[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wybacz, że wprawiam cię w zakłopotanie - zwrócił się do niej. - Jeśli to cię po-
cieszy, wiem, że robię z siebie największego głupca, ale nie mogę pozwolić ci odejść, nie
R
L
T
mówiąc, co czuję. Starałem się o tobie nie myśleć. Mówiłem sobie, że kiedy wyjedziesz,
szybko zapomnę, ale jest już za pózno. Bez ciebie nic nie będzie dobrze. Kiedy wyobra-
żam sobie moje życie bez ciebie, widzę tylko pustkę.
Imogen wlepiała w niego pełen niedowierzania wzrok. Tom jej nie obwiniał. Nig-
dy dotąd nie podjął takiego ryzyka, nigdy mu się nie wydawało, że znajduje się na łasce i
niełasce sił, nad którymi nie ma kontroli. Był przerażony.
- Kocham cię - oznajmił, nie zdejmując z niej wzroku. - Powiedziałem to! Nie
chciałem się w tobie zakochać, nie przypuszczałem, że potrafię. Tłumaczyłem sobie, że
to, co nas połączyło na Kokosowej Wyspie, było tymczasowe. %7łe to minie. Teraz nie są-
dzę, by minęło - dodał cicho. - Do końca życia będę za tobą tęsknił. - Po chwili podjął: -
Nie zamierzałem nic mówić. To jest krępujące - dodał z pełnym żalu uśmiechem. - Ale ty
kiedyś mi powiedziałaś, że musimy być przygotowani na porażkę. To chyba jest dla mnie
ten moment. Nie chcę jednak, żebyś wyjechała, nie wiedząc, ile dla mnie znaczysz. Od-
mieniłaś moje życie. Nie rozumiałem, kiedy mi tłumaczyłaś, że szukasz swojej drugiej
połówki, a teraz już rozumiem. Będzie mi brak twojego ciepła i śmiechu. Bez nich, bez
ciebie, nigdy nie będzie mi dobrze.
Zawahał się, zastanowił, czy mówi z sensem.
- Wydawało mi się, że dokładnie wiem, czego chcę i czego potrzebuję, ale prawda
jest taka, że to ty nadajesz sens mojemu życiu.
Ku swojemu przerażeniu ujrzał w oczach Imogen łzy.
- Nie martw się - podjął czym prędzej. - Wiem, że masz plany. Mam nadzieję, że
spędzisz wspaniale czas. Zasługujesz na szczęście. Ja tylko... chciałem ci podziękować -
rzekł, bo już się pogubił. - Za wszystko, co zrobiłaś. Nigdy cię nie zapomnę.
Cisza była ogłuszająca. Nikt nawet nie drgnął. Wszyscy czekali na dalszy ciąg wy-
znań.
Imogen otworzyła usta, a potem je zamknęła, niezdolna wykrztusić słowo.
- Tak czy owak - odezwał się znowu Tom - mamy dla ciebie prezent. - Wziął go ze
stołu i nie wiedział, co z nim począć.
Czuł się, jakby skoczył ze skały w przepaść. Nie miał pojęcia, jak się stamtąd wy-
dostanie.
R
L
T
W końcu Imogen zbliżyła się do niego, a zebrani wstrzymali oddech.
- Nie chcę prezentu - powiedziała, odzyskując głos. - Dałeś mi wszystko, czego
pragnę.
Z ust obecnych w sali kobiet dobyło się głośne westchnienie.
Czy ona się uśmiecha? Tom z nadzieją patrzył w niebieskie oczy Imogen.
Szef działu personalnego odchrząknął.
- Pewnie pan Maddison chciałby pożegnać się z Imogen na osobności. A my prze-
niesiemy się z naszą imprezą do pubu.
Ludzie niechętnie opuszczali salę, oglądając się przez ramię na Toma i Imogen,
którzy stali naprzeciwko siebie, jakby zapomnieli o całym świecie.
Kiedy za ostatnim z ich współpracowników drzwi się zamknęły, wciąż stali nieru-
chomo.
- Wybacz - powtórzył Tom. - Czy to było bardzo krępujące?
- Bardzo - odparła niepewnym głosem. - I bardzo piękne.
Podchodząc bliżej, wzięła prezent z jego zdrętwiałych rąk i odłożyła go na stół.
- Przygotowałeś to sobie? - spytała.
Potrząsnął głową.
- Przygotowałem zupełnie inną mowę, ale jak przyszło co do czego, pojąłem, że
nie mogę jej wygłosić. Nie mogę się z tobą pożegnać w taki sposób. W ogóle nie umiem
się z tobą pożegnać.
- No to się nie żegnaj. - Imogen objęła go za szyję i przytuliła do niego policzek. -
Nie żegnaj się ze mną, Tom. Ja też tego nie zniosę.
Instynktownie otoczył ją ramionami. Wdychał jej zapach, rozkoszując się jej cie-
płem. W głowie mu się kręciło z radości, że znów ją przytula.
- Imogen... to znaczy, że zostaniesz?
- Tak, jeśli tego chcesz.
- Czy chcę? - zaśmiał się. - Nawet nie wiesz, jak bardzo. Tak cię kocham. Nie
wiem, co ze sobą zrobić. Wywróciłaś moje życie do góry nogami. I tylko ty możesz je
znowu postawić na nogi.
R
L
T
- Ale ja jestem taka zwyczajna. - Lekko się od niego odsunęła i spojrzała mu w
twarz.
- Nie jesteś zwyczajna - zaprotestował. - Jesteś piękna, kochająca, szczera i praw-
dziwa. Myślisz o Julii?
- Oczywiście. Przyznasz, że bardzo się różnimy, ona była dla ciebie o wiele bar-
dziej odpowiednią partnerką.
- Odpowiednią? Być może. Ale przy niej nie czułem tego, co czuję przy tobie. Przy
tobie zacząłem naprawdę żyć. Dla niej nie popełniłbym takiego szaleństwa, jakie popeł-
niłem dziś wieczorem.
Przyciągnął ją znów do siebie, wsuwając palce w jej włosy.
- Zresztą sądzisz, że nie wiem, że ja też nie jestem dla ciebie odpowiedni? Bardzo
bym chciał być mężczyzną, którego pragniesz.
- Pragnę tylko ciebie. - Imogen położyła palec na jego wargach.
- Mówiłaś, że zwiążesz się wyłącznie z kimś, kto jest twoim ideałem. Ja nim nie je-
stem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]