[ Pobierz całość w formacie PDF ]
internetową. Wstawiono zawieszający się komputer i podawano jakąś lurę do picia. Poza tym
bez zmian. Kółka zainteresowań dla emerytek, próby chóru, a w weekendy i wtorki wieczorki
taneczne dla samotnych. Pater znów pomyślał o Edenie" - spokoju, luksusie i czającej się
gdzieś przemocy, która eksplodowała dwa tygodnie temu. Nie wiadomo który już raz spojrzał
na wyświetlacz w telefonie. Nie było żadnych wiadomości. Niebieska ikonka w prawym
górnym rogu komputera zaczęła się kręcić, była szansa, że internet zacznie zaraz wyświetlać
kolejne strony.
Najgorsze było czekanie. Całą noc Pater nie zmrużył oka. Rozstali się po północy.
Musieli pozbyć się ubrań, w których wybrali się, jak to określił Kulesza, na gościnne występy
w Edenie".
- Tylko niech pan nie chowa tego do szafy - powiedział Wieloch, gdy się rozstawali, i
zaśmiał ze swa jego wątpliwego żartu.
Pózniej, gdy Pater krążył od kuchni do pokoju, potykając się o książki, pomyślał, że to,
co powiedział Wieloch na odchodnym, nie było jedynie głupawym żartem. Uświadomił sobie,
że nie wie, jak się zachować. Początkowo chciał pojechać do jakiegoś klubu i wmieszać się w
tłum korzystających z uroków kolejnej gorącej letniej nocy. Pomysł wydał mu się jednak
absurdalny. Przypomniał sobie, co mówiono w komendzie. Pater - antypater". Antypatyczny
samotnik, unikający kontaktu z ludzmi, odrzucający zaproszenia na imieniny i urodziny
wyprawiane przez kolegów z pracy. I nagle, pytany o to, co robił wieczorem, między
dwudziestą drugą a północą, odpowiada, że bawił się w klubie? To tak jakby od razu wydać
na siebie wyrok.
Może była gdzieś ustawka? Poker byłby dobrym rozwiązaniem. Mógłby zapewnić alibi i
rozluznić nerwy napięte do granic wytrzymałości. Ale o ustawce wiedziałby wcześniej. Poza
tym nie miał gwarancji, że wszyscy gracze potwierdziliby jego wersję wydarzeń. Na wszelki
wypadek nadłożył drogi i podjechał pod Mandaryna". Rzut oka na parking wystarczył. Nie
było volkswagena Jezusa z Oliwy ani samochodów innych pokerzystów. Ubranie z Edenu"
cisnął w dwóch torbach foliowych koło podobnych toreb podrzucanych w pobliżu
śmietników. Drzwi mieszkania starał się otworzyć jak najciszej. By sąsiedzi nie zorientowali
się, kiedy wrócił.
W mieszkaniu pomyślał, że wyłączy telefon. Nagra na automatyczną sekretarkę
wiadomość, że prosi o kontakt po zakończeniu urlopu. Ale tego też nigdy nie robił. Byłoby to
równie niewiarygodne jak noc w klubie. W końcu wyjął wycinek zabrany z pokoju
Czekańskiego. Wpisał w Google nazwisko Romana Madziara i już miał zatwierdzić hasło
klawiszem enter", gdy zawahał się. Przecież jego komputer będzie jedną z pierwszych
rzeczy, które przeszukają. I od razu zorientują się, że dotarł do informacji, którą mógł zdobyć
tylko nielegalnie. Podczas gościnnego występu w Edenie".
Wtedy przypomniał sobie pożegnalne zdanie Wielocha. Był w tym głębszy sens. Pater
chciał zatrzeć po sobie ślady tak, jakby to zrobił przestępca. I okazało się, że nie urnie. Od lat
ściga rozmaitych wykolejeńców, pomyleńców, bydlaków i zwyrodnialców, ale nie potrafi
wejść w ich skórę. Ciągle myśli jak pies gończy, który złapał trop ściganej zwierzyny, a nie
jak ścigany.
- Próbuję zachowywać się jak przestępca. Tymczasem on jest rzeczywiście zwierzęciem,
nie kalkuluje, działa instynktownie. Zbrodnia też jest instynktownym sposobem
rozwiązywania problemów i radzenia sobie ze światem. Dlatego najczęściej na pytanie, które
zadaję wszystkim podejrzanym: dlaczego", otrzymuję najczęściej tę samą odpowiedz: nie
wiem".
Dopiero po chwili nadkomisarz zorientował się, że mówi sam do siebie. I pomyślał, że
zdarza mu się to coraz częściej.
Popatrzył na zdjęcie zamieszczone w piśmie modelarskim i przypomniał sobie skrzepy
krwi na zmasakrowanej, oskalpowanej głowie Ryszarda Maziarskiego, który ostatecznie
okazał się Romanem Madziarem. Raz jeszcze zawahał się, po czym wyszedł z Google.
Usłyszał pisk opon pod falowcem. Któryś z sąsiadów włączył stację muzyczną z obłędną
muzyką techno. A więc jednak. Za chwilę wpadnie kilku osiłków w kominiarkach, za nimi
triumfujący Paprzycki albo rozwścieczony Lewar. I ujrzy Wielocha oraz Kuleszę skutych
kajdankami, ze spuszczonymi głowami. Dopiero po kilku sekundach zrozumiał, że muzyka
dobiega z samochodu. Wyjrzał przez okno i zobaczył trzech nastolatków.
- Lacha, wyłącz to, w kurwę jebany - wykrzyknięto z galerii.
Na dole ktoś się zaśmiał. Jeden z chłopaków uniósł rękę. Pater nie miał wątpliwości, że
pokazuje mieszkańcom falowca środkowy palec.
Zasnął nad ranem. Wcześniej, w stercie książek pod ścianą, znalazł Park Gorkiego.
Skóropodobne wydanie w serii arcydzieł literatury współczesnej. Takie samo miał Czekański.
Jedyny Swarzędz", który mu pozostał po wyprowadzce Izy.
- Zapomniałaś jednej książki - przypomniał jej w sądzie tuż przed wejściem na salę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]