[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mówiła, że Andy zrobił się... trudny.
- Słyszałem, że od miesiąca nie kontaktowałeś się z nią? - upewnił się James.
- Rzeczywiście. Postanowiłem dać jej i Andy'emu trochę
czasu. Muszą oswoić się z myślą, że odtąd stanę się częścią ich życia. Dee, zdaje się, że twój wyjazd z
Seashore jest dla nich obojga niepowetowaną stratą. Nie mają się do kogo zwrócić w tych trudnych
chwilach.
Dee pokiwała głową i położyłacękę na dłoni Sama.
- Musisz być cierpliwy - powiedział James po namyśle.
- Wiem.
- Meg nie ma do ciebie żalu - zapewniła Dee. - Kiedy zrozumiała, dlaczego przez tyle lat milczałeś,
wyparowała z niej cała złość. Zawsze mi się wydawało, że musi być jakieś wytłumaczenie twojego
zachowania. Nie mogłam uwierzyć, że jesteś zwykłym łajdakiem.
Sam z dezaprobatą pokręcił głową.
- CzujÄ™ siÄ™ podle. Nie ma dla mnie usprawiedliwienia.
- Nie oceniaj się zbyt surowo. - James zmarszczył brwi. - Wez pod uwagę okoliczności...
- Daj spokój! - Sam zerwał się z krzesła. - Wykorzystałem niewinną dziewczynę i zostawiłem ją z
dzieckiem. Do końca życia będą mnie dręczyły wyrzuty sumienia.
Po tych słowach zapadła cisza, której przez następne kilka minut żadne z nich nie starało się przerwać.
- Dziękuję za pyszny obiad, Dee - odezwał się z końcu Sam. - Miło się z wami siedzi, ale będę się
zbierał.
Dee odprowadziła Sama do furtki.
- Meg spodziewa się ciebie dopiero jutro. Dzisiaj wieczorem wybiera się na pożegnalne przyjęcie do
Marka i Deb.
- Wiem. Mark przysłał mi zaproszenie. Między innymi dlatego jadę tam już dzisiaj. Jeśli będziesz
rozmawiać z Meg, nie mów jej, że jestem w drodze do Seashore. Zrobię jej niespodziankę.
ROZDZIAA ÓSMY
Mark otoczył ramieniem narzeczoną i uśmiechając się szeroko, spojrzał na przyjaciół zgromadzonych
w restauracji pensjonatu Perła Wybrzeża.
- Jak wiecie, zamierzamy się pobrać w Chicago ze względu na matkę Deborah.
- Mama przebywa w domu opieki społecznej - wtrąciła Deb. - Jest zbyt słaba, żeby podróżować.
- Dlatego wezmiemy ślub przy jej łóżku - oświadczył Mark triumfalnie.
Deborah zachichotała.
- Mama straciła już nadzieję, że kiedykolwiek ujrzy córkę na ślubnym kobiercu.
Mark uniósł kieliszek z szampanem.
- Zanim zaczniecie się bawić, proponuję wznieść toast. Rzucił znaczące spojrzenie na stojącą gdzieś z
tyłu Meg.
- Za nową wicekierowniczkę zajazdu - Marguerite Stafford! Wzrok Marka powędrował w stronę
drzwi, a dłoń trzymająca kieliszek uniosła się jeszcze wyżej.
- I za jej nowego szefa - Sama Graingera!
Meg zamarła. Nie była przygotowana na spotkanie z Samem. Kiedy zaproszeni goście wychylali
drinki, usłyszała:
- Cześć. - Jego głos zabrzmiał bardzo niepewnie. Gdyby tylko wiedział, jak bardzo za nim tęskniła!
Zdusiła w sobie radosne podniecenie i powtórzyła w myślach postanowienia powzięte w ciągu
ostatniego miesiÄ…ca.
Punkt pierwszy: ona i Sam są odtąd zmuszeni razem pracować, a co za tym idzie trzymać się razem.
Punkt drugi: jako rodzice Andy'ego mają obowiązek ułatwić chłopcu oswojenie się z nową sytuacją.
Była przekonana, że Sam potraktuje oba te zadania z należytą powagą. Do niedawna miała o nim jak
najgorsze zdanie i traktowała go okropnie. Teraz to się zmieni.
Postanowiła zrobić wszystko, żeby ułatwić Samowi życie. Po pierwsze, będzie mu służyć radą w
sprawach zawodowych. Po drugie, pomoże mu zbliżyć się do własnego syna.
- Meg... ? - Sam delikatnie dotknął jej ramienia. Przełknęła ślinę i odwróciła się.
Miał na sobie dżinsy i granatowy sweter z dekoltem w karo, z którego wystawał kołnierzyk flanelowej
koszuli. Ciemne włosy opadały mu na skronie, a zielone oczy z napięciem wpatrywały się w jej twarz.
Dlaczego on jest taki przystojny?!
Wyglądał wprawdzie na zmęczonego, ale to malujące się na jego twarzy znużenie jedynie rozczuliło
Meg.
- Cześć - odparła z uśmiechem. - Witaj w domu.
Kiedy kilka godzin pózniej Sam kładł się do łóżka, przed oczami nadal miał wizerunek smukłej
sylwetki Meg.
Początkowo nie mógł uwierzyć, że tak ciepło go przywitała. Czyżby przez ostatni miesiąc zniknęła
cała niechęć, jaką do niego odczuwała?
Nie, chyba nie do końca.
W oczach Meg nadal można było dostrzec niepewność i rezerwę. Nadal mu nie ufała. Cóż, trudno jej
się dziwić.
- Zeszczuplałaś - zauważył z troską. - Dee mówiła, że Andy daje ci się we znaki .
- Widziałeś się z Dee?
- Byłem u niej i Jamesa na obiedzie. Dee powiedziała mi, że Andy...
- Musimy dać mu czas.
Mówiła spokojnie, ale ze smutkiem. Sam mógł się jedynie domyślać, jak wiele cierpienia przysparza
jej fakt, że Andy się od niej odwrócił.
- Co mam robić? - zapytał.
- Nic. - Pod powiekami zebrały jej się łzy. - Po prostu bądz sobą. Tylko tyle.
- Czy między tobą a mną... wszystko gra? Podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
- Tak. Między nami wszystko gra.
Chciał zapytać o coś jeszcze, ale w tej samej chwili podszedł do nich Mark i zajął ich opowieścią o
planowanej podróży. Do końca wieczoru nie nadarzyła się już okazja do rozmowy.
A teraz Sam leżał w łóżku, z rękami pod głową i wsłuchiwał się w kojące dzwięki szumiących fal.
Powędrował myślami w przeszłość, do nocy, kiedy Andy został poczęty.
Meg wspomniała, że kochali się pod starym drzewem, niedaleko pensjonatu. Zmarszczył brwi,
próbując wykrzesać coś z pamięci. Bezskutecznie.
Jak to się stało, że noc spędzona z kimś tak cudownym jak Meg Stafford, zatarła się w jego
świadomości? Poczuł wstyd i wyrzuty sumienia, kiedy uprzytomnił sobie, że Meg miała wówczas
zaledwie osiemnaście lat.
Niech to szlag!
Wstał z łóżka i podszedł do okna. Księżycowy blask nadawał wodzie srebrzystego koloru. Wzrok
Sama powędrował wzdłuż plaży, aż do starego drzewa otoczonego dywanem trawy i polnych
kwiatów.
Czy tamtej nocy była pełnia?
Czy było ciepło?
DrgnÄ…Å‚, kiedy uzmysÅ‚owiÅ‚ sobie, że wrażenie déjà vu, które go niedawno nawiedziÅ‚o, nie byÅ‚o
przypadkowe.
Tak jakby wiedział, że już przed laty trzymał Meg w ramionach, że z bardzo bliska patrzył w jej
błękitne oczy...
Co się stało z tymi wspomnieniami?
Musiał wymazać je z pamięci, a najpewniej wcale ich nie zarejestrował. Wątpił, że kiedykolwiek
przypomni sobie przebieg wydarzeń nocy sprzed trzynastu lat. Tamten czas nie istniał w jego
świadomości. Istniał natomiast owoc nocy zapomnienia. Andy.
Sam oparł czoło o szybę i zamknął oczy.
Meg miała wówczas tylko osiemnaście lat i była...
Niewinna?
Oderwał głowę od okna i poczuł wzdłuż kręgosłupa zimny dreszcz. Dopiero teraz uświadomił sobie
znaczenie tego słowa. Kiedy w rozmowie z Jamesem i Dee wyraził skruchę, że wykorzystał niewinną
dziewczynę, miał na myśli fakt, że Meg była młoda i naiwna. Ale...
Czy ona rzeczywiście była niewinna? Czy tamtej nocy skradł jej coś, czego nigdy nie będzie w stanie
zwrócić?
Zwinął prawą dłoń w pięść i uderzył mocno w ścianę. A potem jeszcze raz. Aż do bólu.
- Przyjechał twój ojciec - poinformowała Meg Andy'ego następnego ranka. - Był na przyjęciu u
Marka.
Andy zarzucił plecak na ramię i unikając jej wzroku, pomknął w stronę drzwi wyjściowych.
- Muszę lecieć.
- Nie zjadłeś śniadania.
- Nie jestem głodny.
- Powinieneś wstawać wcześniej, żeby zdążyć zjeść, zanim przyjedzie szkolny autobus.
- Po co?! - TrzasnÄ…Å‚ drzwiami.
Meg zamknęła oczy i westchnęła boleśnie. Przez ostatni miesiąc coraz trudniej przychodziło jej
zachować spokój i opanowanie. Andy zamknął się w sobie i traktował ją jak obcą osobę. Każdą jego
impertynencję Meg ciężko odchorowywała. Zwłaszcza że wszystkie dotychczasowe próby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl