[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- No, wiesz - roześmiał się. - Tobie pozwolę nawet wejść do
kuchni - dodał z rozjaśnioną twarzą, otwierając drzwi do domu.
Weszła do środka i przystanęła zaskoczona. Pomieszczenie
było zaskakująco duże, a rząd wychodzących na basen okien
dodatkowo potęgował wrażenie przestrzeni. Podłoga była
wyłożona kamiennymi płytkami, utrzymanymi w ekologicznych
barwach. Na rozległym, kudłatym dywanie w części jadalnej
stał stół otoczony sześcioma wyściełanymi brązową skórą
krzesłami. Długi drewniany blat oddzielał część kuchenną,
wyposażoną we wszystkie nowoczesne urządzenia.
- Bardzo tu ładnie - powiedziała zachwycona.
- Bardzo prosto - uśmiechnął się. - To kawalerskie
mieszkanie, jest tu tylko to, co niezbędne. Dwa pokoje na dole,
dwa na górze. Kazałem wybić kilka ścian, żeby mieć więcej
światła. Nienawidzę małych, ciemnych pomieszczeń.
- To dlaczego zdecydowałeś się na dom na zboczu? Przecież
one zwykle są niewielkie i ciemne.
- Ten już nie jest. Poza tym jest bardziej kameralny niż
apartament, no i mam też własny basen. Do centrum i do sądu
jest bardzo blisko. Chcesz zobaczyć salon na froncie?
Skinęła głową, ciesząc się w duchu, że nie zaproponował
obejrzenia sypialni. Minęli schody na górę, doświetlone oknem
w dachu. Salon zrobił na niej wrażenie. Brązowo-beżowe,
pasiaste zasłony osłaniały wychodzące na ulicę balkonowe
okna. Dwa klubowe fotele z brązowej skóry stały na wprost
siebie, rozdzielone niskim drewnianym stolikiem. Gruba
beżowa wykładzina rozjaśniała wnętrze, a wiszące na ścianach
obrazy stanowiły przyjemny barwny akcent. Na półkach na
ścianie oddzielającej schody stał sprzęt TV, taśmy, książki i
różne drobiazgi.
- Urządziłeś tu sobie naprawdę przyjemne mieszkanko - z
aprobatą stwierdziła Molly.
RS
98
- Mhm... ale czasami czuję się tu trochę samotny. Zerknęła na
niego badawczo, zastanawiając się, czy
rozwinie ten temat. Uśmiechnął się.
- Chodzmy stąd. Przygotuję coś do picia i pójdziemy poleżeć
na słońcu. Czego się napijesz?
- Poproszę sok - odrzekła pospiesznie, nie do końca pewna,
czy jest zadowolona, czy rozczarowana z takiego obrotu sprawy.
Przyglądała się, jak stawia na tacę napoje i miseczki z
orzeszkami.
- Jak chcesz, to możesz iść się przebrać - zaproponował od
niechcenia Richard.
- Uhm, dobrze - odrzekła, wiedząc, że i tak tego nie uniknie, a
im dłużej będzie zwlekać, tym bardziej będzie się obawiać.
Dziwne, bo nigdy przedtem ani przez moment nie wahała się
przed włożeniem kostiumu.
W przebieralni przy basenie stała pralka, suszarka do bielizny,
był blat z lustrem, z boku toaleta z prysznicem. Cytrynowe
kafelki kontrastowały z białymi dodatkami. Molly rozpięła
spódniczkę, z ociąganiem zdjęła tunikę. Wyjęła z torby spinki i
upięła włosy w luzny kok. Czuła się dziwnie nieswojo. Wyszła
na zewnątrz.
Richard właśnie wychodził na dwór. Zdjął szorty i koszulę, w
rękach trzymał miseczkę z chipsami. Zamarł na jej widok,
zmierzył ją powolnym, taksującym spojrzeniem.
- Przestań, proszę cię! - zaprotestowała. - Dostaję od tego
gęsiej skórki.
Potrząsnął głową i uśmiechnął się do niej.
- Nic nie mogę na to poradzić. Jesteś taka piękna.
- Nie jestem - zaoponowała i szybko usiadła na stojącym
bliżej niej leżaku, żałując, że nie ma choćby ręcznika, by się nim
okryć. - Jestem tą samą dziewczyną, z którą spotykasz się od
kilku tygodni - dodała z wymuszoną swobodą.
Podszedł bliżej, postawił chipsy na stoliku. Nie odrywał od
niej błyszczących oczu.
RS
99
- Wiesz, wprawdzie w dżinsach i podkoszulku wyglądasz
świetnie, ale jednak tak jest ci dużo lepiej.
Tobie też, pomyślała Molly, zerkając ukradkiem na jego
muskularne ciało, smukłe biodra opięte kąpielówkami, szeroki,
ocieniony ciemnymi włosami tors. Popatrzyła w jego szare
oczy.
- Jak na prawnika wyglądasz aż za dobrze - oznajmiła
beznamiętnie, choć serce trzepotało jej jak szalone.
- No, za to muszę cię ukarać. Naigrawanie się z
przedstawiciela prawa nikomu nie ujdzie na sucho - oświadczył,
pochylając się i całując ją w czubek nosa.
- Znów bawisz się w sędziego? - zapytała zdyszanym głosem.
- To już jest obraza sądu - wymamrotał i przywarł do jej ust.
Objął ją i uniósł z leżaka. Dopiero po chwili zdała sobie
sprawę z tego, co się dzieje. Szarpnęła się w tył.
- Nie rób tego, to nie jest fair! - przeraziła się. Cała drżała,
kiedy patrzył na nią w ten sposób.
- Molly, minęło już tyle czasu, a ja ciągle nie wiem, czy jesteś
naprawdę, czy to tylko sen. Muszę się w końcu przekonać. -
Czuła to samo co on, tego samego pragnęła, ale przecież nie
może, nie ... - Molly - uśmiechnął się Richard. - Daj spokój, nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]