albo będą nas włóczyć po
sądach. %7ładen sędzia nie uwierzy, że
daliśmy się tak otumanić, i każdy będzie
wietrzył to nasze idiotyczne ciągnięcie
zysków z nierządu... Tego, chciałam
powiedzieć, z przestępstwa...
- Przecież napisałem, że oddaję!
- Oddajesz, bo się wykryło. Sędzia ci
powie, że jakby się nie wykryło, tobyś nie
oddał, i możesz się wypchać swoją dobrą
wolą!
Mąż w mgnieniu oka wykonał sobie koafiurę
a la strach na wróble.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]