[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Realm skrzyżował ramiona na piersi. To, co zobaczył, musiało na nim zrobić spore wrażenie.
Trzy królowe odezwałam się.
Nie wierzę, że rzeczywiście je miałaś stwierdził ze śmiechem Shep, popychając karty w
stronę Realma.
Ten wziął je do ręki, po czym zmierzył mnie wzrokiem, ciekawy mojej reakcji.
Wygląda na to, że nie umiem przyłapać cię na kłamstwie powiedział cicho.
No cóż zgodziłam się z uśmiechem.
A ja od początku wiedziałam, że Sloane nie oszukuje odezwała się Tabitha, robiąc dumną
minę.
Nieprawda spierał się Shep.
Uśmiech nie schodził mi z ust, gdy przystąpiliśmy do nowego rozdania. Czułam się&
normalnie. Po raz pierwszy było mi w ośrodku tak dobrze. Zmniejszono mi nareszcie dawkę
leków, a moja waga wróciła do normy. Znikł też ten szczególny zamęt w głowie, który
towarzyszył mi od początku pobytu tutaj.
Zwiat nareszcie odzyskał rzeczywiste kształty. W pewnym momencie zauważyłam, że Realm
mnie obserwuje. Sprawiał wrażenie nieco smutnego, podobnie jak podczas spaceru po ogrodzie.
Nie wiedziałam, skąd bierze się ten smutek. Na zdrowy rozum powinien się cieszyć, że lada
moment opuści ośrodek i wróci do domu.
W ciągu następnych kilku dni Tabitha wygrywała wszystkie partie oszusta, a raz nawet
przyłapała mnie na blefowaniu. Przez cały czas nie umiałam opędzić się od myśli, że nie
powinno nas tu być, że tak naprawdę jesteśmy normalni. Nikt nie wspominał o samobójstwie,
nikt nie płakał. Nowi pacjenci, którzy zjawiali się w naszym ośrodku, byli w strasznym stanie.
Akali po kątach, walczyli z obsługą. Dzieliły nas od nich lata świetlne. Nie mieściło mi się w
głowie, że kiedyś byłam taka sama jak oni.
Pewnego dnia siedziałam w swoim pokoju pochłonięta lekturą czasopisma, gdy rozległo się
pukanie. Po chwili drzwi uchyliły się nieco i w szparze ukazała się głowa Realma.
Cześć powiedział cicho.
Hej odparłam z uśmiechem.
Wszedł, zamknął za sobą drzwi i usiadł obok mnie na łóżku.
Sloane, jutro& zaczął, po czym odchrząknął i mówił dalej: Jutro kończy się mój pobyt
w ośrodku.
Nagle poczułam, jakby wielki ciężar przygniótł mi serce. Przez długą chwilę wpatrywaliśmy
się w siebie bez słowa. W końcu wyciągnęłam do niego ręce, a Realm przysunął się, żeby mnie
przytulić. Trwaliśmy w swoich objęciach długi czas, po czym Realm, pociągając nosem, otarł z
twarzy łzy i się odsunął.
Nigdy wcześniej nie widziałam cię płaczącego wymamrotałam.
Sloane, mogę cię o coś zapytać? odezwał się nienaturalnie niskim głosem. Zabrzmiało to
tak, jakby nie był pewny, czy powinien się do mnie o to zwracać.
Ależ oczywiście.
Czy możemy kiedyś jeszcze się spotkać, gdy będziemy mieć już to wszystko za sobą?
wydusił z siebie po chwili wahania.
Słysząc to dziwne pytanie, zmarszczyłam brwi. Przecież oczywiście chętnie spotkałabym się
jeszcze kiedyś z Realmem. Jednocześnie gdzieś w głębi duszy poczułam wątpliwości. Coś
podpowiadało mi, że może wcale nie będę chciała go odszukać. Tak jakby pojawił się między
nami jakiś czynnik, który mnie od niego odsuwał. Widząc, że zwlekam z odpowiedzią, Realm
skinął ponuro głową, a po nosie spłynęła mu zabłąkana łza.
Chyba już pójdę powiedział. Muszę wracać do chłopaków. Zorganizowali mi imprezę
pożegnalną.
I nie zaprosiliście mnie? spytałam szybko. Wcale nie chciałam, by już szedł. Opadły mnie
wyrzuty sumienia. Nagle poczułam się, jakbym zawiodła go jako przyjaciółka.
Przykro mi, maleńka odparł. Wstęp tylko dla mężczyzn.
Wstał z łóżka i miał już skierować się do drzwi, kiedy chwyciłam go za rękę i
przytrzymałam. Zawahał się, wbijając wzrok w podłogę, jakby obawiał się spojrzeć mi w oczy.
Stanęłam obok i mocno się do niego przytuliłam, opierając mu policzek na piersi.
Będzie mi ciebie brakowało powiedziałam. Bardzo.
Poczułam, jak odwzajemnia mój uścisk.
Ja też będę za tobą tęsknił.
Odwracał się już, gdy musnęłam w przelocie jego usta. Miałam nadzieję, że to wystarczy, że
ten mały pocałunek powie mu, jak wiele dla mnie znaczy. Kiedy jednak ujrzałam jego zbolały
uśmiech, zrozumiałam, że nie mogę na to liczyć. Dlatego po prostu pozwoliłam mu odejść.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]