[ Pobierz całość w formacie PDF ]
złocistych włosów opadł jej na policzek. Przez kilka minut nie
mógł oderwać od niej wzroku, a potem wyszedł z pokoju, aby
przynieść poduszkę i koc.
- Spójrz na to w inny sposób - powiedział Angus rankiem
następnego dnia. Jasne promienie słońca wpadały przez okno
S
R
do pokoju. - Przynajmniej nie musimy się zastanawiać, gdzie
i kiedy mamy się dziś umówić.
- Nigdy dotąd nie zdarzyło mi się coś podobnego! - odparła
Caitlin, przecierając oczy. Włosy miała potargane, ubranie po-
gniecione. Na szczęście nie zrobiła poprzedniego dnia makijażu
i dzięki temu nie miała teraz sińców pod oczami, co upodobnia-
łoby ją do cierpiącej na bezsenność pandy.
- Chyba się wyspałaś - powiedział z uśmiechem.
- Spałam jak zabita. Gdybym się przebudziła w nocy, od
razu wezwałabym taksówkę.
- Wiem.
- Angusie, czego dosypałeś do czekolady?
- Niczego, uwierz mi. Czy naprawdę sądzisz, że chciałem
cię uśpić? - Ton jego głosu był lekki i żartobliwy.
- Pewnie byś to zrobił, gdyby ktoś cię ładnie poprosił. Muszę
się napić kawy.
- Zaraz zaparzę. Chcesz przedtem wziąć prysznic?
- Z przyjemnością. Nie mam tylko ochoty...
- Wkładać z powrotem tych pogniecionych rzeczy - dokoń-
czył. - Pomyślałem o tym. W łazience znajdziesz koszulę, która
pewnie będzie trochę na ciebie za duża, chustę mojej mamy
i czysty ręcznik. Potem mogę zawiezć cię do domu, żebyś mogła
się przebrać.
- Dzięki! - odparła.
Poczekała, aż Angus wyjdzie, i wydostała się spod koca.
Aazienka była cudowna, czysta i przestronna. Woda z prysznica
działała niczym masaż. Caitlin długo stała pod ciepłym strumie-
niem. Umyła włosy i wytarła się wielkim, puszystym ręczni-
kiem, a potem włożyła luzną białą koszulę, która sięgała jej
niemal do kolan, i przepasała się różowo-fioletową chustą.
S
R
Kiedy w końcu wyszła, zastała Angusa krzątającego się po
zadaszonym balkonie, gdzie przygotował śniadanie: sok poma-
rańczowy, kawę i wciąż jeszcze ciepłe rogaliki z pobliskiej pie-
karni francuskiej. Na stoliku leżało też weekendowe wydanie
Sydney Morning Herald".
- Nie lubię rozmawiać przy śniadaniu - oznajmił pogodnie,
rozkładając gazetę. - Którą część chcesz?
- Mogą być wiadomości.
Następną godzinę spędzili w pełnym relaksu milczeniu, po-
silając się i czytając. Zapowiadał się kolejny upalny dzień. Słoń-
ce powoli zaczynało wyłaniać się za budynku, oświetlając coraz
większą część balkonu.
- Może wybierzemy się na plażę? - zaproponował An-
gus.
- Zwietny pomysł.
Angus, ubrany w luzne granatowe krótkie spodenki i białą
koszulkę, zawiózł Caitlin do domu, by się przebrała. Zaprosiła
go do siebie, ponieważ nie chciała, by czekał na nią w nagrza-
nym samochodzie. Gdy znalezli się w środku jej niewielkiego
mieszkania, odniosła wrażenie, że pod wpływem obecności An-
gusa zmniejszyło się ono jeszcze bardziej. Zauważyła jednak,
że Angus wcale nie czuje się tu obco - w przeciwieństwie do
Scotta, który nie lubił tego miejsca.
Kiedy wyszła z łazienki - tylko tam bowiem mogła się prze-
brać - zastała Angusa siedzącego na niskiej kanapce. Przeglądał
album ze zdjęciami z Antarktydy.
- Dostałam go od Gordona - powiedziała. - Chciał, żebym
wiedziała, jak wygląda.
- Miałabyś ochotę tam pojechać?
- Pewnie. Niektóre biura turystyczne organizują nawet wy-
S
R
cieczki statkiem. Ale prawdę mówiąc, chciałabym pojechać
w wiele różnych miejsc.
- Jako wykwalifikowana pielęgniarka nie miałabyś proble-
mu ze znalezieniem pracy.
- Tak, ale nie lubię podróżować sama. Nie szukam tego rodzaju
przygód. Gdybym miała kogoś, z kim mogłabym jezdzić...
- Kogokolwiek?
- Nie, dobrego przyjaciela lub przyjaciółkę albo... - urwała
na chwilę - kogoś, kto jest mi bliski. Ale jestem cierpliwa.
Nawet gdybym miała czekać całe życie, żeby zobaczyć któreś
z upragnionych miejsc, zdobyłabym się na to. Nie wszystko
musi zdarzać się od razu.
- A czy na naszą wyprawę na plażę jesteś już gotowa?
- Och! - Poderwała się. - Muszę jeszcze wziąć ręcznik, ka-
pelusz i krem do opalania.
Jednoczęściowy, czarno-fiołkowy kostium kąpielowy Caitlin
prześwitywał lekko przez białą dżersejową sukienkę. Na nogach
miała plastikowe sandały w kolorze fioletowym.
Pięć minut pózniej byli już w drodze do Bondi. Spędzili tam
najgorętsze godziny dnia, wylegując się na piasku i pływając
w morzu. Czas mijał szybko. W kafejce na świeżym powietrzu,
gdzie wilgotne włosy Caitlin i gołe nogi Angusa wcale nie wy-
dawały się niestosowne, zjedli pózny lunch: owoce morza pie-
czone na ruszcie.
Angus nie próbował jej adorować, nie miała jednak wątpliwo-
ści, że jej pragnie. Widziała to w jego oczach, w sposobie, w jaki
się poruszał. A może ona czuła to samo wobec niego? Siedząc na
ręczniku, patrzyła, jak wyszedł z wody i zmierzał w jej kierunku.
Miał opalone ramiona i płaski brzuch. To nie tylko jednak jego
ciało tak ją pociągało, lecz cała jego osobowość.
S
R
Wytarł w ręcznik mokre włosy i spoczął obok niej. Gdy się
dotknęli nagimi ramionami, miała ochotę zarzucić mu ręce na
szyję i pozwolić mu się całować. Co się ze mną dzieje? - zasta-
nawiała się. Czy reaguję tak, bo przeżyłam zawód miłosny i chcę
zagłuszyć ból, przerzucając uczucia na kogoś innego? A może
boję się zostać sama? Czy Angus ma rację? Może powinniśmy
być cierpliwi i wtedy się okaże, że nasz związek ma sens?
A może tylko się łudzę, ponieważ tyle zmieniło się w moim
życiu i teraz nie wiem, co począć?
Angus milczał. Siedzieli obok siebie na ręcznikach i obser-
wowali ludzi kąpiących się w morzu. Po raz pierwszy tego dnia
cisza, jaka zapadła między nimi, wydawała się krępująca i nie-
naturalna. Angus odezwał się pierwszy:
- Miałem zamiar zaproponować, żebyśmy wybrali się do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]