[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zawiązany wokół jego bioder jest o wiele za mały. Całe jego ciało
pokrywały kropelki wody, co natychmiast przypomniało jej, jak działa na
nią wilgoć.
- Nie chciałbyś się wytrzeć i włożyć czegoś na siebie? -zasugerowała.
Pokręcił przecząco głową.
- Wyschnę bez wycierania. Tu jest bardziej gorąco niż w piekle.
- To prawda - przyznała, rozważając, jak przejść koło niego na drugą
stronę kajuty. Nie miała ochoty na dotykanie tego ociekającego wodą ciała.
92
RS
Rozwiązał problem, przechodząc w jedyne miejsce, gdzie było
wystarczająco dużo przestrzeni, by dwoje ludzi mogło się poruszać bez
obijania się o siebie. Usiadła na najdalszym końcu łóżka.
Wyczuwał doskonale, że Bev robi wszystko, byle uniknąć dotykania
go.
- Sądzę, że powinniśmy porozmawiać - powiedział.
- O sprawie? - Jej uśmiech był trudny do rozszyfrowania. - Zrobię jutro
kolejne podejście do Arthura. Mam kilka pomysłów.
- O tym. - Zatoczył ręką dookoła. - O nas tutaj.
- Damy sobie radę. Ludzie uchodzili z życiem z gorszych tarapatów.
Westchnął. Zachowywała się tak, jakby grali w filmie komediowym i
byli odciętą od świata parą na tratwie. Nie mógł się zdecydować, czy
sposób, w jaki mu się przypatruje swoimi świetlistymi szarymi oczami
świadczył o wielkiej naiwności czy też o całkowitej rezygnacji.
Poklepała koję dłonią.
- Możemy się zmieniać, jeśli chcesz.
- Oj, Bev - powiedział znudzony, kręcąc głową. - No cóż, pora na
sprawdzenie faktycznego stanu rzeczy.
- Faktycznego stanu rzeczy? - Nie podobało jej się to. Cofnęła się, gdy
ukląkł i oparł rękę na jej kolanie. Gdyby tylko nie był taki duży i silny" -
pomyślała w przypływie bezradności. Jego ręka była ciężka, przygwozdziła
ją do łóżka. Gdyby była większą, mocniejszą, lepszą kobietą!
Przypomniało jej się zdarzenie w kuchni i złączyła nogi razem. Nie
mogła pozwolić, by znów je rozsunął.
- Pamiętasz, jak to działa? - spytał, przyciągając ją do siebie.
Poczuła, że jej nogi ustępują, gdy wciskał się pomiędzy nie. Jej
sukienka zadarła się na udach. Wiedziała instynktownie, że ulegnie, jeśli
93
RS
Sam ponownie znajdzie się tak blisko. Nie mogła mu pozwolić dotknąć
wnętrza swoich ud, nie mogła mieć go między nogami, przyciskającego ją
bezwolną do swego muskularnego ciała. To sprawiłoby, że byłaby zdana
całkowicie na jego łaskę.
- Nigdy nie doszliśmy do tego rozdziału, prawda? -stwierdził. Odchylił
jej głowę i dotknął jej ust swoimi wargami. - Nigdy nie doszliśmy do
pocałunku - powiedział półgłosem, jakby zdumiał go sam pomysł całowania
jej.
Bev zdziwiła się także. Lekkość jego ust, gdy przesuwał je po jej
wargach, i zapierające dech ciepło jego ciała były tak nieoczekiwane, że na
chwilę zapomniała o samokontroli.
To wystarczyło. Serce zaczęło walić jak szalone; wydała cichy jęk,
cichszy niż westchnienie.
Ręka Sama zacisnęła się na jej ramieniu.
- Nie rób tego, Koronko - powiedział chrapliwym głosem. - Chyba że
chcesz, bym wziął twoje słodkie ciało tu i zaraz. - Przyciągnął ją do siebie i
podniósł, całując mocniej. Wyczuła, że płonie z chęci zmiażdżenia jej w
ramionach, podciągnięcia w górę spódnicy i wciśnięcia się głęboko w jej
ciało.
Jej puls bił szybko, miarowo - czuła go w gardle i głęboko w środku.
Jakiej siły potrzeba, by powstrzymać mężczyznę, który wie, że kobieta go
pragnie? Głupia kobieta, topniejąca od jednego czułego pocałunku?
Dygocząca za każdym razem, kiedy on rozkładał jej nogi?
- Chodz tu, Koronko. - Przyciągnął ją do siebie, do tej części swego
ciała, która twardniała gwałtownie. Oblał ją żar; jęknęła znowu.
- Muszę dostać się bliżej - powiedział chrapliwie.
94
RS
Ale po chwili, przycisnąwszy ją do siebie jeszcze mocniej, gdy była
już tak podniecona, że nie mogłaby powiedzieć swego imienia, wycofał się.
Oddychał nierówno, rysy jego twarzy zmieniło pożądanie.
- Wiesz teraz, o czym mówiłem? - spytał, dotykając jej ust. -Wiesz
już?
Wypuścił ją z objęć i cofnął się. Wziął głęboki oddech.
Była wstrząśnięta jego opanowaniem. Ona. sama dyszała jak po
długim biegu, puls łomotał jej w uszach. Jak to zrobił? W jaki sposób się
pohamował?
Poczuła gniew na niego, za to, że potrafi tak nad sobą zapanować, ale
jeszcze bardziej na siebie, za to, że była słaba i nieudolna. Niewolnica
własnych oszalałych hormonów. Miała ochotę krzyczeć. Sam wstał i wtedy
zobaczyła, że coś się dzieje z jego ręcznikiem. Węzeł, który utrzymywał go
na biodrach, rozluznił się i przez jedną zapierającą dech w piersiach sekundę
Bev myślała, że się rozwiąże. Serce biło jej szaleńczo; zapragnęła z całych
sił ujrzeć go w takim stanie. Zdumiało ją to. Chciała się gapić na
podnieconego, nagiego mężczyznę!
- Ręcznik! - powiedziała piskliwym głosem.
Złapał go, zanim zdążył się rozwiązać, a Bev rzuciła się na łóżko -
uspokojona, rozczarowana, przerażona! Zacisnęła powieki, obciągnęła
sukienkę i jęknęła. To było czyste szaleństwo.
Aóżko się poruszyło, gdy usiadł obok niej, ale odwróciła się i zwinęła
w kłębek.
- Nie dotykaj mnie.
- Wyciągam wnioski, Koronko - odezwał się zdumiewająco łagodnym
głosem. - Jesteśmy napaleni na siebie jak cholera. Nie będzie łatwe
95
RS
przebywanie razem w tej puszce po sardynkach. Możemy leżeć na sobie bez
przerwy, robiąc to jak króliki. Czy tego właśnie chcesz?
Robiąc to jak króliki? Nie można powiedzieć, żeby był delikatny.
- Dlaczego nagle dbasz o to, czego ja chcę? - spytała, prostując się, by
spojrzeć na niego przez ramię. - Nie interesowało cię to wtedy w mojej
kuchni.
Westchnął cicho.
- Ponieważ teraz wiem, że jesteś córką Harve'a! I ponieważ jestem
idiotą!
Spojrzała na niebieskie oczy, patrzące na nią poważnie. Wbrew danej
ojcu obietnicy, chciał ją rozebrać i rzucić na łóżko. Cóż, może to by było
najlepsze" - pomyślała z bijącym po wariacku sercem. Może to by załatwiło
problem.
- Nie zdaję sprawozdań mojemu ojcu - powiedziała, krzyżując
ramiona. - Szczególnie z mojego osobistego życia. Byłam mężatką,
rozwiodłam się. Robię, co mi się podoba.
Niebieskie oczy Sama pociemniały. To sprowadziło ją z powrotem na
ziemię. Co ona robi? Namawia go do ponowienia ataku? Nakazała sobie
ostrożność, choć jakaś mroczna, głęboko ukryta część osobowości
namawiała ją do odrzucenia wszelkich zahamowań. Nie, to nie miało sensu.
Popełniłaby niewiarygodne głupstwo, wiążąc się z Samem Nicholsem.
Wiedziała, że mogłaby łatwo stracić głowę dla takiego mężczyzny, ale nie
miała zamiaru popadać w jakiekolwiek zależności.
Odetchnęła głęboko uspokajając się.
- Dobrze - powiedziała w końcu. - Myślę, że trzeba ustalić pewne
podstawowe zasady. Pierwsza dotyczy ubrań. Nie uważam, że powinniśmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]