[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wrzucił w świat, który obiecywał jedynie ból. Dlatego go
znienawidziła.
Trudno jednak było wytrwać z takimi emocjami albo je
usprawiedliwić, kiedy ten człowiek otoczył ją tak troskliwą
opieką. Nieważne, czy zrobił to z poczucia winy czy z litości.
Inny mężczyzna po prostu mógł odejść.
- Każdy może zastąpić Stacey w opiece nad Abby. - Kip
nadal żywiła wątpliwości.
- Możliwe. Lecz ona była jedną z całego legionu
opiekunek, gospoś i w ogóle kobiet, które mylnie oceniłem.
- Och! - mruknęła tylko dziewczyna zaskoczona jego
szczerością.
Potem zaczęła się zastanawiać, czy Whit ją również miał
na myśli, czy tylko byłą żonę? Nigdy o niej nie mówił. Może
dlatego, że to był ciągle bolesny temat. Ale pani Nowak nie
miała, takich oporów i opowiedziała Kipling całą historię.
Whit w ciągu dwóch i pół roku zdążył ożenić się, mieć
dziecko i się rozwieść. Według gospodyni Elżbieta Carlton
była próżną, samolubną młodą kobietą, która przedkładała
karierę nad męża i dziecko, a potem porzuciła oboje, gdy
zaczęli jej sprawiać za dużo kłopotu. Odzyskanie praw do
dziecka było ostatecznym aktem jej egoizmu. Traktowała
córeczkę jak rekwizyt w czasach, gdy macierzyństwo stało się
modne w Hollywood.
Jeśli Whit był w czymkolwiek winny, to chyba tylko w
tym, iż zawsze zachowywał się jak romantyk.
Mijały tygodnie i miesiące, a Kip była bardzo zajęta
fizykoterapią, studiami oraz opieką nad dzieckiem. Wróciła na
komputerowe zajęcia do college'u, choć nie przypuszczała, że
zda egzaminy. Za to dzięki zajęciom ze starym profesorem w
czerwcu napisała pracę z literatury, tak jak inni studenci. W
tym czasie chodziła już bez trudności i zaczęła się rozglądać
za pracą na lato, zamierzając jesienią wrócić do college'u.
Choć utraciła stypendium sportowe, uczelnia zaoferowała jej
inne, wynikające ze statusu studentki zagranicznej, której
dotyczyły zasady wymiany międzynarodowej.
- Słyszałem, że szukasz pracy na lato - rzekł Whit
któregoś popołudnia. - Rozglądasz się za czymś określonym?
- Mam coś upatrzonego w restauracji U Charliego".
Mogę być kelnerką.
- Czy to nie obciąży za bardzo twojej nogi?
Fizykoterapeuta uważa, że twoja kostka jest ciągle słaba i
powinnaś ją oszczędzać, jeśli chcesz w pełni odzyskać
kondycję.
- Muszę znalezć pracę - stwierdziła dziewczyna, choć
zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa.
- Przecież masz pracę. Opiekujesz się Abby.
- Nie na długo. Wiem, że zamierzasz wrócić do Maine,
kiedy zaczną się wakacje.
Whit jej o tym nie mówił. Kip dowiedziała się o
wszystkim od pani Nowak, która pełniła funkcję domowego
biuletynu. Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że to nastąpi, a
jednak czuła się oszołomiona. Starała się jakoś pogodzić z
myślą, że utraci Abby, i dlatego zaczęła myśleć o ułożeniu
sobie życia.
- Tak, miałem zamiar z tobą o tym porozmawiać rzekł
Whit. - Abby będzie musiała przenieść się tam latem i
przygotować do pójścia jesienią do innej szkoły. Miałem
nadzieję, że pojedziesz z nami. - Spojrzał jej w oczy, a ona
zrobiła ten błąd, że nie umknęła wzrokiem.
Widząc czułość w spojrzeniu mężczyzny, poczuła, jak
mocno bije jej serce.
- To naprawdę pomogłoby małej - ciągnął. - Mieszkamy
(u niemal od roku, więc znalezienie nowych przyjaciół zajmie
jej trochę czasu.
Dziewczyna wróciła do rzeczywistości. Potrzebował jej
tylko dla dobra dziecka.
- Oczywiście ci zapłacę - dodał, gdy się nie odzywała.
- Oczywiście - powtórzyła schrypniętym głosem.
- Nie chciałem cię urazić. - Whit podchwycił jej ton, nie
rozumiejąc, co się za nim kryło. - Powody finansowe nie
powinny stanowić przeszkody, dla której nie mogłabyś z nami
pojechać.
- Ja... Nie wiem.
Mężczyzna postanowił wykorzystać jej niezdecydowanie.
- W Maine prowadzimy bardzo proste życie. Aatwo się
przystosujesz i będziesz mogła zupełnie wydobrzeć. A ja,
mając kogoś do opieki nad Abby, skończę powieść, co
obiecałem wydawcy w zeszłym roku w marcu.
W jego głosie brzmiało przekonanie o czysto
pragmatycznych pożytkach ze wspólnego wyjazdu. Wszystko
wskazywało na to, że uchwycił dobry moment. Kip zdążyła
zapomnieć, jak wygląda rzeczywistość. Pół roku z
Delaneyami uczyniło ją miękką. Czy naprawdę miała zamiar
spędzać dnie i wieczory z wulgarnymi klientami knajpy,
którzy uważali, że klepanie po pupie sprawia kelnerce
przyjemność?
- Przemyśl to, dobrze? - rzucił, widząc jej wahanie.
- Już przemyślałam - odpowiedziała szybko. - Pojadę do
Maine.
Whit popatrzył na nią zdziwiony nagłą decyzją, lecz
bardzo się uradował. Uśmiechnął się i wtedy uświadomiła
sobie, że nigdy nie widziała równie przystojnego mężczyzny.
- %7łeby się opiekować Abby - dodała.
- Oczywiście. Nie ma innego powodu. Przecież coś ci
obiecałem, pamiętasz?
Bardzo rygorystycznie dotrzymywał obietnicy. Nie
pocałował jej więcej i prawie jej nie dotykał od Nowego
Roku. Jeśli kiedykolwiek była dla niego atrakcyjna, musiał już
o tym zapomnieć.
Kip czuła, że zdradzają ją rumieńce, lecz odpowiedziała
chłodno:
- Wcale się tego nie obawiam.
- To dobrze, a więc postanowione - rzekł, nim zdążyła
zmienić zdanie. - Za tydzień w piątek.
- Za tydzień w piątek - powtórzyła.
Okazało się, że to była najlepsza decyzja w jej życiu.
Maine to raj na ziemi. Podobnie wyglądał dom Whita
Delaneya na wybrzeżu Atlantyku. Choć nieduży, zapierał dech
w piersiach swoimi szklanymi ścianami i dużym tarasem z
widokiem na ocean. Był parterowy, lecz tak zaplanowany, że
każdy mieszkaniec miał zapewnioną prywatność. Wszyscy
szybko podjęli rutynowe zajęcia. Rano Kipling i Abby szły na
plażę albo wsiadały do autobusu i jechały do najbliższego
miasteczka na lody. Około południa pojawiał się Whit. który
pracował do póznej nocy. Zwykle zajmował się gotowaniem,
bo Kip nauczyła się od pani Nowak tylko kilku potraw. Potem
razem żeglowali, pływali na nartach wodnych albo wybierali
się do miasta na zakupy. Miasteczko nie było duże. Latem
przyjeżdżali tam turyści. Whit, mimo dłuższej nieobecności,
był uważany za swojego.
Trudno powiedzieć, jakie miejsce przypadało Kip w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]